16. Ralph Lauren i sukienki z kosmosu

274 33 5
                                    

Następnego dnia obudziłam się w towarzystwie kaca. Zmieszałam zioło, alkohol i papierosy, więc w zasadzie nie dziwiłam się temu faktowi.
Mimo wszystko pamiętałam, co wydarzyło się poprzedniego wieczoru.
Postanowiłam iść do kuchni, chociaż moje serce podskakiwało do gardła.

- Hej! - przywitał mnie beztrosko.

- Cześć - oddałam. Byłam zdziwiona, ale nie chciałam pokazać, że lekko się stresowałam.

- Trochę wczoraj zabalowaliśmy - westchnął i napił się wody.

- To prawda, niczego nie pamiętam - skłamałam, żeby dowiedzieć się, czy on pamięta

- Ja pamiętam tylko kilka akcji z początku imprezy, a później tak mnie zmiotło, że nie wiem, co się działo - zaśmiał się, a ja poczułam dziwny mętlik w głowie.
Z jednej strony ucieszyłam się, bo nie miało być niezręcznie, ale z drugiej strony coś we mnie krzyczało, że chciałabym, żeby pamiętał, co więcej żeby to powtórzył.

- Pozwoliłeś sobie wczoraj na naprawdę dużo - zaśmiałam się histerycznie, ale on niczego nie wyczytał z mojego dziwnego zachowania.

- Oh, kto chciał sobie zapalić? - zapytał mnie z iskierkami w oczach.

- Okej, obydwoje - przyznałam i zagotowałam wodę. - Chcesz kawy? - zapytałam.

- Taak - jęknął i złapał się za głowę.

- Kogoś tutaj chyba boli głowa - uśmiechnęłam się tak, jakby mnie nie bolała.

- Nie dziw się, od dawna tak się nie bawiłem - przyznał. Ja nigdy wcześniej nie bawiłam się w taki sposób, więc byłam chętna. Nasypałam po dwie łyżeczki kawy do szklanek i zalałam je wodą. Następnie dodałam śmietanki i cukru, dzięki czemu były gotowe do wypicia.

- I tak wczoraj było fajnie - uśmiechnęłam się do niego i do cholery, nie rozumiałam, co to miało znaczyć.

- Powinniśmy się częściej wyrywać z tej szarej rzeczywistości - puścił mi oczko, a ja przewróciłam oczami i wypiłam swoją kawę.

***

- Nie mamo, przyjechałem na chwilę do Oklahomy - usłyszałam, przechodząc do salonu. Ethan stał w kuchni i rozmawiał przez telefon. - Nie jestem tutaj sam. Nie, nie przyjechałem z żadnym kumplem. Mamo, z koleżanką. Zastanowię się. Tak, tak, oddzwonię - odpowiadał, a moja ciekawość wzięła górę i postanowiłam iść do niego.

- Dlaczego tak na mnie patrzysz? - zapytałam z cwaniackim uśmieszkiem, kiedy gapił się na mnie, jak kroiłam marchewkę w słupki. Stałam przy kuchennym blacie od pięciu minut, bo wiedziałam, że sam mi w końcu powie o co chodzi.

- Miałabyś może ochotę iść na taki mały bankiet? - zapytał. Nie wiedziałam, co odpowiedzieć. - Wiesz, moi rodzice wyprawiają z okazji dziesięciolecia istnienia ich linii hoteli. Mama wie, że jestem w Cleveland, więc bardzo chce mojej obecności tam - wytłumaczył.

- Um. Jasne, sam mówiłeś, że musimy wyrywać się z tej szarej rzeczywistości - przypomniałam jego słowa. - A kiedy to będzie? - zapytałam.

- No właśnie, problem jest w tym, że jutro - westchnął.

- Dlaczego nie powiadomiła cię wcześniej? - zapytałam robiąc oczy wielkości spodków.

- Nie wiedziała, że jestem w Oklahomie, a kiedy jestem w Kalifornii, to jest przecież jasne, że nie przyjadę tutaj na jakiś tam bankiet. Po prostu za późno do mnie zadzwoniła - wygłosił.

- O Boże, nigdy nie byłam na czymś takim - rzuciłam przerażona. - W dodatku nie mam się w co ubrać, a dresy z promocji nie są chyba strzałem w dziesiątkę, prawda? - mówiłam bardziej sama do siebie. - Nie, jednak nie idziemy.

Calm My LifeOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz