Rycerz w lśniącej zbroi

22 8 0
                                    


Życie jest jak książka, zawsze ma swój początek i koniec.



W głowie słyszałam głos. Był taki rozpaczliwy.

-Nie rób nam tego ! Dawaj ! Dasz radę !

Tak chciałam pocieszyć tę osobę ale nie potrafiłam. Ciemność trzymała mnie w swoich mackach i nie chciała puścić. Mój anioł krzyczał coraz głośniej abym się obudziła, ale ja czułam się taka bezsilna. Czułam, że nie daje już rady...

Nagle dotarł do mnie nowy zastrzyk sił, zachciałam walczyć. Poczułam jak do moich płuc na nowo wdziera się powietrze. Powoli otworzyłam oczy. Na początku wszystko było zamazane później zobaczyłam nad sobą grupkę pochylonych nade mną osób.

-Nigdy więcej mnie tak nie strasz !- wykrzyknęła i przytuliła mnie moja najlepsza przyjaciółka.

Popatrzyłam na Scotta. Na jego twarzy malowała się ulga. Chłopak wstał i podszedł do bruneta.

-Ty bezmózgi kundlu !- mówiąc to zaczął go popychać- Przez ciebie mogła zginać !0 na jego twarzy malowała się czysta furia.

-Ej stary wyluzuj nic jej ni jest, przecież żyje.-odparł tamten.

-Nic się nie stało.-prychnął niebieskooki i przywalił opryszczkowi prawego sierpowego. Zaczęła się bójka. Zaszokowana przez pewien moment nie wiedziałam co się dzieję. Wyrwałam się z objęć Care i wstałam. Wstając zakręciło mi się w głowie.

-Ali.- powiedziała przerażona Caroline.

Dotknęłam tyłu mojej głowy a na mojej ręce pojawiła się czerwona plama.

-Ali !- zawołała moja towarzyszka a na jej twarzy pojawiło się przerażenie. W tej samej chwili Scott oderwał się od bruneta i przestraszony spojrzał w moją stronę.

-Nic...nic mi nie jest...to tylko troszkę krwi.-odparłam, okłamywałam samą siebie. Nie czułam się dobrze. Poczułam jak nogi uginają się pod ciężarem mojego ciała. Zanim wylądowałam na ziemi poczułam silne ręce blondyna niedopuszczające do mojego upadku.

-Dylan zbieramy się musimy z nią jechać do szpitala.-mówiąc to Scott wziął mnie na ręce i ruszył przez las w kierunku auta.

-Dam rad iść sama musiałam po prostu trochę odsapnąć.-powiedziałam do chłopaka lecz ten nie zareagował na moje słowa i dalej szedł przez drzewa z zaciętą miną.

Doszliśmy do samochodu, blondyn postawił mnie na ziemi i poszedł otworzyć mi drzwi.

-Dziękuję.-przerwałam ciszę.

-Nie masz za co.

-Zawdzięczam ci życie. Wiem, że to ty wskoczyłeś za mną do wody...-przerwałam na chwilę- a do tego teraz jeszcze niosłeś mnie przez całą dro- w tym momencie chłopak mi przerwał i odparł..

-Nie masz za co dziękować Ali, nie wybaczyłbym sobie gdyby coś ci się stało.-wyznał.

-Jesteśmy.- zawołała reszta towarzystwa dochodząc do auta. Wiedliśmy do pojazdu i udaliśmy się do szpitala.

Nobody is perfectOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz