Rozdział 21.

467 34 0
                                    

   Kilka dni później miałam ochotę zrównać cały świat z ziemią, aby tylko zakończyć już wszystkie konflikty ze znajomymi. Byłam bardzo zdenerwowana. Możliwe też, że przez zbliżającą się miesiączkę lub MOŻLIWE, że przez ciągły napływ spraw. Zważając na to, że przez poznanie swojej kuzynki Naomi oraz rozmowę z trenerem, próbowałam twardo trzymać się na nogach, aby nie popaść w żadne schorzenia, w mojej głowie w dalszym ciągu siedziała natrętna myśl, żeby w końcu pogadać z jednym z największych ignorantów, jakiego miałam czelność poznać. Z Eliotem Johnsonem.

   Pełna emocji (być może negatywnych) i goryczy wsiadłam do miejskiego autobusu, chcąc odwiedzić chłopaka w jego domu. Nie odpowiadał na moje pieprzone telefony, nie odpisywał na moje cholerne wiadomości, ani nie kontaktował się z moją starszą (już w tamtym momencie mniej cholerną) siostrą, gdy ta również prosiła o spotkanie. Myślałam, że wtargnę do jego domu, zrobię istny bałagan i powiem wszystko, co miałam na myśli na jego temat.

   W chwili, gdy wysiadałam z miejskiego autobusu i kierowałam się w stronę domu rodzinnego Johnsona, nie zdawałam sobie sprawy, że ja również nie byłam świętą osobą. Robiłam powolne kroki, aby zdążyć wszystko sobie przemyśleć. To, co robiłam w przeszłości oraz to, co chciałam powiedzieć przyjacielowi.

   W trakcie całego zamieszania związanego z Kate, z Tomem oraz z Hayes'em, czułam, że traciłam lub nawet już dawno straciłam tę ważną więź, którą tak długo próbowałam pielęgnować z Eliotem. Bałam się, że ktoś wtargnie z brudnymi buciorami w naszą przyjaźń i miałam zupełną rację, jednak mijając sąsiednie domy, które wyglądały na pozór prawie identycznie, pytałam sama siebie, czy ja również zachowywałam się fair?

   Rzeczywiście. Ktoś wtargnął w naszą przyjaźń. Od razu obwiniałam o to Lucasa. No bo przecież to on nagle pojawił się w kinie, to on nagle zainteresował sobą Eliota, to on ukradł mi przyjaciela. Lecz czy było to prawdą?

   W kinie pojawił się również Hayes. To Hayes zabrał mnie Eliotowi. To on mnie zainteresował bardziej niż Eliot, który co prawda mógł mieć do mnie w głębi serca żal, że wybrałam kogoś zupełnie nieznajomego z internetu, niż prawdziwego przyjaciela, którego poznałam w dość trudnej dla mnie sytuacji.

   To Hayes ukradł mnie, a Lucas ukradł Eliota.

   Kręciłam niezadowolona głową. Przecież to by wszystko nie miało miejsca, gdybym od razu zareagowała i chciała troszczyć się zarówno o relację z Johnsonem, jak i z Grierem. Nie umiałam podzielić się na kilka osób, bo zazwyczaj dawałam drugiej odejść. Tak samo oddaliłam się od Hayes'a, gdy poznałam Toma. Istny paradoks.

   Co miałam powiedzieć Eliotowi, gdy go ujrzę?

   Przeprosić go za swoje postępowanie, czy raczej pokazać, kto naprawdę zawinił? A może to ja naprawdę zawiniłam? Może to wszystko moja wina, a Lucas do niczego się nie przyczynił? Może to ja byłam tak bardzo nieogarnięta i niedojrzała, że wybrałam na przyjaciela kogoś, kogo poznałam przez video chat.

   Może to całe zbiegowisko, które miało miejsce od tamtego pamiętnego popołudnia w naszym salonie, gdy zjawił się Alex, to wszystko było jedynie moją pieprzoną winą?

   Możliwe, że Kate wcale by nie wylądowała w szpitalu, a ja dalej trzymałabym się z Eliotem. Możliwe, że Toma poznałabym gdzieś później, a Kate zrozumiałaby swój błąd gdzieś później.

   Możliwe...

   Możliwe, lecz czy istniała szansa, że rzeczywiście wszystko mogłoby się potoczyć lepiej? A po co gdybać, skoro nie zmienimy przeszłości? Może powinnam się cieszyć z tego, co miałam, bo zawsze to lepsze niżeli stracenie wszystkich ważnych mi osób. Ale nie. Ja chciałam więcej i więcej, nie mogąc nacieszyć się tym, co miałam.

✔ ruby » hayes grier & tom hollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz