Rozdział 4. Poznawanie siebie i atak.

9.3K 364 6
                                    


Razem z Erykiem wyszłam do ogrodu. Zaczęliśmy spacerować alejkami aż w końcu Eryk odezwał się pierwszy

- Co pomyślałaś jak mnie pierwszy raz zobaczyłaś?- O w mordę! Co ja mu teraz powiem

- Pomyślałam, że Ashton nie miał racji co do ciebie.

- Jak to nie miał racji?

- No normalnie. Przed śniadaniem spotkałam go na korytarzu. Powiedziałam mu, że się boję, a on na to, że mam się nie martwić. Mówił, że widział cię wczoraj i masz ponad 60 lat, jesteś garbaty i brzydki. To dlatego na śniadaniu się wywalił. Podłożyłam mu nogę w odwecie za jego słowa.- gdy skończyłam już mówić Eryk tak po prostu zaczął się niekontrolowanie śmiać.

Tak głośno, że aż przykuliśmy tym uwagę pobliskich gwardzistów.

- Przestań się tak śmiać bo się dziwnie na nas patrzą!

- Wstydzisz się mnie?

- Nie, nie o to mi chodzi, po prostu dziwnie się czuję gdy tak na nas patrzą!- powiedziałam zakłopotana.

- Rozumiem.

- Dobrze, to powiedz mi teraz ty co myślałeś gdy mnie pierwszy raz zobaczyłeś.

- Ok. Pomyślałem sobie, że jesteś piękną, na pewno równie inteligentną i skromną dziewczyną. Przynajmniej tak opisywali cię twoi bracia. Mówili też, że zawsze masz swoje zdanie i dążysz do obranego celu.

- Nie wierzę! Moi bracia tak o mnie mówili? Musiałeś im coś chyba podać żeby to powiedzieli. Nie przypominam sobie, aby mieli się z wami spotkać.

- Wczoraj jak przyjechaliśmy to wyszli się przywitać razem z waszym ojcem. Powiedzieli, że się źle poczułaś, i dlatego nie przyszłaś. Jakoś nie chciało mi się w to wierzyć, dlatego w czasie kolacji opuściłem jadalnię pod pretekstem zmęczenia po podróży i poszedłem ciebie szukać. Wystraszyłem się, że nie będziesz chciała się ze mną spotkać albo co gorsza uciekłaś. Zapytałem jakąś pokojówkę gdzie możesz teraz być, a ona mi powiedziała, że prawdopodobnie w stajni. Wiec tam też się udałem i akurat zastałem cię ćwiczącą skoki przez przeszkody. Stanąłem pod drzewem i patrzyłem, a jak się obróciłaś w moją stronę schowałem się za nie. Potem wróciłem do pałacu.

- Tak myślałam, że mnie ktoś obserwuje ale nie byłam pewna.- powiedziałam z uśmiechem.

- Mam pomysł. Może zagramy w 20 pytań. Co ty na to?

- Ok. Ja pierwsza. Ulubiony kolor? Mój to fioletowy.

- Granatowy. Ulubiony sposób na nudę? Ja to często jeżdżę na motorze i biorę udział w wyścigach samochodowych.

- Gra na fortepianie i jazda konna. Na serio jeździsz motorem?

- Tak ale nie odbiegaj od tematu. Teraz twoje pytanie.

- Ok. Jaki masz samochód? Ja mam białe Porsche.

- Masz samochód?

- Tak ale nie odbiegaj od tematu.- ostrzegłam go i razem wybuchliśmy śmiechem. Coś czuję, że się dogadamy.

- Ok, ok. Ja mam Audi A4.

- Oooooo, kolego jaki samochód.

- Wiem na 18 od kumpla dostałem. Teraz moja kolej. Coś czego nie lubisz. Ja nie lubię niedoskonałości.

- A ja nie lubię chamstwa.

- Ooooo koleżanko!

- Nie papuguj mnie!- ostrzegłam go z uśmiechem na ustach.

- Dobrze, przepraszam Waszą Wysokość- ukłonił się teatralnie w moją stronę.

- Przeprosiny przyjęte...

I wtedy gdy miałam dodać coś jeszcze ktoś biegł w naszą stronę z krzykiem, że jesteśmy atakowani przez jednego z naszych lordów i jego wojsko. Razem z Erykiem ruszyliśmy biegiem w stronę pałacu ale ktoś zagrodził nam drogę i był to we własnej osobie lord Marryweader. Szczerze mówiąc nienawidzę tego gościa i gdyby nie to, że jestem dobrze wychowana to bym mu już nie raz przywaliła i to porządnie. W tym samym momencie kieruje w naszą stronę, a dokładniej w moją stronę pistolet i gdy już ma pociągnąć za spust zostaje pociągnięty do tyłu i to przez kogo? Przez samego króla Avalon! Aaron zaczął coś krzyczeć ale nic z tego nie zrozumiałam. Eryk pociągną mnie w stronę pałacu, a ja ledwo co szłam w tych butach o bieganiu nie wspominając. Wbiegliśmy do pobliskiego schronu ( ja oczywiście ze szpilkami w ręku) gdzie byli już wszyscy oprócz naszej trójki.

- Dobrze, że jesteście tak się o was martwiliśmy- zaczęła mówić królowa Elizabeth.

- Nic nam nie jest. Tylko jakiś szaleniec nam drogę zagrodził i zaczął do nas celować, ale w porę zjawił się ojciec i go unieszkodliwił. Naprawdę nie masz się o co martwić mamo.- zapewniał ją Eryk.

Ja w tym czasie podeszłam do swoich braci zapytać jak to możliwe, że przedarto się na teren pałacu.

- Jak oni się tu dostali? Przecież na każdym kroku stoi straż.

- Nie mam zielonego pojęcia ale pewnie mają tutaj jakiegoś szpiega bo zaatakowali wtedy gdy warta się zmieniała.- powiedział Dominic.

- Ale kto może być tym szpiegiem?

- Podejrzewacie kogoś? - zapytał król Aaron podchodząc do mojego ojca.

- Na razie nie ale trzeba mieć oczy i uszy szeroko otwarte. Raczej odwołamy albo przełożymy nasz wyjazd na północ.

- I tu się z tobą zgodzę- odezwał się generał Meachel.

- Dobrze, że nic się nie stało bo jakby moja żona żyła to ja byłbym już martwy.- po tych słowach wszyscy wybuchliśmy śmiechem.

Po paru godzinach spędzonych w schronie mogliśmy już wyjść na zewnątrz. Na pierwszy rzut oka nic się nie stało ale gdy weszliśmy do holu miałam ochotę krzyknąć.

Znaleźć Czas Na Miłość Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz