- Łakotka, zaczekaj! – krzyknął wysoki chłopak o niebieskich oczach. Wzywana dziewczyna odwróciła się i zobaczyła swojego przyjaciela Nathaniela. Blondyn biegł do niej, a jego dość długie włosy, fruwały we wszystkie strony.
- No w końcu. – wydyszał - Dlaczego już idziesz?
- Mmm... No nie wiem, muszę iść bo jutro ważny sprawdzian i w ogóle – powiedziała trochę zmieszana. Nie miała zamiaru siedzieć na tej imprezie ani minuty dłużej. Pijane anioły są gorsze od rozwścieczonych wilkołaków.
- Sweety, no weź, nie daj się prosić. – chwycił ja za nadgarstek i zaczął ciągnąć w stronę klubu, w którym odbywała się huczna biba. Wiedziała, że anioł, który ją ciągnął jest trochę pijany, ale i tak zbyt silny aby zdołała mu się wyrwać – No to baw się dobrze! – chciał przekrzyczeć muzykę, wydzierając jej się do ucha – i nie myśl aby uciekać – mrugnął do niej a po chwili już go nie było. Zaczęła przeciskać się przez tłum do baru. Spocone ciała nadprzyrodzonych ocierały się o nią. Sama była aniołem, ale nie rozumiała, dlaczego jej pobratymcy piją i robią takie dziwne rzeczy. Gdy w końcu dotarła do baru zamówiła szklankę soku pomarańczowego. Odwróciła się w stronę tańczących i upiła łyk płynu. Jakim cudem zdołała się namówić na takie szaleństwo. Gdyby rodzice wiedzieli, gdzie ona teraz jest, chyba dali by jej szlaban do końca życia. Gdy dopiła sok, chciała pójść do łazienki. Był tylko jeden mały problem. Nie wiedziała gdzie jest toaleta. Ten klub był ogromny. Zaczęła kierować się gdzieś w prawo. Po jakichś dziesięciu minutach błąkania po klubie, była cała zgrzana i zmęczona. Jej ciemne blond włosy, niczym nie przypominały fryzury, w której tutaj przyszła, więc postanowiła je rozpuścić. W pewnym momencie, zdała sobie sprawę z tego, że w ogóle nie wie gdzie jest ani jak wrócić. Znajdowała się w jakimś ciemnym korytarzu z mnóstwem drzwi. Nagle, z któregoś pomieszczenia wyszło czterech chłopaków. Byli dobrze zbudowani i bardzo przystojni, jak na aniołów przystało. Zatrzymali się, gdy zobaczyli Łakotkę.
- Hej mała, co ty tutaj robisz? – zapytał jeden.
- Yyy... szukam toalety – odpowiedziała szybko.
- Tutaj nie ma toalet, ślicznotko – zagadnął drugi, sprośnie się na nią patrząc – ale jest dużo wolnych pokoi – zaśmiał się gardłowo.
- Aha, to ja już pójdę – powiedziała i chciała się cofnąć ale wpadła na kogoś. Szybko się odwróciła i zobaczyła jednego z tych aniołów. Obleciał ja strach. Napastnik szybko chwycił ja za nadgarstki i popchnął na ścianę. Dziewczyna bezwładnie uderzyła ciałem o zimny mur. Jęknęła cicho, czując ogromny ból w tyle głowy.
- Zostań jeszcze chwilę – szepnął jej do ucha przygryzając jego płatek. Pozostała reszta zaczęła się do nich zbliżać. Anielica zaczęła się szarpać i krzyczeć, co spowodowało mocniejsze przyciśniecie do ściany. Zaczęli rozpinać jej koszulę. Łakotka pisnęła, wierzgając na wszystkie strony. Do rozbieganych, przerażonych oczu zaczęły napływać łzy.
- Hej, puśćcie ją! – krzyknął jakiś męski głos. Dziewczyna podniosła głowę, a jej oczom ukazała się piątka aniołów. Byli bardzo przystojni. Jeden blondyn i czterech brunetów.
- Ha! Bo co mi zrobisz Malik? – wycharczał trzymający Łakotkę, w stronę chłopaka.
- Spierdalajcie stąd! – wydarł się drugi oprawca.
- Nie ładnie – zacmokał szatyn, zbliżając się szybko do grupy przestępców. Sięgnął do środka kułaka, gdzie znajdowała się dziewczyna, chwycił ją za ramię i wyciągnął z oblężenia. Pociągnął ją w swoją stronę a ona tracąc równowagę uderzyła w jego tors.
- Hej! - jeden z napastników chciał go uderzyć, jednak nie zdarzył bo kolega szatyna walnął go z całej siły. Potem wszystko działo się bardzo szybko. Tamci rzucili się do walki, chcąc się zemścić za kolegę jednak im się to nie udało, ponieważ zostali znokautowani przez wybawicieli dziewczyny. Gdy Łakotka się trochę ogarnęła, chłopak w lokach zaczął mówić.
- Jestem Harry, to jest Zayn – wskazał na anioła o prawie czarnych włosach i kakaowych oczach – Liam – który miał ciemne włosy i oczy – Naill – to ten blondyn o błękitnych oczach - i Louis – szatyn o morskich oczach.
- Ja jestem Łakotka. –przedstawiła się grzecznie – Dziękuję za pomoc – lekko się zarumieniła.
- Ładne imię, pasuje do ciebie – wypalił Zayn.
- Naprawdę nie musisz dziękować – rzekł Liam.
- Daleko mieszkasz? – zapytał Naill.
- Jakąś godzinę drogi stąd – odpowiedziała.
- Podwieziemy cię – oznajmił Harry.
- Nie, poradzę sobie – odpowiedziała szybko dziewczyna .
- Mhm, poradzisz sobie tak jak z tymi typami –powiedział szorstko Louis.
- Ale ja tu jestem z przyjaciółmi – oznajmiła.
- Dobra, to pójdziemy do twoich przyjaciół i powiemy, że wracasz z nami – powiedział Harry. Zanim Łakotka zdołała coś powiedzieć, została złapana za nadgarstek przez Louisa i ciągnięta w stronę wyjścia. Po pięciu minutach, odnalazła Nathaniela i Kastiela siedzących przy barze z jakimiś długonogimi anielicami.
- Łakotka, gdzie ty się podziewałaś? Ominęło cię sporo zabawy – powiedział Kastiel. Chyba dopiero teraz, dostrzegł chłopaków u jej boku, bo na jego twarz wkradł się nieopisany grymas. – Co ty robisz z tymi idiotami? – zapytał.
- Grzeczniej proszę - warknął Zayn.
- Łakotka jedzie z nami do domu - oznajmił Louis, głosem nie znoszącym sprzeciwu.
- Że co? Sweety o co chodzi? – odezwał się Nathaniel.
- Yyy... Bo... - chciała coś powiedzieć ale ktoś szarpnął ją za rękę i została wyprowadzona z klubu. Przed nimi stanął czarny Nissan.
- Wsiadaj ! – warknął Luis, otwierając drzwi od samochodu dla dziewczyny. Łakotka niepewnie spojrzała w głąb pojazdu, po czym przeniosła wzrok na wkurzonego anioła i przecząco pokręciła głową. – Albo wsiądziesz sama, albo wepchnę Cię tam siłą. Wybieraj! – zacharczał . Był naprawdę mocno wkurzony.
* * *
Hejka! :D
Mam nadzieję, że początek się spodoba. Będę tutaj regularnie wstawiać części.
Napiszcie proszę, co o tym sądzicie i czy warto tutaj to wstawić.
Dziękuję bardzo za uwagę. Pozdrowienia. :)
CZYTASZ
Piękne istoty || Louis Tomlinson ~ One Direction
RomanceHistoria jak każda inna. On - typowy zły chłopiec, żyjący imprezami, dziewczynami, alkoholem, używkami... Ona - typowa dobra dziewczyna, żyjąca książkami i własną imaginacją... Wieczność, która podobno trwa wiecznie. Uczucie, które podobno uskrzydl...