Rozdział 10

162 6 0
                                    

Jak najszybciej się dało, wstała z kolan Louisa. Przylepa jeszcze jej nie dostrzegła, wiec jest światełko w tunelu.

- Idę do łazienki – bąknęła szybko i pognała do toalety.

- Co jej się stało? – zapytał zdezorientowany Harry, patrząc na Tomlinsona. Ten tylko wzruszył ramionami.

- Lou! – dało się słyszeć radosny głos Pauliny. Dziewczyna wraz ze swoimi koleżankami podeszła do ich stolika – Co ty tutaj robisz? – zapytała przesłodzonym głosem, robiąc maślane oczka.

- Siedzę – odpowiedział poirytowany.

- Ha ha – zaśmiała się wymuszenie – no przecież widzę – dodała z uśmiechem na twarzy, na który leci podobno każdy facet.

- Głupie pytanie, głupia odpowiedz – zaćwierkał. Anielica zrobiła dziwny grymas, po czym spojrzała na Marcele, siedzącą na kolanach Nialla.

- Słodko razem wyglądacie. – powiedziała pokazując na nich palcem – Gdzie zgubiłaś tego cukiereczka?

- Chodzi ci o Łakotkę? Jest w łazience – odpowiedziała Marcelina.

- W łazience, powiadasz? A gdzie ona siedziała? Przecież nie ma tu wolnego miejsca.

- Na kolanach Louisa – wypalił Zayn.

- Oh, doprawdy? Wiecie co? Ja idę do toalety, zaraz wrócę – poinformowała dziewczyna, po czym skierowała się w stronę ubikacji. Kiedy weszła do pomieszczenia, dostrzegła Collins, która była odwrócona do niej tyłem i myła ręce. Podeszła do niej cicho i chwyciła za tył głowy. Dziewczyna jęknęła.

- Chyba powiedziałam ci, że masz się trzymać z dala od Louisa – szepnęła jadowicie do jej ucha – ale najwidoczniej do ciebie nic nie dociera – krzyknęła po czym, mocniej złapała ją za włosy,  uderzając głową Łakotki o porcelanowy zlew. Anielica głośno jęknęła. Miała rozwalony łuk brwiowy i wargę a z nosa ciekła jej krew. Upadła na kolana.

- Jeśli zobaczę cię przy Lou, to cie zabije, rozumiesz suko? – warknęła, po czym opuściła łazienkę, zostawiając szesnastolatkę w kałuży czerwonej cieczy. Po kilku chwilach wstała i poczuła ogromny ból głowy. Musiała się jakoś ogarnąć.

- Ty już jesteś a Łakotki nadal nie ma. Co ona tam robi? – zapytała Marcela.

- Brzuch ją boli – odpowiedział słodko Paula – chyba się czym zatruła.

- Lepiej do niej pójdę – oznajmiła Stark.

- Nie, nie. Powiedziała, żeby się nie martwić bo zaraz wróci.

- Aha. No dobra – powiedziała tamta.

Kiedy Łakotka przemyła twarz i zatamowała krwotok z nosa, musiała coś wymyślić, aby wydostać się z tej restauracji nie zauważona przez towarzyszy. Wymyśliła, że wyjdzie ostrożnie z Nado's a potem napisze do Marceli, że źle się czuję i wróciła do domu. Plan był genialny, gorsze wykonanie, ale i tak wyszła z powodzeniem i wróciła do domu.

- Gdzie ona się podziała? – zapytał zdezorientowany Harry, kiedy dowiedział się, że dziewczyna zniknęła. Nagle do Marceliny przyszła wiadomość.

- Hej, jestem w domu. Źle się czuję. Przepraszam, że wam nic nie powiedziałam – przeczytała na głos.

- No to wszystko się wyjaśniło – powiedziała usatysfakcjonowana Paula – chodźmy na kręgle! – krzyknęła i złapała Louisa za rękę, prowadząc go w stronę wyjścia. Wszyscy poczłapali się za nimi. Potem jeszcze dołączyły się Livi, Danielle i Darcy. Wszyscy się świetnie bawili.

- A gdzie jest ta słodka dziewczynka? Jak ona ma na imię... Landrynka? – zapytała Darcy.

- Łakotka – zaśmiała się Danielle.

- Uczy się, no bo wiecie, to taka nudziara i kujon – dodała jedna z przyjaciółek Pauli.

- Wcale nie, źle się czuła i dlatego wróciła do domu.

- To przykre. Naprawdę fajna z niej dziewczyna. Polubiłam ją – powiedziała Livi.

- Tak, Sweety jest cudowna – oznajmił Niall, po czym dał mokrego całusa w policzek Marceli.

- Sweety? – spytała z uśmiechem na twarzy Darcy.

- No, mówimy tak, bo Louis zaczął ją tak przezywać i już tak zostało – odpowiedział jej Zayn.

- Pasuje do to do niej – oznajmiła Danielle.

- My też tak uważamy – dodał Liam.

Niedziela upłynęła Łakotce dość spokojnie. Cały dzień leżała w łóżku. Nie odbierała telefonów ani od Marceli, ale od chłopaków. Zastanawiała się, skąd oni maja w ogóle jej numer.

W poniedziałek, nie poszła do szkoły. Ślady pobicia były bardzo dobrze widoczne. Nie chciała odpowiadać na żadne pytania. Mamie powiedziała, że się przewróciła. O dziwo połknęła to kłamstwo. Jednak wiedziała, że w akademii nikt by w to nie uwierzył. Kolejne dni także spędziła w domu. Kiedy Marcela przychodziła do niej, jej matka ja spławiła.

- Dlaczego nadal nie ma Łakotki? – zapytał, któregoś dnia Liam.

- Nie wiem – odpowiedziała Marcelina – nie odbiera ode mnie telefonów i nie chce ze mną rozmawiać. Martwię się o nią.

- To dziwne, ode mnie też nie odbiera – wtrącił zamyślony Louis.

- Mam pomysł. Pójdźmy dzisiaj do niej – zaproponował Niall.

- Dobra, jestem za – powiedział Lou.

- Ja też – rzekli wszyscy.

Jak pomyśleli, tak też zrobili. Po lekcjach udali się do domu dziewczyny. Podjazd był pusty, co sygnalizowało, że jej rodziców nie ma w domu. Postanowili nie pukać tylko od razu wejść do środka. Kiedy byli już wewnątrz budynku, usłyszeli odgłosy dobiegające z kuchni, wiec się tam skierowali. Ich oczom ukazał się niska blondyna, stojąca do nich tyłem i przyszykowująca sobie coś do jedzenia. Kiedy odwróciła się w ich stronę, pierwsze co zobaczyli to wielka rana na łuku brwiowym i wardze i trochę posiniaczona twarz. Dziewczyna z przestrachu upuściła talerz z jedzeniem, który się rozbił.

- Co wy tu robicie? – zapytała nadal stojąc z dziwną miną.

- Ja mam lepsze pytanie, – zaczął Zayn – co ci się stało?

- Yyy... przewróciłam się.

- Tak. Na pewno. – powiedział z kpiną Louis – Dlaczego ty cały czas kłamiesz?

- Nie kłamie – krzyknęła.

- To jakim cudem, twoje rany wyglądają jak po pobiciu? – odezwała się w końcu Marcela. Po jej minie, można było wywnioskować, że dopiero teraz odzyskała świadomość.

- Po prostu. Potknęłam się i upadłam na schodach. Wiecie jakiego ja mam pecha. Dlatego tak wyglądam.

- To dlaczego nie odbierałaś od nas telefonów? – spytał Harry.

- Nie odbierałam, ponieważ pytalibyście się dlaczego nie ma mnie w szkole, a nie chciałam was okłamywać – w końcu i tak to robię - pomyślała.

Sądząc po minach wszystkich, chyba jej uwierzyli. Tylko Louis, patrzył na nią podejrzliwym okiem i obserwował wszystko co robiła. On raczej nie łyknął tych kłamstw.

- Napijecie się czegoś? – zapytała.

- Soku – odpowiedzieli.

- Ok. Zaraz wracam – powiedziała i skierował się do kuchni.

- Pomogę ci – powiedział Tomlinson.

Kiedy wyjmowała szklanki z szafki, czyjeś ręce oparły się po obu stronach jej tali, na blacie. Ona zaś została przyciśnięta do tego blatu. Poczuła na szyi ciepły oddech Lou.

- Powiesz mi w końcu prawdę? – wyszeptał jej do ucha. Czuła jak jego klatka, piersiowa, która była przyklejona do jej pleców, systematycznie się porusza.


Piękne istoty || Louis Tomlinson ~ One DirectionOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz