Rozdział 22. Śmiech to zdrowie.

4.2K 247 3
                                    


Z dnia na dzień czuję się coraz lepiej. Eryk się mną opiekuje tak jakbym była śmiertelnie chora. A przecież nie jestem.
Ciągle jednak nie mogę wstać z łóżka, bo mój opiekun mi zabrania.
Dowiedziałam się, że Ashton się oświadczył. Za tydzień jedziemy do Genovii poznać jego wybrankę. Mam nadzieję, że nie okaże się jakimś błąd plastikiem. Bo jak tak to nie dostaną mojego błogosławieństwa.
Właśnie jestem w trakcie jedzenia obiadu, gdy słyszę pukanie do drzwi. Po otrzymaniu pozwolenia do środka wchodzi uśmiechnięty od ucha do ucha Eryk.

- Z czego się tak cieszysz?

- Dlatego, że mam najpiękniejszą żonę na świecie.

- Aha, bo ci w to uwierzę. Powiedz prawdę.

- No dobra, z tego co udało mi się dowiedzieć to...- przerwał na chwilę, co mnie bardzo zdenerwowało, w ogóle dość często się teraz denerwuje.- to twój ojciec, a mój kochany teść ma niedługo zamiar oddać koronę Ashtonowi.

- To chyba dobrze. No nie?

- Tak, to nawet bardzo dobrze bo jak twój brat zostanie królem możliwe, że udzieli nam pomocy w walce z buntownikami.

- Czyli nic się nie poprawiło?- zapytałam ze smutkiem.

- Niestety nic, ale mam pewien pomysł na rozwiązanie tego problemu. Tylko jedyną przeszkodą jest parlament, który nie chce się zgodzić aby go wdrożyć w życie.

- Ale nie chodzi o to aby niewinni ludzie umierali, prawda?

- Prawda, to jest bardziej dyplomatyczne rozwiązanie problemu. Jak sama wiesz ja nie jestem za użyciem siły przeciwko innym ludziom. W moim planie chodzi o to aby znaleźć kompromis. Czyli, my im zaproponujemy na przykład jakieś dodatkowe wsparcie finansowe, a oni zaprzestaną swoich działań.

- A co będzie jeśli na to nie przystaną?

- Prawdopodobnie grozi nam wtedy wojna, której chciałbym uniknąć.

- Oby się na to zgodzili. Kiedy masz zamiar im to zaproponować?

- Możliwie jak najszybciej. Jeszcze dzisiaj wyślę do nich mojego posłańca, aby zaproponował spotkanie.

- Ale chyba nie będziesz musiał tam jechać prawda?

- Możliwie to będzie nieuniknione. Jeśli jednak oni zgodzą się tu przyjechać to zagrożenie będzie o wiele  mniejsze, bo w pałacu jest wielu strażników.

- To lepiej żeby się zgodzili, bo nie chcę aby ci się coś stało.- powiedziałam wstając ze swojego dotychczasowego miejsca i usiadłam Erykowi na kolanach.

- Ja też nie chcę aby się coś stało albo mi albo tobie- powiedział po czym delikatnie uniósł moją brodę i otarł spływające łzy.- Nie płacz kochanie, nic się takiego nie stanie.- po tych słowach wpił się w moje usta i zaczął mnie całować. Chwilę później otrząsnęłam się z szoku i oddałam pocałunek pogłębiając go dodatkowo. Nie mam pojęcia ile to trwało, ale po upływie może kilku minut w pokoju rozległ się głośny gwizd.

- Uuuuu. Sory, że przeszkadzam w tak ważnej chwili, ale Wasza Wysokość jest już trochę spóźniony na posiedzenie rady.- powiedział Filip najlepszy przyjaciel mojego męża, a zarazem jego zaufany doradca.

- Nic się nie stało Filipie- powiedziałam próbując ukryć moje czerwone policzki, chowając głowę w zagłębienie szyi Eryka.

- Dobrze, zaraz przyjdę.- powiedział mężczyzna, próbując nie parsknąć śmiechem.

- No i nici ze wspólnego popołudnia, kochanie.- powiedział.

- To nic, kiedyś to dokończymy.

- Mam nadzieję, że jeszcze dzisiaj- odpowiedział i na koniec jeszcze raz mnie pocałował. Tylko ten pocałunek trwał o wiele krócej od poprzedniego. Po chwili uniósł mnie na rękach i obrócił się razem ze mną wokół własnej osi, a ja śmiałam się w najlepsze.

- Jak to mówią, śmiech to zdrowie- zacytował Eryk, po czym położył mnie na łóżku.

- Do zobaczenia, kocie!- zdążyłam krzyknąć zanim całkowicie zniknął za drzwiami.

Siedziałam chyba z dwie godziny czytając książkę, a gdy już mnie oczy zaczęły boleć, postanowiłam, że zrobię sobie chwilę przerwy. Narzuciłam na siebie szlafrok i ruszyłam w stronę korytarza. Chodziłam dość długo po zamku i gdy już nogi odmawiały mi posłuszeństwa zawróciłam w drogę powrotną do pokoju. Przeszłam nie mniej niż trzy kroki i poczułam ogromny ból w dole brzucha, skuliłam się, a potem już straciłam przytomność.

Eryk pov.

Siedziałem już dobre kilka godzin na tym posiedzeniu i prawdę mówiąc nie słuchałem nikogo tylko myślałem o Kat, którą musiałem zostawić samą w pokoju. Nagle drzwi się otworzyły, a w nich stanął gwardzista. Podszedł do mnie pewnym krokiem i gdy już stał wystarczająco blisko, abym tylko ja usłyszał co ma mi do przekazania. Odezwał się.

- Wasza Wysokość- skłonił się- Królowa straciła przytomność na jednym z korytarzy, znalazła ją jedna z pokojówek. Obecnie Jej Wysokość znajduje się u siebie w komnacie wraz z doktorem.- skończył mówić, a mi się chyba serce zatrzymało. Szybko wstałem, wywracając przy tym krzesło, które wcześniej zajmowałem i bez słowa ruszyłem w kierunku naszej sypialni.

I jak się podoba? Liczę na gwiazdki i komentarze.

Znaleźć Czas Na Miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz