*Aria*
Od spalenia pokoju mam minęy trzy dni, a my dalej nie znaleźliśmy tej zdradzieckiej purwy. Nie chciałabym s skórze tego szkodnika, który to zrobił. Ma przynajmniej szczęście, że wszystkie mapy zostały przeniesione i są bezpieczne w innym miejscu.
Tylko co to purwa da skoro stąd nie ma cholernego wyjścia?
Tak, chyba każdy ze zwiadowców pogodził się z tym, że jesteśmy tu zamknięci jak zeschłe sardynki w zerdzewiałej puszce po śledziach..
Dlaczego nikt nie przekaże tego reszcie streferów ? Zapewne dlatego, iż nikt z wtajemniczonych nie ma serca odebrać im nadziei, która w nich jeszcze żyje.
Ale czy sami się nie domyślili się tego ?
Podobno nadzieja umiera ostatnia, ale ona umarła we mnie pierwsza po powrocie wspomnień, które nadal nie są kompletne. Można powiedzieć, że są tylko szczątkami dawnego życia. Niepotrzebnego życia, które nie już nigdy nie wróci.
Od mojej ostatniej "wycieczki" po labiryncie minęły już około dwa tygodnie. Ostatecznie mogę stwierdzić, że brakuje mi tego po purwie. Wtedy czułam się przynajmniej potrzebna do czegoś,a teraz ? Siedzę na dupie uziemiona przez pewnego chinola i gamonia zwanego też moim bratem. Szczylniaki zabronili mi tam wbiegać, ale kto by przejmował się ich zbędną paplaniną ?
Zresztą, mamy teraz w strefie gorsze problemy od ich nic niewartych zakazów. Odkąd w strefie pojawiła się Teresa, pudło nie zjechało w dół. Teraz możemy polegać tylko na sobie i tym co uda nam się samym wychować. Na jakiś czas nam to wystarczy, a później co ? Będziemy zjadać samych siebie ?
Do zamknięcia wrót zostały jeszcze dwie godziny, a Minho wraz z Thomasem zdążyli już wrócić. Nie powiedzieli nic, tylko kazali zebrać się za kilka minut w pokoju , w którym znajdują się mapy. Nikt ze streferów oprócz zwiadowców, Newta i Albiego nie wie, iż wszystkie mapy są całe i bezpieczne.
Po upływie piętnastu minut dwójka zwiadowców zaszczyciła nas swoją obecnością. W teraz nowym Pokoju Map panowała cisza, której nikt nie przerywał. Na twarzy Thomasa i Minho błąkał się uśmieszek.
- No dobra, co tak bardzo ważnego macie nam do powiedzenia. - odezwał się w końcu Newt, który westchnął.
- Lepiej usiądźcie na swoich płaskich tyłkach, bo ta wiadomość powali was z waszych krzywych nóg.- przemówił tym razem Minho, a jego wypowiedź wywołała u mnie prychnięcie. - Thomasku, oznajmij im tą wesołą nowinę.
- Znaleźliśmy wyjście, ale..- nie owijając w bawełnę odezwał się Tommy,ale mu przerwałam.
- Coś czuje, że nam się to nie spodoba. - po wypowiedzeniu tych słów zajęłam miejsce na skrzyni w rogu pomieszczenia, w którym się znajdowaliśmy.
- Siedź cicho aniołku i nie przyrwaj.- zacmokał Minho, na co ja przewróciłam tylko oczami.
- Tak jak mówiłem, znaleźliśmy prawdopodobnie wyjście, tylko to rzeczywiście wam się nie spodoba...-ponownie głos zabrał Thomas.
- Thomas,ja piertole wysłów się w końcu.- tym razem odezwał się zniecierpliwiony Alby, który do tego czasu siedział cicho.
- Wyjściem jest Urwisko.- powiedział na jednym wydechu brunet.
Na twarzy Newta zagościło zdziwienie, natomiast Alby nie ukrywał swojego szoku.
- Wow, aniołku zamknij te usteczka bo jeszcze mucha ci wleci.- odezwał się chinol po dłuższej chwili ciszy, a ja dopiero wtedy zauważyłam, że mam szeroko rozwarte usta.
CZYTASZ
Goodbye to yesterday 〰 l TMR FF l
Fanfic-Co oznaczała ta podróż? Ile nocy i dziwnych poranków trwa ten obłęd? -Ale co teraz? Co będzie dalej? Jest zbyt pokręcony by żyć i zbyt rzadki by umrzeć...