.:10:.

1K 139 7
                                    

– Lepiej się czujemy? – Starter jak gdyby nigdy nic pojawił się w fortach po wyjściu Eleny i w asyście burzy.
– Czego chcesz? – Seth nie ufał nikomu z tej społeczności i póki, co wyszło mu to na dobre.
– Tylko porozmawiać. Antagoniści z horrorów nie będą jedynymi, u których pojawią się dzikie instynkty. Ją też to spotka.
– Elena jest człowiekiem – zaprotestował Brundlefly.
– Jesteś pewien? – zaśmiał się psychicznie zamaskowany – Coś ci powiem. Raz na trzynaście tysięcy lat tacy jak my muszą powiększyć swoją populacje a ludzie nie kwapią się żeby dołączać. Dlatego nasi przedstawiciele próbują zdobyć ciała siłą. Lecz tu doszło do konfliktu interesów...
– Co ty...Pleciesz? – Seth miał wrażenie, że nie widoczne oczy wręcz przeszywają.
– Rok urodzin, Eleny, czyli 98' był rokiem wielu wypadków. A to samolot spada na pociąg a to znajdują kogoś poćwiartowanego... Ale dla nas to było za mało.

Pies, który dużo szczeka nie gryzie, pomyślał Seth.

– W Halloween 98 urodziła się taka śliczna dziewczynka, że jedna z Banshee i jedna z Syren miały wielką ochotę na to ciało... Do dziś się kłócą. Ale gdy nadejdzie Walpurgia...
– Co to, to nie ty wstrętny...! – protesty Brundlefly nie zdały się na nic.
– Ciesz się Elenką póki jeszcze ją masz. Bo dwa potwory z chrapką na jej duszę mają limit.
Po tych słowach Starter znikł w asyście dymu. Seth go nie znosił podobnie jak znikającego. To wstrętne dziadostwo zatruło Elenę.

Elena!

Gdzie ona poszła?! Pamiętał jak przez mgłę, że coś mówiła, ale co?
Przypomnij sobie! Musisz!
                      ***
Elena podprowadziła Dakotę na autobus do szkoły. Nastolatka miała skłamać, że Elena źle się czuje i jest w jej domu, wypoczywając.
– Seth? – padło pytanie z ust dziewczyny, zaszeleściła siatka z nowymi zakupami.
Do jej uszu dotarł cichy odgłos. Brundlefly leżał na kanapie z wyrazem szoku na twarzy.
– Seth... – przejechała mu dłonią po włosach – Jak się czujesz?
– Bywało gorzej – odpowiedział – Dzięki za opiekę. Rozgryzłaś, co to za bazgrol w książce?
– Włosy Pennywise'a – to brzmiało coraz dziwniej z każdym razem – Ci to mają pomysły... Coś się stało? Masz minę jakbyś zobaczył ducha.
– Nic takiego... Po prostu... Dobrze cię znowu widzieć.
                              ***
Myśli dziewczyny na końcu tygodnia były bardziej skoncentrowane na dzieciakach, na które miała patrzeć. Nie miała ochoty socjalizować się z Dakotą a przede wszystkim z dziećmi.
– Prze pani...- jubilat i dwie dziewczynki podeszły do Eleny – Tam ktoś chodzi...
Sprawdziła czy mówią prawdę patrząc przez okno. Rozpoznała te kolorowe, pstrokate ubrania i czerwone włosy.

Pennywise.

– Dakota, możesz na chwilę? – spytała dziewczyny. Nastolatka podeszła do okna i popatrzyła we wskazanym przez Elenę kierunku.
– Co to za psychol? – spytała cicho Dakota by dzieci nie usłyszały.
– Nie wiem... Weź je wszystkie do sypialni rodziców jubilata tam nie ma okien poza tym w suficie. I zadzwoń na policję. Powiedz, że ktoś chodzi przy domu...
– A ty gdzie? – Dakota spojrzała na Elenę przeglądającą szafki w kuchni.
– Zatrzymam go tu do ich przyjazdu... Cholera no! Nie ma broni w domu?
– Elena... – Dakota była zszokowana.
– Idź do pokoju i nie waż się mnie nie słuchać! – w głosie Eleny czuć było furię- Chcesz mieć te dzieci na sumieniu?
Dakota zaprowadziła dzieci do pokoju i po chwili do uszu nastolatki dotarł odgłos zamykania zamka. Zaglądała dalej do szuflad, patrząc ukradkiem na Pennywise'a. Zbliżał się.
Złapała nóż do mięsa ku swojej uciesze, a nieszczęściu klauna. Pora się zmierzyć z postrachem dzieci. I może uda się zdobyć ten cały artefakt.
Jej rozmyślania przerwało pukanie do szklanych drzwi. Kreatura stała tam i jej machała.
– Cześć Elena! – powiedział serdecznym głosem – Nie przywitasz się?
– To ja ci może drzwi otworzę – ukryła nóż za plecami i się uśmiechnęła. Musi zaatakować pierwsza. Tylko tak ma szanse.

Przekręciła gałkę. Raz, dwa... Trzy!

Zamachnęła się z nożem i trafiła Pennywise'a w ramię. Runęli na ziemię i zaczęli w amoku się szamotać. Kopnięta w brzuch Elena poleciała na grunt.
– Mało to sprytne myszko – warknął wyciągając sobie jej broń z ramienia – No...? To gdzie są dzieciaczki?
– Daleko od ciebie – odpowiedziała łapiąc krzesło stojące na werandzie. Mebel rozbił się w drzazgi, kiedy zamachnęła się na clowna. Ale odłamki przynajmniej wytrąciły nóż z jego dłoni.
– No dalej...- Leżąca plackiem na trawie dziewczyna próbowała sięgnąć po broń. