Rozdział 21

152 4 0
                                    

Łakotka:

Obudziły mnie promyki światła, wdzierające się do moich oczu. Mozolnie je otworzyłam, polowi przyzwyczajając się do panującej jasności. Kiedy w końcu, oswoiłam się ze światłem, przed mój ekran, wskoczyła przystojna twarz Louisa. Uśmiechnęłam się mimowolnie, na ten obraz, ale zaraz potem przypomniałam sobie o wczorajszym wieczorze i powodzie, dla którego chłopak tutaj śpi. Najdelikatniej jak umiałam, podniosłam rękę anioła, która spoczywała na moim brzuchu i wyślizgnęłam się z łóżka. Skierowałam się do łazienki. To co ujrzałam w lustrze, nieco mnie przeraziło. Moja warga była napuchnięta, chyba do granic możliwości. Oczy czerwone a łuk brwiowy, pokryty zaschniętą krwią. Powoli zaczęłam przemywać rany. Potem wzięłam prysznic, ubrałam dresy i luźną koszulkę i weszłam z powrotem do pokoju. Louisa już tam nie było. Niepewnie wyszłam z sypialni, obawiając się, że spotkam dziewczyny. Jednak nic takiego się nie stało i bezpiecznie dotarłam do kuchni, gdzie byli już wszyscy chłopcy. Nie rozumiem, dlaczego oni tak wcześnie wstają. Weszłam nieśmiało do pomieszczenia i się przywitałam:

- Cześć.

Wszystkie oczy skierowały się w moja stronę, co mnie trochę speszyło.

- Cześć – odpowiedzieli chórem.

- Jak się masz? – zadał pytanie Lou.

- Jest ok – nie wiem, czy go nie okłamałam.

- Co zjesz? – zapytał Niall, podchodząc do mnie z szerokim uśmiechem.

Oni chyba wiedzą. – pomyślałam – No tak, Lou na pewno im powiedział.

- Co zrobisz – odwzajemniłam uśmiech.

- Boli? – spytał Zayn, pokazując na rozcięcia.

- W sumie to nie. – odparłam obojętnym głosem i zajęłam wolne miejsce, obok Harrego – Słuchajcie nie chcę martwić dziewczyn, tym co się wczoraj wydarzyło, więc proszę nie mówcie im. I tak mi jest głupio, że wy o tym wiecie – nienawidziłam swojej nieśmiałości. Tak zazdrościłam Marcelinie, która była taka odważna.

Narracja w 3 osobie:

- Bez potrzeby. – odezwał się Liam – No dobrze, ale ślady na twojej twarzy mówią same za siebie.

- Powiem, że wpadłam w drzwi.

- Nie uwierzą ci w to – oznajmił przekonany Hazza.

- Ostatnio, każdy uwierzył – dodała i od razu tego pożałowała.

- Coś ty powiedziała? – Louis, podszedł do niej bliżej. Mimowolnie się skurczyła i rzekła ze spuszczoną głową:

- To znaczy, te rany od drzwi wyglądały podobnie do tych, więc może by się na to nabrały.

- Nie wydaję mi się, aby to łyknęły. I nawet nie myśl, aby wmówić im, że się przewróciłaś, bo to już kompletnie wyssane z palca – ostrzegał lokowaty.

- To co ja mam im powiedzieć? – jęknęła.

- Prawdę – odparł spokojnie Niall.

- No tak, teraz wchodzi Marcela, a ja jej mówię: Cześć Mar. Pięknie wyglądasz, a tak w ogóle to wczoraj Alex chciał się do mnie dobrać, a ja nie chciałam, dlatego go odepchnęłam, a on nie wtedy uderzył. Ale spokojnie, był tam Louis i mnie obronił. Co zjesz na śniadanie? – cytowała z lekką ironią w głosie.

- No doba, to nie brzmi najlepiej, ale na pewno wiarygodniej, niż drzwi czy podłoga – zaśmiał się Zayn.

- Uff... Dlaczego moje życie jest takie skomplikowane? – narzekała. Nagle po domu, rozniósł się dźwięk dzwonka do drzwi. Zrezygnowana, zsunęła się ze stołka i poszła otworzyć. Kiedy nacisnęła na klamkę i rozsunęła wejście, jej oczom ukazał się nie kto inny jak Alex. Nie chciała go oglądać, dlatego szybko zamknęła drzwi. Za późno. Wstawił stopę miedzy futryną a kantem, blokując zamknięcie. Dłonią pochyłą wrota i wszedł do domu.

Piękne istoty || Louis Tomlinson ~ One DirectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz