Rozdział 11.

742 49 8
                                    

   Weekend minął. W ciągu tych dwóch lub trzech dni zdołałam odwiedzić Kate w szpitalu, nauczyć się potrzebnych mi zagadnień na ostatni sprawdzian przed rozpoczęciem się ferii zimowych oraz porozmawiać na video chacie z Hayes'em. Od Eliota nie otrzymywałam żadnych wiadomości. Rodzice byli pochłonięci pracą oraz starszą córką. Nie przeszkadzało mi to. Przez większość czasu po szkole miałam cały dom wyłącznie dla siebie. Oczywiście dla Teodora również. Utrzymywałam porządek w mieszkaniu oraz przygotowywałam sobie sama posiłki. W końcu za kilka lat miałam zostać pełnoletnią kobietą. Musiałam być odpowiedzialna i samodzielna.

   W poniedziałkowy poranek ledwo wstałam z łóżka. Oglądałam do późna różne filmy lub vlogi na Youtube. Gdy jednak zdałam sobie sprawę, że tamtego dnia był ostatni dzień szkoły, nabrałam sił, żeby odpowiednio się do niego przygotować. Kilka minut później siedziałam w kuchni przy stole i jadłam jajecznicę. Mama stała przy lodówce i zakreślała coś różowym mazakiem na planie jej obowiązków.

– W czwartek poszłam do trenera i zdecydowałam się na dołączenie do drużyny. – powiedziałam ciszej, ponieważ dalej nie byłam pewna, jak miała się nasza relacja.

– Będziesz grała w koszykówkę? Tak jak Eliot?

– No tak. – mruknęłam.

– Dawno go u nas nie widziałam. – stwierdziła, popijając kawę z czarnego kubka.

– Może dlatego, że znalazł sobie nowego przyjaciela... – posmutniałam.

– Pokłóciliście się? – dopytała, spoglądając na mnie.

– Może nie od razu pokłóciliśmy, ale on mnie zastąpił. Nie rozmawia już ze mną ani nic. – wbiłam wzrok w blat stołu.

– Może to wyjdzie na dobre.

– O czym mówisz?

– Może znajdziesz jakiś innych przyjaciół. Eliot widocznie nie był tym prawdziwym. Prawdziwy przyjaciel by cię nie zastąpił kimś innym. – spojrzała na mnie.

– Ale i tak mam nadzieję, że mu to przejdzie. Przez to siedzę sama na stołówce lub nie mam towarzystwa podczas przerw. – napiłam się gorącej herbaty.

– A ten chłopak co tutaj kiedyś był? Harry, tak? – zapytała.

– Hayes. – poprawiłam ją. – On nie chodzi do naszej szkoły. Poza tym skoro już o nim mówimy, to chciałabym się, o coś ciebie zapytać. – mruknęłam zestresowana. – Mogłabym pojechać do niego na kilka dni?

– Mia, ale ledwo go znasz. – stwierdziła wystraszona. – Widziałam chłopaka raz, ty zapewne też maksimum trzy i chcesz do niego jechać?

– Ale mamo ja go...

– Myślisz tylko, że się znacie. Jest obcy. A co jeśli zrobi ci krzywdę? – wybałuszyła na mnie oczy.

– Przesadzasz. – fuknęłam.

– Przykro mi, ale wątpię, że się na to zgodzimy. Nawet nie wiemy, gdzie on mieszka. – odłożyła kubek do zlewu i go umyła.

– W Greensboro. – oznajmiłam smutnym tonem głosu.

– Nie wiem. Nie wiem. Pytaj się ojca. – machnęła dłonią.

   Wiedziałam, że już na pewno nie będę mogła jechać. Hayes i mój tato nawet się nie poznali, więc to, że on zawiezie swoją małą córeczkę do nieznajomego chłopaka, musiałoby być cudem od Boga. Mój wyjazd był skreślony. Zdawałam sobie z tego sprawę.

✔ ruby » hayes grier & tom hollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz