5.Trust no one

822 88 10
                                    

-Trafię do domu - odgryzła się.
- Cieszę się, ale wiesz, jest już 21 i  dosyć ciemno ... nie chcę cię mieć na sumieniu - a tak naprawdę " chce wiedzieć gdzie mieszkasz "
- Jak szlachetnie,ale chyba nie skorzystam- próbowała mnie wyminąć.
- To nie było pytanie- powiedziałem i skierowałem się do wyjścia.
Dziewczyna dalej stała w miejscu.
- Jakiś problem? - spytałem ją z uśmiechem.
- Poza tym, że nie mam przyjemności nigdzie z tobą jechać,to nie- Emily położyła ręce na biodrach. Te jej pyskate usteczka coraz bardziej mnie podniecają...
- Widzisz...nie masz za bardzo wyboru, więc albo grzecznie pójdziesz za mną, albo będę zmuszony ci pomóc- zacząłem pomału zbliżać się do brunetki.
- Dobra stój...sama pójdę- powiedziała i wyminęła mnie szybkim krokiem.
Szedłem za nią podziwiając zajebiste widoki na jej tyłek.
Otworzyłem drzwi pasażera zapraszając Emily do środka. Ta rzuciła mi gniewne spojrzenie i wsiadła....

EMILY POV

Po co ja się zgodziłam na tą podwózkę ( nie miałam wyboru)? Teraz będzie wiedział gdzie mieszkam. Oparłam głowę o szybę i wyłączyłam się myśląc o wszystkim z wyjątkiem Justina, co było cholernie trudne ze świadomością,że siedzę tuż obok niego i czując jego zapach.
- Halo...ziemia do złośnicy- odwróciłam głowę w jego stronę ignorując to, jak mnie nazwał.
- Czego ? - warknęłam
- Podasz mi jakiś adres, czy może pojedziemy do mnie? - oblizał wargi...jprd
- Po pierwsze w twoich snach a po drugie Wallstreet 15. Zrozumiałeś, czy coś powtórzyć? - zapytałam sarkastycznie.
Jego dłonie zacisnęły się na kierownicy. Wkurzył się...
- Jesteś w moim aucie, uważaj co mówisz- nie no kuźwa,nie wytrzymam.
- Przypominam Ci,że wcale nie chciałam tu być- odpyskowałam
- Szczegół- odpowiedział obojętnie
- Jasne- powiedziałam raczej do siebie i odwróciłam wzrok za okno.

Po 20 minutach wreszcie dojechaliśmy pod mój dom. Z prędkością światła odpiełam pas i chwyciłam za klamkę od drzwi, ale nie ustąpiły.
- Co jest? - spojrzałam pytająco na Justina
- Nie pożegnasz się?
- Elo- odpowiedziałam zniechęcona powracając do ewakuacji.
- Nie tak - uśmiechnął się chytrze i wskazał palcem na swój policzek
- Chciałbyś- założyłam ręce na piersi
- Dzięki mnie nie zostałaś ofiarą seryjnego gwałciciela, więc chyba mi się coś należy - przewróciłam oczami i i złożyłam szybki pocałunek na jego policzku...bardzo szybki.
- Zadowolony ?
- Mogło być lepiej, ale będziesz jeszcze miała okazję, żeby się poprawić- mrugną do mnie i odblokował drzwi. Patrzyłam na niego zdezorientowana ,ale gdy usłyszałam dźwięk blokady od razu wysiadłam.
Otworzyłam drzwi wejściowe i kiedy się obróciłam już go nie było.
Weszłam do środka, rzuciłam torbę...gdzieś i usiadłam na kanapie.
Wlepiłam wzrok w ekran wyłącznego telewizora...tak wiem, czasem jestem crazy.
Gdyby Lu zadzwonił wcześniej, że nie przyjdzie na trening, to nie musiałabym znosić tego aroganckiego dupka Justina.
A może nie było tak źle...
Jest mega irytujący, ale czasem chce mi się śmiać z jego tekstów, chodź tego nie okazuje, niech sobie nie myśli.
Ciekawe ,jak się zachowuje, kiedy nie jest palantem? Kiedy przybliżyłam się żeby dać mu tego całusa, poczułam zapach jego wody kolońskiej. Na samą myśl mimowolnie się uśmiechnęłam....kuźwa o czym ja myślę?! Przyłożyłem dłoń do ust, żeby się uspokoić. Justin to dupek, palant, idiota...tyle w temacie.

Już 21:40. Czas się myć i spać, bo jak się znowu spóźnie, to ten ciul na mnie doniesie, jeśli już tego nie zrobił.
Wzięłam szybki prysznic, przebrałam się w moją piżamę i odpłynęłam w objęcia krainy Morfeusza.

Pik! Pik! Pik!
Nieee! Nie ma bata, nie wstaje.
Przykryłam głowę poduszką ignorując dźwięk alarmu.....cisza.

Pik! Pik! Pik!
Nie no kuźwa, czemu to znowu dzwoni ?!
Podniosłam się na wpół przytomna i sięgnęłam po telefon. 8:30...O Fuck!
Mam na 9 być w starbucksie.
Wystrzeliłam jak z procy w stronę szafy.
Wezmę pierwsze lepsze ubrania i lecę do łazienki. Nie ma opcji, że się znowu spóźnie.

Po 8 minutach byłam już gotowa. Nawet zrobiłam mega szybki make up. Wow chyba pobiłam jakiś rekord.
Biegiem wzięłam torebkę ,kluczyki od auta i wyleciałam z domu po drodze zakluczając drzwi.
Droga zajęła mi ok 20 min.
Zaparkowałam pod kawiarnią. Mam jeszcze 2 minuty. Pędem ruszyłam w kierunku wejścia.
Cała zdyszana dotarłam do drzwi.
Na wstępnie przywitał mnie krzywy ryj Charliego, który szczerzył się jak chory psychicznie do póki mnie nie zauważył.
Wtedy znowu miał tylko krzywizne na twarzy.
Spojrzałam na zegarek. Równo 9:00. Yeah!
Przeszłam obok niego z triumfalnym uśmiechem rzucając szybkie cześć.
Byłam pewna, że powód jego szczerzenia się był fakt ,że znowu się spóźnię.
Haha, nic mi dzisiaj nie zepsuje humoru...

JUSTIN POV

- Jak to kurwa się nie udało?! - wydarłem się do telefonu.
- No stary były jakieś problemy na granicy i nie ma opcji, że dzisiaj przyjadą. - Kurwa mać! Kopnąłem z całej siły w nogę od krzesła. Złamała się...chuj.
- Ja pierdole, nie umiecie nawet tego dobrze zrobić?! Kurwa, czy ja wszystko muszę sam załatwiać?!
- Załatwimy to, ale najpóźniej za 2 dni- Nathan próbował się tłumaczyć, ale chuj z tego.
- Weź mi tu nie pierdol! Miało być na dzisiaj kurwa! - rozglądam się co jeszcze mogę rozpierdolić.
- Tak wyszło kurwa, no co mogę zrobić? Ryan próbuje gadać z tymi chujami ze straży granicznej, ale nic z tego.
- Mówiłem wam do chuja, żeby nie jechać przez główne przejście, tylko tym bocznym przez las. Ja pierdole,  kurwa,której części nie zrozumieliście?!- tępe pizdy.
- Był jakiś wypadek na tej drodze i wszędzie gliny- tłumaczył się.
- Przecież by was nie sprawdzali, bo był kurwa jebany wypadek. Mają w dupie, kto będzie przejeżdżał. No kurwa Nathan użyj czasem tego ryja.
- No sorry stary. Zdążymy przed wyścigiem.
Mamy jeszcze tydzień.- No wow kurwa
- Chuj z tego. Zanim je podrasujemy, to kurwa minie miesiąc....Dobra nie wkurwiaj mnie już. Za 2 dni widzę was z autami jasne ?!
- Masz to jak w banku.

Rozłączyłem się rzucając telefon na kanapę. O kurwa, ale się wkurwiłem.
Chłopaki mieli przejechać przez granicę z Kanady w nowych samochodach bez papierów. Tak sprowadzamy nowe fury na wyścigi. Ryana i Nathana znam prawie 10 lat. Jesteśmy tak jakby przyjaciółmi, ale czasem potrafią tak spierdolić sprawę, że nie panuje nad słowami. Inni są nowi w naszych interesach i dopiero muszą zapracować na moje zaufanie, co jest kurewsko trudne... w zasadzie niemożliwe.
Nie ufam ludziom.
Z rodziną nie utrzymuje kontaktów.
Przypomniałem sobie wczorajszy trening a raczej jego koniec...Emily.
Ma charakterek...
Wszystkie laski które do tej pory spotykałem to tylko puste plastikowe blondynki, które same pchają się do łóżka.
Dla mnie był to tylko sex, co noc z inną.
Ale pyskatych usteczek Emily nie zapomnę, powiem więcej...zamierzam ich spróbować, wkrótce....

❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤❤
Jest już 5 rozdział 😆
Nie byłoby go gdyby nie wy 😚😚😚
Dziękujemy za wszystkie wyświetlenia i gwiazdki 💕
Do następnego 😚
Love youuuuu 💓💓

Let Me Love YouOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz