Prolog

2.7K 61 6
                                    

Ciemność..

Biorę nagły chłyst powietrza. Mrugam kilkotronie , by przyzwyczaić oczy do mroku . To co widzę wywołuje u mnie zdumienie . Przecieram oczy kilkakrotnie i dalej nie mogę  otrzeźwieć to co widzę.

Znajduję się w metalowej klatce , która porusza się z zawrotną prędkością i jedzie cały czas w górę.

Klatka wypełniona jest po części pudłami. Widzę na nich jakiś napis , lecz jest zbyt ciemno żebym mógł  go odczytać .

Myślę nad tym co tu się dzieje i próbuje sobie coś przypomnieć . Jestem w szoku nie pamiętam niczego. KOMPLETNIE NICZEGO. W mojej głowie jest tylko pustka .

Próbuje wstać , lecz moje próby kończą się fiaskiem. Metalowa klatka jedzie coraz szybciej i szybciej. Nie zapowiada się na to żeby zwolniła .

- Pomocy ! - wołam lecz znikąd odpowiedzi. Krzycze i błagam kilkakrotnie o pomoc.Dalej nic.

Klatka zaczyna zwalniać oraz trząść na wszystkie możliwe strony.

Tak kochanie , tylko tego brakuje żebyś rozpadła w drobny mak i zabrała mnie ze sobą w nicość .

Widzę jasnosc.

Czy ja umarłem ?

Góra metalowej klatki się otwiera a słońce przeraźliwie razi mnie w oczy. Muszę przyslonic oczy ręką żeby cokolwiek zobaczyć .

Nademną stoi tak na oko 30 nastolatków , o różnym wyglądzie , wieku , kolorze skóry , różnią się budową , wzrostem i odcieniami koloru włosów .

Nagle do metalowej klatki wskakuje gburowty chłopak , z nieprzyjemnym wyrazem twarzy chyba się nie polubimy. Wciskam się w kąt windy , a nastolatek podchodzi do mnie i lustruje mnie wzrokiem .

- Gally co tam masz ? - woła jakiś chłopak z góry .

- To fleja - odpowiada mu niejaki Gally i zaczyna rzec a inni mu wtórują .

Siłą wyciąga mnie z klatki ,  która mnie przywiozła . Upadam na twarz , co pobudza śmiechy nastalatków .

- Przyda się kuchni !

- Pomyj jak nic !

- Ale krótas pokazał klasę !

Krótas ? Co to za słowo , co one do jasnej cholery znaczy .

Po paru minutach wstaje i przepycham się obok grubego, czarnoskórego nastolatka i biegne przed siebie tak szybko jak tylko mogę .

-Mamy biegacza ! - słyszę krzyk jednego z chłopaków  zmieszany z śmiechem jego towarzyszy .

Widzę jakąś szczelinę w 70 metrowym murze i biegne jeszcze szybciej w ich stronę .

70 metrowych murów ?!

Nagle tracę równowagę i padam na ziemie. A rozjuszeni nastolatkowie jeszcze bardziej wybuchają śmiechem .

Ciekawe ,który to juz raz dzisiaj. Ah tak nie liczyłemm , co za szkoda .

Wstaje szybko i przypatruje się całemu otoczeniu. Znajduję się w jakieś strefie ?

Obracam się dookoła i mój szok się pogłębia . Całe to miejsce jest otoczone przez ogromne mury , które gdzie niegdzie są porośnięte bluszczem . Owe , przeogromne mury mają cztery szczeliny w sobie , lecz tylko jedna jest otwarta .

Czuje uścisk na barkach . Obracam głowę i widzę jak chłopak , który "wyciągnął " mnie z metalowej klatki prowadzi mnie do jakiś bambusowych krat ,  które następnie otwiera i spycha mnie za nie . Upadam na ziemie .

Pewnie to ich więzienie .To jestem udupiony. Przeklęty na wieki wieków .

*******************
Oto moje pierwsze opowiadanie 😁
I jak się podoba ?
Jeśli tu jesteś daj o sobie znać ! 😉

Goodbye to yesterday 〰 l TMR FF lOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz