- Wasza Wysokość, pora wstawać chyba panienka nie chce się spóźnić na własny ślub?- powiedziała Jose budząc mnie ze snu.
- Nie mam takiego zamiaru.- powiedziałam podrywając się na równe nogi i pędząc w stronę łazienki.
Po kąpieli przyszedł czas na manicure. Moje paznokcie zostały pomalowane na jasny odcień kremu i na serdecznym paznokciu została przyklejona delikatna, biała koronka. Włosy zostały mocno zakręcone i ułożone w wysokiego koka dodającego mi paru centymetrów. Makijaż miałam delikatny. Potem przyszedł czas na moją suknię ślubną która nie powiem dość sporo waży. Gdy chodzi się w takich sukienkach ważne jest aby iść i się nie wypierniczyć. Na sam koniec zostały buty, wysokie szpilki w śnieżno białym kolorze. Po ich założeniu do drzwi ktoś zapukał. Mary poderwała się aby je otworzyć. Do pokoju wszedł mój kochany brat Ashton, który jak mnie zobaczył głośno zagwizdał co wywołało na mojej twarzy szeroki uśmiech.
- Moja siostra z dnia na dzień coraz piękniejsza. Mam nadzieję, że nie zwiejesz z przed ołtarza bo będę miał na głowie nie tylko twoje zaginięcie ale i zrozpaczonego niedoszłego pana młodego. Powiedz, że mi tego nie zrobisz.
- Obiecuję!- powiedziałam z ręką na sercu.
- To dobrze, bo ten maruda, twój już za godzinę mąż przed chwilą mało nie eksplodował i takie rzeczy opowiadał, że zacząłem się martwić o mojego przyszłego zięcia- powiedział mój tata wchodząc do pokoju. Jemu również mało szczęka nie opadła gdy mnie ujrzał. Tak samo było w przypadku Dominica i Krisa. Po chwili rozmowy odezwał się jeden z braci:
- No brygada! Na nas już czas- powiedział Ashton i cała trójka wyszła. Za nimi podążyły też moje pokojówki, krawiec i fryzjer. Więc zostałam sam na sam z moim tatą.
- Córciu.- powiedział i zbliżył się do mnie- nie martw się wszystko będzie dobrze, a mama byłaby na pewno z ciebie dumna. Jakbyś wiedziała jakie ona miała plany przed ślubem…
- Jakie, powiedz mi tato, proszę…
- No dobra. Twoja mama na dzień przed ślubem miała zamiar skoczyć z balkonu, a to po to aby sobie nogę złamać i nie pójść do ołtarza. Niestety w tej samej chwili pojawiłem się ja i odwiodłem ją od tego pomysłu. Była tak na mnie zła, a że wiedziała jak bardzo mi na niej zależy podczas przysięgi tak długo przetrzymywała powiedzenie ,, TAK’’ , że aż się ksiądz zdenerwował i miał odpowiedzieć za nią, a ona w ostatniej chwili potwierdziła przysięgę. Potem w sekrecie mi to powiedziała, a ja śmiałem się w niebogłosy.
- Tak, to rzeczywiście byłoby śmieszne. Tato mogę też tak zrobić?
- Ty chcesz żeby ten Eryk nam na zawał zszedł?
- Nie mam zamiar go tylko trochę postraszyć.
- No dobrze jak uważasz, tylko nie trzymaj go zbyt długo w niepewności.- powiedział tata po czym podał mi ramię i wyszliśmy z pokoju kierując się w stronę białej limuzyny, która zawiezie nas prosto pod katedrę.
Podczas jazdy nie odzywałam się tylko pogrążona w swoich myślach siedziałam i czekałam aż dotrzemy na miejsce. Z zamyślenia wyrwał mnie głos taty mówiący o tym, że już dojeżdżamy. Pierwszy pod katedrą wysiadł mój tata, następna w kolejce byłam ja. Po wyjściu z samochodu udaliśmy się do wejścia. Po przekroczeniu progu usłyszałam marsz weselny. Dam sobie rękę uciąć, że cała się trzęsłam z nerwów, nie mam pojęcia czego ja się tak boję przecież to Eryk powinien się bać, a nie ja. Nawet nie zobaczyłam kiedy doszliśmy z tatą do końca nawy głównej. Ujęłam rękę Eryka i razem poszliśmy pod ołtarz na który czekał na nas biskup.
- Zebraliśmy się tu dzisiaj aby złączyć związkiem małżeńskim tych dwojga, młodych ludzi. Nie przedłużając- powiedział po czym zwrócił się do mnie.
- Czy ty Katherine Marie Rose Williams bierzesz sobie tego oto Eryka Lancaster za męża i ślubujesz mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuścisz aż do śmierci?
- Ja… ja... - zaczęłam niepewnie i od razu zobaczyłam strach w oczach Eryka i mało nie wybuchłam śmiechem- Tak, biorę go sobie za męża ślubując mu miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że go nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący, w trójcy jedyny i wszyscy święci. Amen.
- Dobrze. Teraz ty młodzieńcze- powiedział biskup po czym zwrócił się do Eryka.- Czy ty Eryku Charle Anthonie Lancaster bierzesz sobie za żonę tę oto Katherine Wiliams i ślubujesz jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuścisz aż do śmierci?
- Tak, biorę ją sobie za żonę ślubując jej miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że jej nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże wszechmogący, w trójcy jedyny i wszyscy święci. Amen.- po tych słowach wymieniliśmy się obrączkami.
- A zatem ogłaszam was mężem i żoną, a teraz uklęknijcie.- powiedział biskup po czym podszedł do króla Aarona i zdjął z jego głowy koronę.- Mianuję ciebie Eryku Lancester na króla Avalon. Rządź tym krajem sprawiedliwie tak jak to czynili twoi przodkowie i szanuj tradycje rodzinną.- po tych słowach nałożył na głowę Eryka koronę i pobłogosławił go. Następnie podszedł do królowej i jednym ruchem zdjął z niej piękny, złoty diadem wysadzany diamentami. Gdy to uczynił udał się do mnie i mówiąc prawie to samo co przy Eryku i nałożył diadem na moją głowę.
Po chwili można było usłyszeć hymn państwowy. W tym czasie zdążyliśmy się podnieść i obrócić w stronę zebranych gości. Na twarzach mojego taty można było zobaczyć dumę, a na twarzach braci… no cóż było wiele emocji, ale górowała radość. Gdy odwróciłam głowę w stronę moich już teściów dostrzegłam to samo co na twarzy taty. Elizabeth nie potrafiła powstrzymać łez co wywołało u mnie lekki uśmiech. Razem z moim już mężem udaliśmy się powoli w stronę wyjścia z katedry. Na zewnątrz zebrało się dużo ludzi, którzy gdy tylko nas zobaczyli zaczęli wiwatować i składać życzenia. Po zejściu ze schodów udaliśmy się do czekającego na nas samochodu- białego Porsche! Po 15 minutach dotarliśmy na lotnisko, z którego mamy polecieć na nasz miesiąc miodowy. Nie mówię, że się trochę nie boję bo w końcu lecimy samolotem setki metrów nad ziemią. Więc kto na moim miejscu by się nie bał. Po spotkaniu z pilotem zajmujemy swoje miejsca i czekamy na pozwolenie do startu. Siadam Erykowi na kolanach i wtulam się w jego tors. On obejmuje mnie swoimi ramionami po czym pyta.
- Boisz się. Co?
- Trochę…- powiedziałam jeszcze mocniej tuląc się do niego, dlatego że samolot wystartował, a ja tak panicznie boję się latać.
- Już dobrze, pewnie jesteś zmęczona tymi wydarzeniami, zresztą tak samo jak ja. Śpij już moja żonko.- powiedział po czym pocałował mnie lekko w czubek głowy.
CZYTASZ
Znaleźć Czas Na Miłość
FantasiObietnica mająca osiemnaście lat wiąże życia dwójki obcych sobie ludzi. Chociaż jest to od wieków znany i praktykowany sposób znalezienia sobie męża, Kate nie jest łatwo. Nastroje rodziny wokół są różne, a wrogowie nigdy nie śpią. Warto pamiętać o...