Najpiękniejszych chwil w życiu nie zaplanujesz, one przyjdą same.
Rano postanowiłyśmy przejść się nad staw. Wzięłyśmy ze sobą koc i kosz piknikowy ze śniadaniem. Rozłożyłyśmy się nad brzegiem wody i wpatrywałyśmy się w wschodzące słońce.
Na wodzie pływały trzy piękne łabędzie i stado dzikich kaczek. W tamtym momencie chciałam już na zawsze pozostać w tym spokojnym i pięknym miejscu. Po dwóch godzinach leniuchowania postanowiłyśmy wrócić do domu.
-Babciu już jesteśmy !- krzyknęła od progu Caroline.
-Dziewczynki chodźcie tu, mamy gości.- usłyszałyśmy głos z salonu.
Ściągnęłyśmy buty, udałyśmy się do kuchni aby odłożyć kosz piknikowy i skierowałyśmy się w stronę salonu gdy nagle na kogoś wpadłam i zostałam oblana brązową cieczą, którą musiała być kawa.
-Och przepraszam.-powiedziałam i spojrzawszy w górę zobaczyłam nikogo innego jak rozbawionego Scotta.
-Nic się nie stało to moja wina.-mówiąc to widziałam, że powstrzymywał się od śmiechu.-Ekhem...do twarzy ci w brązowym.- teraz nie mógł się już powstrzymać i wraz z moją przyjaciółką zaczęli się głośno ze mnie śmiać. Moja mina w tamtym momencie musiała być bezcenna. Nie wiedziałam o co im chodzi lecz głośne odgłosy musiały dotrzeć do salonu gdyż zza rogu wyłoniła się pani Eliza.
-Dziecko jak ty wyglądasz !?- zawołała z przerażeniem na mój widok.
Popatrzyłam na lustro wiszące obok i ujrzałam w nim swoje odbicie. Rzeczywiście. Scott jako, iż jest ode mnie wyższy wylał kawę na moje włosy. Posłałam mu mordercze spojrzenie a ten nadal się śmiał.
-Ali idź do pokoju się przebrać i dołącz do nas potem.
-Odprowadzę ją.- powiedział niebieskooki a ja spiorunowałam go wzrokiem.
Wychodząc usłyszałam jeszcze tylko jak gospodyni wołała sprzątaczkę aby ta umyła podłogę w miejscu wypadku.
-Wybacz, że się śmiałem.- odezwał się do mnie z wielkim rogalem na ustach i nieskrywanym rozbawieniem blondyn.
Nie odezwałam się i dumnie szłam prosto przed siebie gdy nagle chłopak wyskoczył przede mnie zagradzając mi przejście.
-Ej odezwij się do mnie- powiedział-Pozwól chociaż, że naprawie szkody i wypiorę ci bluzkę.
Patrzyłam na niego jak głupia nie drgawszy.
-Jeśli nie zrobię tego teraz to plama może nie zzejść.
-Ugh...poczekaj chwilę.- weszłam do sypialni, ściągnęłam bluzkę i przez szparkę w drzwiach podałam chłopakowi.
-Szerzej- uchyliłam drzwi bardziej.-Jeszcze trochę.-powiedział i wziął bluzkę z moich rąk tym samy zobaczywszy mnie w samym staniku. - Perfekcyjnie. - powiedział z uśmiechem a ja zirytowana zamknęłam mu drzwi przed nosem.
Zza drzwi usłyszałam cichy śmiech. Ubrałam się i wyszłam do saloniku gdzie na fotelu siedział Scott.
-Ku mojemu niezadowoleniu plama nie zeszła.-powiedział z udawanym smutkiem.
-A bo uwierzę, że tak ci na tym zależało.- powiedziałam z lekkim uśmiechem.
Atmosfera między nami się rozluźniła. Nie wiem czemu ale nie potrafiłam być na niego zła. W drodze do willi śmialiśmy się i rozmawiali o wszystkim i o niczym. W dobrych humorach weszliśmy do salonu. Pomieszczenie te było pomalowane kremową farbą. Przed białym kominkiem, na którym w srebnych ramkach stały zdjęcia znajdował się biały antyczny stolik do którego dostawiona była śliczna kremowa sofa a po bokach fotele do kompletu.
-O jesteście, a więc Sofio, Thomasie to jest Alison, przyjaciółka mojej wnuczki.- przedstawiła mnie pani Eliza. Na kanapie siedziała schludnie uczesana brunetka o oczach tak pięknych oczach jak Scotta oraz blondyn o równie pięknych zielonych oczach. Byli to rodzice chłopaków...

CZYTASZ
Nobody is perfect
Teen FictionJestem zwykłą nastolatką pragnąca wielkich przygód i miłości. Mam dwójkę oddanych przyjaciół, swoje hobby i marzenia. Krótko mówiąc jestem jak każda z was...