Rozdział 40

105 4 0
                                    

Dziewczyny oglądały film już może z dwadzieścia minut, kiedy nagle usłyszały głośny hałas. Zignorowały go i próbowały się skupić na ekranizacji.

- Lou, zacznij krzyczeć na mój znak – zarządził Zayn, który wraz ze wszystkimi chłopakami stał u podnóża schodów.

- Po co? – zapytał.

- Cóż, Łakotka jest naiwna i widać, że się o ciebie martwi - wyjaśnił Malik - zresztą z wzajemnością – dodał pod nosem, za co został spiorunowany wzrokiem.

- Aaaaaaaaa! Pomocy! – nagły wrzask Louisa, zdezorientował Collins, która zeskoczyła z łóżka i podeszła do drzwi.

- A ty gdzie się wybierasz? – zapytała Danielle – Oni na pewno udają.

- Tak wiem, ale chce mi się pić. Idę na dół – wyszła z pokoju zanim ktoś mógłby ją powstrzymać. Trochę ją okłamała, bo naprawdę zaniepokoiło ją wołanie chłopka. Na korytarzu było ciemno. Po omacku ruszyła w kierunku schodów i powoli z nich schodziła. Gdy była już na samym dole, rozejrzała się dookoła, lecz niczego nie widziała, ponieważ otaczała ją wszechogarniająca ciemność.

- Chłopaki? – odezwała się niepewnie.

Zaczęła iść w kierunku kuchni, ale bark oświetlenia wcale jej nie ułatwiał. Kiedy dotarła do ściany, na której był włącznik światła, nacisnęła go, jednak nic się nie stało.

- To nie jest śmieszne – powiedziała głośniej i po omacku weszła do kuchni. Kliknęła włącznik, a jej oczy oślepiła jasność. Gdy się do niej przyzwyczajała, ktoś złapał ją od tyłu i przyciągnął w swoją stronę, tak że oparła się o nieznajomego plecami. Nagle w jej głowie pojawiła się scena sprzed kilku dni, gdzie jakiś mężczyzna najpierw ją uśpił, a potem porwał i rzucił do rzeki. To wszystko do niej wróciło i wywołało paniczny wybuch strachu. Zaczęła głośno krzyczeć i się wyrywać, jednak silne ręce ją skrępowały, a tuż przy uchu usłyszała szept:

- Spokojnie. To ja, Lou.

Ten krótki przekaz sprawił, że natychmiastowo się uspokoiła, ale serce nadal waliło jej jak oszalałe. Szatyn pozwolił, aby obróciła się w jego stronę.

- Przepraszam, nie wiedziałem, że aż tak się wystraszysz.– tłumaczył – Ale tak właściwie to Zayn mi kazał.

- Co ja? Co ja? – oburzył się Malik, podchodząc do nich. Reszta chłopaków zrobiła to samo – Ja tylko chciałem, abyś ją troszeczkę nastraszył, a nie wywołał taki stan – wskazał rękę na blondynkę.

Louis miał tak wielką ochotę, aby ją przytulić, jednak tego nie uczynił, ponieważ nie chciał, aby dziewczyna się speszyła, bo w końcu chłopaki nie wiedzą, że są razem.

Kurde, od kiedy Louis Tomlinson nie chce, aby jakaś dziewczyna się przy nim speszyła? – zadał sobie retoryczne pytanie – Ale zaraz, to nie jest jakaś tam dziewczyna. – skarcił siebie – To moja dziewczyna – kiedy o tym pomyślał, jego serce szybciej zabiło, a w brzuchu pojawiły się motyle.

Łakotka Dragonesty – moja dziewczyna – powtórzył sobie.

- Mam nadzieję, że dziewczyny się nabiorą, że jesteś w opałach – powiedział Harry.

- Co takiego? – zadziwiła się.

- Pamiętasz nasz zakład, Sweety? – spytał Zayn – Oglądacie horror, a raczej one oglądają, więc im na to nie pozwolimy, bo chcemy ten masaż, rozumiesz?

- Yyy... Chyba tak, ale one się nie nabrały na wrzaski Lou.

- Cóż, ty się dałaś złapać, a twój krzyk na pewno, którąś przywoła – uśmiechnął się cwaniacko – A i jeszcze jedno, ty już nie oglądasz, więc robisz któremuś z nas masaż.

Piękne istoty || Louis Tomlinson ~ One DirectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz