– No wyjdź Elenka... – głos Stathisa przeszył gęstą ciszę. Pale Man rozkopywał mężczyźnie drogę przez ciernie, w których ukryła się dziewczyna. Dlaczego teraz nagle nie jest ślepy?! Dlaczego teraz wszystko widzi, mimo że ona ma jego oczy?! Magnez ma w głowie czy jak?!
Ściskała kij jak tonący brzytwę. Musi dać radę.
Musi go zabić.Kiedy twarz stwora wyślizgnęła się zza roślin uderzyła kijem w sam jej środek. Na twarzy Pale Man'a powstał spory krwiak. Kolejny cios dodał drugi do kolekcji.
Potwór machnął dłonią z pazurzastymi palcami i trafił ją w policzek. Zignorowała kapiącą krew.
– Odejdź ode mnie – powiedziała groźnie, a Pale Man jakby przykucnął. Zaczął się wycofywać drobnymi kroczkami. Czyżby głos Syreny działał i na niego?
Rozszerzyły jej się źrenice, kiedy zobaczyła jak czarno-srebrna błyskawica przecina ciało monstrum przez całą klatkę piersiową. Krew lała się strumieniami, a Pale Man wił się w konwulsjach by w końcu runąć na ziemię.
– Przecież on jest nieśmiertelny! Jak... – pomyślała na głos, a Stathis się zaśmiał.
– Starter może zabić nawet takich- zachichotał mężczyzna – Już się boisz?
– Nie – zaprotestowała zamachując się kijem. Trafiła go w twarz a maska odleciała w dal, w kawałkach.
– Tak chcesz się bawić? – zmaterializował maczetę w sztucznej dłoni – Proszę cię bardzo!
Atak mu się nie powiódł. Wybiła się do góry i przyłożyła mu drugi raz w twarz, lecz tym razem maska go nie chroniła i stracił kilka zębów. Plując krwią kopnął zwłoki Pale Man'a na, których mało brakowało a dziewczyna by się potknęła.
Tym razem machnięcie maczety spowodowało nacięcie na jej ramieniu.
– Spójrz na siebie – Stathis wypluł z siebie te słowa z największą dozą pogardy, jaką potrafił – Wrak człowieka... A! Moment! Ty nie jesteś człowiekiem!
Jeśli myślał, że tak ją złamie to był w błędzie. Uderzyła kijem w sztuczną dłoń. Upuścił maczetę i zgiął się żeby pozbierać to, co zostało z kończyny. Przygwoździła go butem do podłogi, drugim zaś odbiła maczetę do siebie. Kij spoczywał teraz w prawej dłoni a maczeta w lewej.
Zamachnęła się kijem, cięła maczetą. I tak powtarzała pomimo jego błagań o litość.
– Przestań! – uzepił się kurczowo jej nogi – Boli!
Cios kija sprawił, że z dłoni została krwawa miazga a cięcie maczety odseparowało ją od reszty ciała. Krzyczał w jeszcze większej agonii niż zapamiętała z "Muchy".
– Zlituj się! – błagał, a ona w amoku dalej atakowała. Czuła przypływ siły spowodowany chęcią zemsty za to, co przeżyła, za to, co zrobił. Za to, że zaczął to piekło, że zginęli ludzie.
Wciąż pamiętała jak zachowywała się do ojca. Jak ostatnia zimna, bezduszna persona.
To była jej wina.
Poczuła ulgę, ale i szok, gdy zobaczyła to, co zrobiła.
Po raz pierwszy od czasu, gdy to wszystko się zaczęło, odebrała komuś z premedytacją życie.
Widziała się z perspektywy trzeciej osoby. Cała ociekająca krwią. Nie wiadomo czy to jej czy dwóch poprzednich oponentów. Otworzyła niemrawo plecak kalecząc palce zamkiem.
Oczy tam były. Całe i zdrowe, jeśli można tak powiedzieć.
– Starter nie żyje – powiedziała donośnie – Antagoniści są wolni.
Coś jej się udało.Tylko, dlaczego nie czuje się jak bohaterka?
Proste. Nie ma, czym się chwalić. Nieważne, co robisz, jak żyjesz tak się nie postępuje.
– Walking Disaster – przechrzciła się – Jestem teraz w pełni potworem.
Załkała. Wraz ze łzami ulotne stawały się także resztówki jej człowieczeństwa. Zielone oczy rozbłysły spod szkarłatu.
Pora wracać, zniszczyć artefakty.
Tak będzie najlepiej.

CZYTASZ
Death Wish
HorreurAnonim: "Jeśli nie udostępnisz tego w przeciągu dwóch godzin, antagonista z horroru który ostatnio obejrzałeś/aś zatruje ci życie" xMadAngelx: A jak antagonista poprosi o pomoc? Anonim: Chcesz się przekonać?! Coś skrzypi...Pierwsza rzecz po prawej t...