Rozdział 8.

692 45 2
                                    

   Sama nie wiedziałam, jakim cudem wstałam rano i poszłam do szkoły. Nie spotkałam żadnego członka rodziny, jedynie naszego ulubionego domownika – labradora Teodora. Moje oczy błagały o kolejne kilka godzin snu. Od wieczornych łez powstały pod nimi duże worki i wciąż opadały mi powieki. Być może tego dnia to właśnie ja wyglądałam jak trup.

   Nie widziałam w domu ani Kate, ani mamy, ani ojca. Jedynie z kim miałabym ochotę gadać, to właśnie z tatą. Jedyną deską ratunku został mi właśnie on. Zaczynałam się bać o zdrowie mojej siostry. Mimo że jej szczerze ze swojego serca nienawidziłam, to zapłakałabym się, gdyby ona zmarła. Nie wiedziała, jak bardzo powstrzymywanie się od jedzenia i ta cała jej dieta mogły wyrządzić szkody w jej organizmie. Bałam się. Martwiłam się. O kogo? O człowieka, który od zawsze traktował mnie jak pomiot lub rzecz.

   Lekcje w szkole mijały, a nikt nie zwracał uwagi, jak bardzo zmęczona byłam. I bardzo dobrze. Nie miałam ochoty nikomu się tłumaczyć. Byłam zaskoczona jedynie faktem, iż Eliot przyszedł do szkoły dopiero na trzecią lekcję. Zaraz potem pierwszy raz zamieniłam z nim słowo tamtego dnia, gdy jedliśmy lunch.

– Oszalałeś? Jak się trener dowie, że ominąłeś sprawdzian z biologii u dyrektora, to cię wyrzuci z drużyny. – szepnęłam nerwowo.

– Mia, wyluzuj. – zaśmiał się. – Wszystko jest pod kontrolą.

– O której i czym wczoraj wróciłeś? – zapytałam, jedząc kanapkę.

– Autobusem. Razem z Lucasem zjedliśmy w knajpie burgery. Były zajebiste. – zaczął przeglądać Facebooka na swoim telefonie.

– Za to ja nie miałam super wieczoru... – posmutniałam, przypominając sobie o rozmowie z mamą.

– Serio? – mówił, nie spoglądając na mnie.

– Tak. – wzdychnęłam ciężko. – Moja mama uznała, że Kate jest kompletnie zdrowa i pewnie, że mam paranoję. Poza tym mam teraz z nią na pieńku...

– To super. – zaśmiał się, nie odrywając wzroku od telefonu i bawiąc się zamkiem błyskawicznym od swojej bluzy.

– Super? – wybałuszyłam na niego zaskoczona oczy.

– Co? Ymm... Nie. – pokręcił głową. – Muszę iść. – wstał od stołu i zarzucił na ramię plecak. – Narka.

– Na razie? – mruknęłam, unosząc brwi.

   Zjadłam do końca kanapkę i również udałam się na spacer po szkole, wykorzystując czas, który miałam tylko dla siebie. Mijałam szkolne szafki dziesięcioklasistów, jedenastoklasisów, a na samym końcu dwunastoklasistów. Doszłam, aż na salę gimnastyczną, na której nikogo nie było. Skonana weszłam do szatni, aby spokojnie usiąść i pomyśleć. I tak miałam mieć następną lekcję z trenerem.

   Wyciągnęłam telefon i pierwszy raz chciałam napisać wiadomość do Hayes'a. Jednak uznałam, że to za wcześnie. Nie miałam w ogóle pomysłu, o czym chciałam mu powiedzieć. Nie miała ochoty go zadręczać głupimi wiadomościami, które jedynie zapychały czas. Poza tym chłopak na pewno nie życzył sobie, abym zawracała mu głowę, bo zapewne sam był teraz w szkole. Cholera, byłam kompletnie sama i to wszystko było moją winą. Nie Kate, nie Eliota, ani żadnego innego człowieka. Wyłącznie moja wina.

   Cisza obijała się o kąty ścian. Słyszałam zaledwie głosy uczniów w oddali.

   A co gdyby tak skończyć z tym wszystkim? Nikogo nie ma. Nikt mnie nie widzi. Nie uratuje. Skończę i zostawię wszystkie problemy.

   Nie.

– Nie myśl nawet tak... – upomniałam się w myślach.

   Usłyszałam huk dochodzący z łazienek, które były tuż przy szatni dziewcząt. Zabrałam swój plecak i powoli wstałam z ławki, na której siedziałam. Otworzyłam drzwi od łazienek i ujrzałam dziewczynę. Znałam ją. Była to Kate.

   Rzuciłam plecak w kąt pomieszczenia i podbiegłam do mojej siostry. Była nieprzytomna. Przeklinałam w głowie, nie wiedząc, co robić. Próbowałam ją ocucić, lecz na nic. Zerwałam się i wyprułam z szatni, kierując się w stronę korytarza. Przy wejściu na salę gimnastyczną zderzyłam się z naszym trenerem. Dziękowałam sobie w myślach, że go znalazłam.

– Moja siostra zemdlała! – krzyknęłam, łzawiąc.

– Co?! – spojrzał na mnie zaskoczony. –  Gdzie ona jest?

– W łazienkach, niech pan jej pomoże! – zaczęliśmy biec w stronę szatni dziewcząt.

   Czułam się jak w piekle. Bałam się, że Kate umrze. Że stracę jedyną siostrę. Serce biło mi z każdą minutą coraz mocniej i mocniej. Gdy dobiegliśmy do łazienek, trener kucnął przy Kate i próbował ją ocucić. Pochylił się nad jej twarzą, aby sprawdzić, czy oddycha. Stałam przerażona, zasłaniając usta.

– Dzwoń po pogotowie!

✔ ruby » hayes grier & tom hollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz