- Nate Larter się wybudził - te słowa rozpoczęły mój kolejny dzień, więc jak najszybciej poderwałam się z łóżka i pobiegłam do jego sali bez żadnego pozwolenia.
- W końcu się obudziłeś! - krzyknęłam szczęśliwa, a on lekko poruszył ręką, w której miał wenflon.
- Boże, jak dobrze cię widzieć - westchnął, a ja go przytuliłam.
- Ja też się cieszę. Jak się czujesz? - zapytałam.
- Zawsze mogło być gorzej, ale nie jest - cicho się zaśmiał. - A ty? Jak się czujesz?
- Fizycznie dobrze, psychicznie dużo gorzej - przyznałam.
- Jak spotkam tego skurwiela, to go zabiję - warknął.
- To jest was już dwóch - rzuciłam. - Poza tym już wiem, jakim sposobem przyjechała policja i tak dalej. Luke po nich zadzwonił.
- Jakby tego nie zrobił, to też bym go zabił. W końcu to ja miałem się z nimi rozprawić, a on ściągnął jeszcze was.
- Na szczęście jest już po wszystkim - westchnęłam.
***
- Dzisiaj możesz już wyjść ze szpitala - powiadomiła mnie doktorka po tym, jak policjanci wyszli z mojej sali po przeprowadzeniu ze mną rozmowy.
- A mój brat? Ile jeszcze musi tutaj być? - zapytałam.
- Przewiduję tydzień - odpowiedziała.
- Dziękuję pani za pomoc - przytuliłam ją, po czym przebrałam się w jakieś ubrania, które sama przywiozła ze swojego domu (w końcu wszystkie, które miałam na sobie tamtego dnia zostały podarte)
- Ktoś tu zdjął swoją piżamę - rzucił Ethan, kiedy weszłam do jego sali z foliową torebką.
- Ktoś tu dzisiaj wychodzi ze szpitala - lekko się uśmiechnęłam.
- Poczekaj... Mój lekarz powiedział mi, że powinienem zostać jeszcze kilka dni, ale nie pozwolę ci samej wrócić do mieszkania.
- Poradzę sobie sama - westchnęłam, ale wiedziałam, że tak nie będzie, bo każdego wieczoru, kiedy zaczynałam płakać, przychodziłam do Ethana i kładłam się obok niego. Jego obecność mnie uspakajała, więc jak miałam poradzić sobie bez niego? Oczywiście nie chciałam, żeby opuścił zbyt wcześnie szpital, więc kłamałam.
- Nie dyskutuj, Soph. Muszę się ubrać i jedziemy do mieszkania - powiedział, po czym wykonał zaplanowane czynności. Pożegnaliśmy się z Nate'm, po czym Ethan dobrowolnie wypisał się ze szpitala i pojechaliśmy do jego małego mieszkanka. Oczywiście, drzwi do mieszkania mojego brata były zamknięte, a my nie mogliśmy odzyskać kluczy do czasu, aż Nate, czyli posiadacz mieszkania sam ich nie odbierze. Głupie prawo.
Cały czas spędziliśmy w centrum handlowym, począwszy od sklepów z ubraniami po sklepy meblowe, później poszliśmy na pizzę, a następnie wróciliśmy do domu. Ethan robił wszystko, żebym tylko nie myślała o tym, co nam się przydarzyło.
Kiedy już wieczorem leżałam obok niego, ubrana w jego koszulkę, wiedziałam, że razem pokonamy to wszystko, między innymi mój strach przed jakimś większym zbliżeniem.
***
Dzień rozprawy niestety nadszedł. Chciałam sprawiedliwości, ale byłam przerażona ujrzeniem tych postaci. Od rana chodziłam jak duch, nie mogłam znaleźć sobie miejsca i nie potrafiłam niczego zjeść, Ethan również się stresował. W końcu o dwunastej wyjechaliśmy z mieszkania i pojechaliśmy po Nate'a, który wyszedł ze szpitala dwa dni wcześniej.
CZYTASZ
Calm My Life
FanfictionJak to jest być mną? Mogę śmiało odpowiedzieć, że nie jest łatwo. Zbyt szybko straciłam wiele rzeczy. Udawałam spokój, próbowałam zwyczajnie funkcjonować, ale co czułam, wiedziałam tylko ja. Kiedy padłam ofiarą stalku, byłam w niebezpieczeństwie. Po...