Rozdział 16.

698 44 4
                                    

   Następnego dnia obudziłam się zbyt późno. Przez wczorajsze swoje zawirowanie przed snem i ciągły napływ natrętnych myśli, zapomniałam ustawić w telefonie komórkowym budzik. Wstałam z łóżka prawie o godzinie dwunastej. Dla jednych dwie pełne godziny do przygotowania się do wyjścia na miasto, to bardzo dużo czasu, jednak jeśli w mojej sytuacji przez to niepełne sto dwadzieścia minut mam się ubrać, uczesać, przygotować posiłek i następnie go zjeść, posprzątać w domu oraz wyjść z psem na spacer, to życzyłam sobie powodzenia.

   Tamtego dnia ubrałam na siebie zwykłą czarną sportową bluzę z kapturem oraz jasne jeansy. Włosy ponownie rozpuściłam. Ostatnim zadaniem przed wyjściem, był spacer z Teodorem. Zwykle nie odchodziłam z nim zbyt daleko od domu, szczególnie tamtego dnia, gdy miałam tak mało czasu. Nie mogłam się doczekać powrotu Kate do domu. Dodatkowa para rąk bardzo by mi się przydała, a byłam pewna, że jeśli tamtego dnia wszystko pójdzie dobrze w sprawie jej przyjaźni z Rey i Tomem, to nasz konflikt się zmniejszy.

   Prócz odwiedzin w szpitalu, zaczęłam martwić się jeszcze jedną sprawą. Mianowicie Hayes'em. Nasza relacja się urwała, odkąd poznałam Toma. Rodzice nie pozwolili mi wyjechać do chłopaka, a on przez jakiś czas nie odwiedzał mnie. Oczywiście nie sugerowałam, że powinien przyjeżdżać do mojego domu KAŻDEGO dnia podczas ferii zimowych. Przecież byliśmy przyjaciółmi, a może nawet znajomymi. Chłopak, który miał tyle fanów, a w szczególności w tamtym rejonie, w którym mieszkaliśmy, miałby codziennie odwiedzać jedną, ledwo poznaną osobę? Biorąc pod uwagę, że mediom na pewno taka sprawa by się opłaciła. Miałam przed oczami nagłówki artykułów w internecie oraz pierwsze strony gazetek dla nastolatek z plakatami ich idoli: Hayes Grier ma nową dziewczynę? Kim jest nikomu nieznajoma nastolatka z paranoją w sprawie swojego imienia? Zobacz zdjęcia! Och, może bez wspominki o tej paranoi. Chociaż przyznam, że kamień mi spadł z serca, gdy od kilku dni nie słyszałam od nikogo wymawianego (lub też wymawianego w moich myślach) imienia Ruby.

   Kilkanaście minut później samochód Toma zaparkował przed moim domem. Gdyby w moim sąsiedztwie mieszkały starsze sąsiadki, które tylko obserwowałyby innych ludzi, to byłam pewna, że wzięłyby mnie i moją siostrę (ją szczególnie) za młode prostytutki. No bo halo? Rodziców w domu nie było całymi dniami. Ich córki co chwilę jeździły z innymi chłopakami, których również przyprowadzały do swoich domów. Może przesadzałam, ale nie wiadomo co roiło się w niektórych głowach.

   Wsiadłam do auta i zajęłam miejsce na przodzie. Rey siedziała na tyle po stronie kierowcy. Przywitała się ze mną, a po chwili ruszyliśmy.

   Dziewczyna była ubrana w granatowe legginsy i ciemno różową kurtkę z kapturem. Obok niej leżały zimowe nauszniki w kształcie puchatych serduszek. Uśmiechnęłam się, spoglądając na nie. Tom natomiast miał na sobie szarawą narciarską kurtkę oraz ciemne spodnie.

– Na jakiej ulicy jest ten szpital? – zapytał, kierując się w stronę skrzyżowania.

– Garden Street. – odpowiedziałam, przełączając radiostację. Na tamtej zaczęły lecieć reklamy.

– Wczoraj wpadłam na świetny pomysł. – usłyszałam entuzjastyczny głos Rey. Odwróciłam się i spojrzałam na nią. – Wspólne nocowanie.

– Lecę. – chrząknął pod nosem Tom.

– Wcale nie chciałam cię zapraszać. – zmarszczyła brwi. – Chodziło mi tylko o Mię.

– Całe szczęście. Oglądalibyśmy seriale z super przystojnymi ciachami, a później bilibyśmy się różowymi poduszkami. Przed snem zjedlibyśmy lody. To idealny wieczór. – mówił piskliwym głosem, udając swoją kuzynkę.

✔ ruby » hayes grier & tom hollandOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz