- Nie no, serio Harry? – zapytała dziewczyna z niedowierzaniem. Ona i piątka chłopaków, stali przed wesołym miasteczkiem.
- Chodźcie! – zawołał i ruszył w kierunku bramy wejściowej. Louis pociągnął za rękę Łakotkę i już po chwili, znajdowali się na diabelskim młynie. Potem odwiedzili salę luster, kolejkę górską, na której anielica o mało nie ogłuchła, ponieważ Niall cały czas krzyczał jej coś do ucha. Byli też na karuzeli, co nie było dobrym pomysłem, po zjedzeniu masy lodów i waty cukrowej. Gdy wszystkie atrakcje zostały przez nich zwiedzone, postanowili udać się na strzelnicę. Łakotka nie strzelała więc, kiedy Louis wygrał dużego, białego misia oddał go jej. Nie chciała przyjmować zabawki, ale kiedy powiedział, że zacznie ją łaskotać i nie będzie zważać na to, czy ma połamane żebra czy też nie, wzięła z jego rąk pluszaka i mocno przytuliła. Kiedy zaczęło się robić ciemno i chłodno, postanowili wracać do domu. Droga powrotna, minęła im w bardzo luźnej atmosferze. Co chwila wybuchali gromkim śmiechem z żartów Nialla. Gdy podjechali pod dom dziewczyny było około dziesiątej wieczorem. Harry zatrzymał samochód na podjeździe, nie gasząc silnika.
- Bardzo wam dziękuję za dzisiejszy dzień, było cudownie – powiedziała z uśmiechem na twarzy.
- Nie ma za co, my też świetnie się bawiliśmy – odparł Liam.
- Dobra, to jeszcze raz wielkie dzięki i dobranoc – posłała im wielki uśmiech.
- Dobranoc – odpowiedzieli chórem, a dziewczyna wysiadła z auta. Honda szybko odjechała, zostawiając ją ze wspaniałymi wspomnieniami z dzisiejszego dnia. No oprócz pobicia i grożenia ze strony Puli, ten dzień był naprawdę ekscytujący. Weszła do domu. Rodzice oglądali jakiś program naukowy, więc po cichu weszła na górę i skierowała się do swojego pokoju. Była naprawdę bardzo zmęczona. Wzięła tylko krótki prysznic, przebrała się w piżamę i wskoczyła do łóżka. Nie musiała długo czekać na sen. Po chwili znajdowała się już w krainie Morfeusza. Następnego dnia znowu obudziła się o 5.30 , szybko zjadła śniadanie i wybiegła z domu prawie łamiąc sobie przy tym nogi. Szła w kierunku szkoły od jakichś dobrych pięciu minut, gdy nagle obok niej zatrzymał się biały Nissan. Zza szyby wyjrzał Niall i powiedział :
- Wskakuj mała.
Bez zastanowienia wsiadła do samochodu.
- Cześć wszystkim! - przywitała się.
- Hej! – odpowiedział Harry z siedzenia, z przodu.
- Witaj Sweety – powiedział Louis siedzący obok niej – jak minęła noc?
- Ok. A tobie?
- Też – odparł.
- Ej Łakotka, musimy jeszcze podskoczyć pod jakąś restauracje, bo tam są Zayn i Liam.
- Aha, dobra – potem już nikt się nie odzywał. Wszyscy byli wsłuchani w piosenkę Eda Sheerana „Photograph". Dziewczyna uwielbiała ten kawałek. Był on taki pouczający i wpadał szybko w ucho. Po paru minutach Horan zatrzymał auto pod jakąś kafejką. Tam czekali już na nich chłopcy. Gdy wsiedli, przywitali się ze wszystkimi i teraz cała paczka jechała do akademii. Kiedy zaparkowali już na parkingu szkolnym, Łakotka szybko wysiadła z samochodu, ponieważ nie chciała aby przylepa zobaczyła ją z nimi. Jednak się nie udało.
- Hej przystojniaku! – zamruczała Paula, przytulając się do Louisa. Ten jednak nie odwzajemnił uścisku. Collins nie chciała tego oglądać, więc ruszyła w kierunku wejścia do budynku. Niestety zatrzymał ją głos Harrego, mówiący:
- Ej Sweety, dokąd idziesz?
- Yyy... Do szkoły. Muszę sobie przypomnieć notatki – odparła.
- Zostawcie tę nudziarę, ona musi się uczyć – rzekła z rozbawieniem przylepa, która teraz stała pomiędzy Niallem a Zaynem i trzymała ich za ręce jak mała dziewczynka.
- Dobra, to zobaczymy się później – rzekł Liam i posłał jej ciepły uśmiech. Łakotka tylko go odwzajemniła i zniknęła we wnętrzu szkoły. Gdy zmierzała korytarzem do klasy, usłyszała jakiś głośny hałas i krzyki. Pobiegła w kierunku dźwięków. Nagle stanęła jak wryta. Jej oczom ukazała się dziwnie zanana jej dziewczyna, która była bita przez jakiegoś mięśniaka. Kiedy nieznajoma na nią spojrzała, coś w niej pękło. To przecież jest Marcela! – zawołała jej podświadomość.
- Zostaw ją! – krzyknęła Łakotka i odepchnęła chłopaka.
- Odwal się! – warknął oprawca i popchnął blondynkę tak, że aż ta upadła. Nagle przed nią wyrósł Louis, który uderzył mięśniaka. Ten zatoczył się w tył i zaliczył glebę.
- Widzę, że mamusia nie nauczyła, że nie bije się dziewczyn – wycharczał w stronę leżącego. Odwrócił się i podał rękę Łakotce. Ta złapała za dłoń i już po chwili stała na nogach.
- Miałaś rację, że przyciągasz kłopoty – szepnął.
- Mówiłam – odparła. Dopiero teraz zauważyła, że całe zdarzenie obserwowało około dwudziestu osób, w tym chłopaki i przylepa, która wyglądała na mocno wkurzoną. Nagle obok niej stanęła jej przyjaciółka.
- Nic ci nie jest? – zapytała wysoka blondynka o wspaniałych, głębokich oczach koloru morskiego.
- Marcela! – krzyknęła zarzucając ręce na szyję koleżanki i mocno ją przytulając.
- Bo mnie udusisz – jęknęła ściskana zbyt mocno.
- Przepraszam – oderwała się.
- Może nas przedstawisz – zaproponował Niall, który teraz stał przy nich z chłopakami. Cały ten tłum już zniknął razem z przylepą.
- Yyy... Tak jasne. Poznajcie moja przyjaciółkę Marcele. Marcela poznaj Zayna, Nialla, Louisa, Harrego i Liama – mówiła wskazując kolejno na chłopaków.
- Hej – przywitali się. W tej chwili zadzwonił dzwonek na lekcję. Wszyscy rozeszli się do swoich klas. Marcelina przeniosła się do tej szkoły i była w klasie z Łakotką.
- Tak się cieszę, że mam cie tutaj – powiedziała szczęśliwa Collins – a tak w ogóle, to dlaczego ten chłopak cie zaatakował?
- Wpadłam na niego przypadkiem a ten się strasznie wkurzył. Jak ty w tej szkole wytrzymujesz?
- Sama nie wiem, od dwóch dni znam tych chłopaków. Oni są naprawdę fajni.
- Tak, ten Niall to prawdziwy oreos – zaśmiały się na wspomnienie, jak nazywały przystojnych chłopaków.
CZYTASZ
Piękne istoty || Louis Tomlinson ~ One Direction
RomanceHistoria jak każda inna. On - typowy zły chłopiec, żyjący imprezami, dziewczynami, alkoholem, używkami... Ona - typowa dobra dziewczyna, żyjąca książkami i własną imaginacją... Wieczność, która podobno trwa wiecznie. Uczucie, które podobno uskrzydl...