.:18:.

745 101 3
                                    

Nie zdążył.
Kiedy wbiegł w epicentrum cierni było już po wszystkim.
To, co zostało ze Startera mógł teraz dopiero rozpoznać.

Stahis.

Dlaczego wcześniej go nie przejrzał?! Dlaczego był takim idiotą?!

Elena leżała w pozycji embrionalnej, cała w krwi. Szkarłatny kij i maczeta do kompletu walały się po podłożu.
– Zabiłam go – usłyszał przeistoczony w skrzek głos dziewczyny – Katastrofa... Artefakty!
Chwilowy powrót normalnej psychiki nie dał jej siły by dalej się ruszać. Przeczołgała się parę metrów i runęła twarzą na podłoże. Usłyszał krzyk w podłogę.
– Katastrofa! – krzyknęła to raz jeszcze, kiedy próbował ją ruszyć – Zabiłam go!
– Elena...
– Zabiłam go – mówiła to jak mantrę – Zabiłam go. Katastrofa...
"Boże nie...", pomyślał.
Biedna dziewczyna. To wszystko jego wina.
– Przepraszam... – nieudolnie otarła łzy – Mogłam była zrobić inaczej...
Po tych słowach Elena straciła przytomność.
                             ***
Leżała w składowni artefaktów.
Nie było krwi.
Zakaszlała nerwowo i się podniosła. Cóż za ewenement...
Spojrzała na artefakty. Wszystkie cztery były ustawione jakby czekały na nią aż dokona ich zniszczenia.
Książka też była. Błyszczała jak jakiś nietypowy kryształ. Kiedy dziewczyna ją otworzyła zobaczyła wiadomość zaadresowaną specjalnie do niej. No nieźle.

Człowiek musi popełnić ostateczne poświęcenie.

To na pewno nie od Stathisa...
Przez głowę przeszły jej wspomnienia z morderstwa. Co ona wtedy myślała?! Obrończyni uciśniony od siedmiu boleści.
– Elena! – usłyszała szczęśliwe głosiki Dolly i Brahmsa. Najwidoczniej przyszli sprawdzić, czy się obudziła.
– Cześć malutcy – wysiliła się na uśmiech, gdy lalki rzuciły się jej na szyję – Ile tym razem spałam?
– Kilka godzin – odpowiedzieli – Powinnaś pogadać z Sethem. Martwi się.
– Już to widzę... – wycedziła.
– A żebyś wiedziała, że się martwiłem – dostrzegła go na schodach. Ale nie spodziewała się go w takiej formie. W pierwszej formie Brundlefly. Prócz kilku śladów na twarzy Seth wyglądał jak człowiek.
– Widziałeś się w lustrze? – skomentowała w odpowiedzi – Z Brundlefly nic nie zostało...
– Prawie nic – poprawił ją – Elena... Naprawdę przepraszam. Stathis wykorzystał wady, jakie dał mi Cronerberg.
To był odruch by go przytulić. Tak sobie to tłumaczyła.
– Pora zniszczyć artefakty – wszyscy skinęli głowami, gdy to powiedziała. Nie sądziła jednak, że to jeszcze nie koniec koszmaru.
                              ***
Artefakty płonęły przed domem niczym przyjemne przyjacielskie ognisko. Elena jednak czuła, że coś jest na rzeczy. Poszło im to aż za łatwo. Haczyk na pewno jest.
Przeliczyła w myślach ofiary krwawego procederu Startera. Sue, Nathalie, Arthur i Joseph Lancaster, Dakota, Stathis... Jeszcze będzie musiało zginąć siedem osób.
Niech to cholera weźmie!
– Policja! – usłyszała krzyk i zza wysokiej trawy wyskoczyli mundurowi. Lalki padły na ziemię udając zabawki. Grupy policji oddzieliły ją od Setha. Dostrzegła swoją matkę, która przepchała się przez mundurowych i ją objęła. Dziewczyna w życiu nie była tak wściekła na członka rodziny.
– Ty zboczeńcu! – jej ciotka uderzyła Setha torebką – Siostrzenicę mi będziesz porywać, co?!
– Przecież ja wpadłam do wody... – przypomniała im Elena odpychając od siebie matkę z odrazą – Nie dotykaj mnie do cholery!
– A ten wykorzystał twoje zagubienie do swoich celów – znała ten szyderczy głos.

Mark Brown.

– Ty gnoju! – huknęła do niego – Jak śmiałeś?!
Wpadła w jeszcze większą furię, gdy policjant dla własnej zabawy zdzielił Setha w twarz. Jej matka i ciotka nie rozumiały jej zachowania, dla nich było ono nieludzkie.
– Zostawcie go! –warknęła do policjantów. Jako normalny człowiek Seth nie zaliczał się do najsilniejszych i miał wszechstronną chorobę lokomocyjną.
– Ej... Jego rzygi roztopiły ziemię... –  zmroziło ją, gdy to usłyszała.
Nie! Niemożliwe! To nie może być ten pieprzony muszy kwas! Seth musi być normalny!
– Jakiś mutant czy jak...?! –  skomentowali mundurowi – To chyba będzie ostatni przypadek miesiąca...
Noc Walpurgi, pomyślała dziewczyna. Będzie za kilka godzin!

