80

8.3K 567 18
                                    

Zapewne spotkaliście się z objazdowym lunaparkiem, czyli wesołym miasteczkiem. Właśnie taki lunapark przyjechał do małego miasta - Fillintown. Od lat nie działo się tam nic ciekawego, więc wszyscy się cieszyli. Ale czy ta radość była na miejscu? Oprócz karuzel i kolejek górskich był tam gabinet… krzyczących ludzi. Oczywiście nie byli tam prawdziwi ludzie, ale figurki, małe posążki o dziwnych wyrazach twarzy – jakby krzyczeli. To właśnie ten gabinet był jedną z najczęściej odwiedzanych atrakcji. W ostatni dzień lata wesołe miasteczko miało wyjechać z miasta, z tej okazji urządzono festyn. Jak zwykle wiele osób weszło do gabinetu krzyczących ludzi, jednak tym razem wyglądało to trochę inaczej… W tym pomieszczeniu słyszalne były stłumione krzyki. Oczywiście ludzie myśleli, że to dla celów uatrakcyjnienia, ale nie mieli racji. Stary mężczyzna obsługujący gabinet zamknął drzwi przed nosami wychodzących. Zostali tam w środku. Cały czas krzyczeli, ale nikt ich nie słuchał. Po festynie lunapark wyjechał. Razem z ludźmi. Kiedy następnego lata rozłożyli się w innym mieście liczba figur w gabinecie krzyczących ludzi wzrosła… - Jeszcze tylko pięćset dwadzieścia cztery figurki i jestem uwolniony – rozbrzmiewał gruby głos. Głos mężczyzny obsługującego gabinet. - A te szczątki? Te szczątki ludzi, których zamknąłeś w podziemiu przed laty? One się nie liczą? – odparła kobieta obsługująca diabelski młyn? - Nie. Te szczątki to pożywienie dla mego ciała, a krzyk ludzi to pożywienie dla mej duszy. - Mylisz się, ty nie masz duszy – odparła kobieta. - Ty też nie. Przypomnij sobie o ludziach, którzy zginęli na diabelskim młynie

Horrorek Na WieczorekOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz