Seventeen

478 27 10
                                    

*Minho*

- To nic Minho, to ni...- zaczęła słabym głosem, a z jej nosa leciała krew.

- Trzymaj się,już niedługo się otworzą.- próbowałem dodać jej otuchy,lecz nie za bardzo mi to wychodziło.

- Wiesz Min...To chyba ten moment, w którym pasuje się pożegnać, co nie?- na jej twarzy pojawił się grymas, a jej oddech stawał się coraz cięższy.

Po tych słowach oczy dziewczyny gwałtownie się rozszerzyły, a z klatki piersiowej zaczęła płynąć krew. Dziewczyna leżała w posoce, która z każdym momentem się powiększała.

Na końcu korytarza znajdowało się tuzin buldożerców, którzy rozszarpywali ciało Thomasa.

Po otwarciu wrót, do labiryntu wszedł wściekły Andy,który złapał mnie za kark i wprowadził na sam środek strefy . Koło mnie stworzył się krąg sztamaków, którzy się co rusz przekrzykiwali.

-To twoja wina !

-To ty ją zabiłeś!

- Zamknąć go znów tam na noc!

- Zepchnąć z urwiska!

Nie wiadomo skąd koło mnie pojawił się Jace, który w ręce dzierżył nóż.

- Zasługujesz na to samo fuju! - po tych słowach zadał mi śmiertelny cios.

Kiedy udało mi się wyrwać z tego śni, wstałem ja poparzony i zacząłem rozwalać wszystko to co znajdowało się w pokoju moim i Newta. Od pięciu nocy w mojej głowie pojawia się ten sam widok wykrwawiającej się Arii i jej mętny,pusty wzrok,kiedy życie opuszczało jej ciało; rozszarpywanego Thomasa przez tuzin buldożerców; Andiego, który w życiu nie był tak brutalny jak w tym koszmarze; szaleńczy, a zarazem triumfujący wzrok Jacea, kiedy zadawał mi śmiertelny cios.

Zsunąłem się po ścianie i założyłem dłonie na głowie. Patrzyłem na pokój, który wyglądał gorzej niż po pobojowisku. Zdecydowanie sobie nie radzę. Ja Minho,opiekun zwiadowców,jeden z najszybszych biegaczy nie daje sobie rady ze świadomością, że już nie będę mógł zobaczyć jej pięknych,ciemnych oczu, usłyszeć śmiechu z jej ust i obelg pod moim adresem,kiedy jest na skraju wytrzymałości. Najgorsze jest, że odkąd trafiła pod opiekę plastrów,ani razu nie odwiedziłem jej. To ja miałem być tą osobą, którą powinni wyciągać stamtąd siłą, a ja natomiast jak tchórz od tego czasu zamknąłem się w pokoju i ani razu nie wyszedłem wywietrzyć dupska.

Basta. Skończyło się. Muszę stawić czoła swojemu największemu lękowi, którym jest zobaczenie jej na skraju wykończenia. Ale zanim to zrobię muszę sie ogarnać,a przede wszystkim muszę się napić, bo nie dam rady zrobić tego na trzeźwo.

************

Po wzięciu lodowatego prysznica mój umysł trochę oprzytomniał. Fizycznie czułem się lepiej, ale jebana psychika zostawiała dużo do życzenia. Najlepiej by było to wszystko pierdolnąć to wszystko i uciec jak najdalej od zmartwień.

Kiedy byłem gotowy, wyszłem z prowizorycznej łazienki i udałem się do królestwa Patelniaka, aby znaleźć specjalność Galliego i uchlać się do nieprzytomności.

Chciałem zapomnieć.A czego chciałem zapomnieć? Jej mętnych, bez wyrazu oczów, które spoglądały na mnie i powoli mnie zabijały odbierając mi nadzieję.A nadzieją była ona. A teraz ją tracę.

Z amoku wyrwał mnie odgłos dochodzący z kuchni. Po tym kogo tam zastałem nieposądzałbym. W szafkach szperał Thomas, który nie robił sobie nic z tego,że hałasuje tak,iż mógłby obudzić wszystkich buldożerców w swojej norze. Odchrząknąłem,a chłopak podskoczył i zasądził głową w drzwi od szafki.

Goodbye to yesterday 〰 l TMR FF lOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz