Tam gdzie jest nadzieja, tam jest życie. Takie myślenie dodaje nam odwagi i sprawia, że znów stajemy się silni.
Dojechaliśmy pod dom, Scott wyłączył silnik i nastała niezręczna cisza. Powoli zeszłam z pojazdu.-D-dziękuję.-powiedziałam po chwili.- Gdyby nie ty...
-Nie masz za co dziękować, nie myśl o tym.- również zsiadł z pojazdu, podszedł do mnie i mocno przytulił a z moich oczu mimowolnie poleciały łzy.
Gdy usłyszeliśmy ryk silnika odskoczyliśmy od siebie a na podjazd wjechał Dylan z Caroline. Jeszcze raz podziękowałyśmy chłopakom i poszłyśmy spać.
Następne dni spędziłyśmy z chłopakami. Nikomu nie powiedzieliśmy o tym co się stało. Wydawało się, że wszystko jest ok, nie mogłam się bardziej mylić...
Siedzieliśmy w małym saloniku grając w UNO. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się nie myśląc o wydarzeniu sprzed kilku dni gdy nagle zadzwonił telefon blondyna. Chłopak popatrzył na ekran urządzenia i zdenerwowany wyszedł odebrać. Posłałyśmy sobie z Care pytając spojrzenia po czym skierowałyśmy wzrok na Dylana.
-Ej nie patrzcie tak na mnie, skąd mam wiedzieć kto do niego dzwoni ?- odparł podnosząc ręce w obronnym geście.
Po chwili blondyn wrócił do domu oznajmiając, że niestety ale dostał pilny telefon i wraz z Dylanem muszą już iść. Zostałyśmy same. Siedziałyśmy oglądając telewizję. Do głowy wpadło mi, że powinnam zadzwonić do Josha, ponieważ tak dawno nie rozmawialiśmy. Powiedziałam przyjaciółce, że zaraz wrócę i wyszłam do ciemnego ogrodu. Wybrałam numer mojego przyjaciela i już miałam dzwonić gdy dostałam smsa od niebieskookiego.
"Nie wychodźcie z domu !"
Nie rozumiałam o co mu chodzi. Zdziwiona postanowiłam zadzwonić do chłopaka i go o to spytać, usłyszałam pierwszy sygnał gdy nagle ktoś od tyłu złapał mnie i zakrył usta ręką a mój telefon spadł na trawnik. Zaczęłam się wyrywać i krzyczeć.
-Nie próbuj krzyczeć mała bo stanie ci się krzywda.- powiedział głos a ja poczułam zimne ostrze na mojej szyi.
Z moich oczu popłynęły łzy.
-Czego chcesz ?- zapytałam.
-Oj kochanie nie bój się zabawimy się. Ciekawe czy tym razem twój kochaś cię uratuje.- usłyszałam szyderczy śmiech. Chłopak przyłożył mi do ust i nosa jakiś materiał i po chwili straciłam przytomność...
Obudziłam się w obskurnym pomieszczeniu na starym łóżku.
-No wreszcie się obudziłaś, gdybyś spała nie byłoby zabawy.- powiedział szyderczym głosem mój porywacz.
Gdy chłopak do mnie podszedł w słabym świetle przedzierającym się przez małe okienko ujrzałam twarz mężczyzny. Zamarłam. Był to ten sam chłopak co w tedy na ulicy napstował Caroline.
-N-nie zbliżaj się do mnie.- powiedziałam na co ten tylko się zaśmiał a ja błyskawicznie zerwałam się z łóżka i uciekłam do kąta pomieszczenia.
Gdy zbliżył się wystarczająco blisko kopnęłam go w krocze.
- Ty dzi*** !- krzyknął zwijając się z bólu.
Pobiegłam w stronę drzwi. "Zamknięte" odkryłam z przerażeniem obróciłam się w stronę kąta gdzie wcześniej stał chłopak. Nie było go tam. Obróciłam się w drugą stronę i poczułam mocne uderzenie w policzek, które spowodowało, że znalazłam się na podłodze.
-Koniec zabawy w kotkę i myszkę su**.- złapał mnie za włosy i pociągnął w stronę łóżka. Wyrywałam się lecz moje rozpaczliwe próby na nic się zdawały. Poczułam na sobie ciężar ciała chłopaka. Zaczął mnie całować po szyi i ustach jedną dłonią trzymając w mocnym uścisku moje ręce. Czułam się bezsilna a po moich policzkach spływał potok łez. W pewnym momencie tych tortur poczułam jak chłopak z blizną zrywa ze mnie bluzkę i stanik a następnie moje spodnie i majtki. Zanosiłam się coraz większym płaczem błagając go aby przestał ale ten nie słuchał tylko zaczął ściągać swoje spodnie. Poczułam ogromny ból. Mój porywacz wszedł we mnie a ja opadłam z sił. W tamtym momencie chciałam po protu umrzeć lecz nie było mi to pisane. Gdy chłopak skończył założył spodnie i pozwolił mi iść ostrzegając mnie, że jeśli zgłoszę to na policję to zabije każdego na kim mi zależy a na końcu mnie...
CZYTASZ
Nobody is perfect
Teen FictionJestem zwykłą nastolatką pragnąca wielkich przygód i miłości. Mam dwójkę oddanych przyjaciół, swoje hobby i marzenia. Krótko mówiąc jestem jak każda z was...