Nie tego się spodziewała. Seth wyrwał się policjantom. Jeden poleciał w krzaki, drugi prawie przewrócił jej ciotkę. Brundle pognał w las a cały oddział za nim.
– Seth! – załkała – Wracaj do cholery! Wracaj!
Ostatnie, co zapamiętała to zimna strzykawka wbijająca się w jej kark. Potem nastała ciemność.
                             ***
Ocknęła się w szpitalu. Szybko spojrzała na najbliższy zegar.
Osiemnasta. Niech to szlag! Czym oni ją odurzyli?!
Podniosła się na równe nogi zrywając wenflony i odpinając się od monitorów.
Seth. Gdzie on pognał?! Gdzie on jest do cholery?!
Ubrała zostawione przez matkę lub ciotkę czyste ubrania i spojrzała na siebie w małym lusterku.
Pofarbowali jej włosy na brązowo i pokryli twarz podkładem. Usta były jasnoróżowe.
Na co ta matka wpadła?
Tak chciała ją... naprawić?
No to się nie udało.

Na korytarzu było pełno ludzi, ale nie dbała o to. Kierując się wyostrzonymi nad wyraz zmysłami podsyconymi typową już dla niej rządzą zemsty przeszła jak gdyby nigdy nic obraną trasę.
– I tyle? – kucnęła słysząc jak Brown rozmawia z jakimś lekarzem – Mam mu to podać zamiast narkozy i dostać kasę? Nie ma haczyka?
– To go zabije – Brown zniżył głos do szeptu – A ty musisz powiedzieć, że wykrwawił się od kuli.
Postrzelili Setha?! Cholera, nie!

Brown się ulotnił, nie widząc jej. Elena wślizgnęła się do sali korzystając  z nieuwagi lekarza.
Seth leżał nieprzytomny na stole operacyjnym. Było widać bandaże na ramieniu. Czyli tam go trafili. Wolała nie myśleć, co jest w strzykawce, jaką Brown dał lekarzowi.
– Seth? – spytała powoli potrząsając nim. Kiedy to zdało się na nic wymierzyła mu z całej siły cios otwartą dłonią w twarz.
– Au! – ucieszyło ją, że tym razem się obudził – Bolało!
– Gdzieś ty był? – ofuknęła go – Wystraszyłeś mnie!
– Chciałem tylko ich odciągnąć z domu, żeby lalki uciekły i żeby nie zaczęli gasić artefaktów...
– Przestraszyłeś się jak pojawił się kwas, prawda? – przerwała mu.
– Owszem – podniósł się do pozycji siedzącej – Gdzie ja do cholery jestem?
– W szpitalu. Lepiej się ogarnij zanim ten lekarz tu wróci...
O wilku mowa, a wilk tu. Drzwi się otworzyły i do środka wszedł lekarz. Był to nikły przeciwnik dla Eleny. Kopniakiem wytrąciła mu strzykawkę i pochwyciła ją przeciwną do nogi dłonią.
Lekarz złapał skalpel i próbował się bronić, ale nic to nie dało.
– Słuchaj... Wiesz, co jest w strzykawce? Nie? Bo ja owszem. I nie zawaham się jej użyć.
Skalpel miał ją pociąć, ale pociął powietrze. Kopnęła go w brzuch a gdy się przewrócił złapała szczypce z tacy.
– Jakie śliczne oczka... – przyłożyła mu narzędzie do twarzy – Dasz mi?
Płakał, to było widać. Tchórz, jakich mało.
Zdzieliła go szczypcami w czoło pozbawiając przytomności.
Hasta la vista baby!

– Humanitarnie – skomentował Seth patrząc przez szparę w drzwiach –  Brown wychodzi...
– No to idziemy za nim! – szybko stwierdziła dziewczyna.
– Zdajesz sobie sprawę, że wszystko, co straszne i krwiożercze jest teraz na zewnątrz?
– On miał kluczyki do samochodu...
– Na mnie nie patrz – zaprzeczył – Ja nie będę w stanie tego prowadzić.
– A po ścianach chodzić mogłeś?
To był wystarczający argument by Brundle wziął kluczyki i kopniakiem otworzył drzwi. Wybiegli na korytarz a ochrona szpitala patrzyła zszokowana zamiast ich łapać.
Dla Eleny największą satysfakcją był widok twarzy matki, gdy skojarzyła krew na ubraniu córki z tym, co było w sali operacyjnej. Czysty szok.
Oto,co wychowałaś Judidth. Makijażem i farbą tego nie zakryjesz.

Death WishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz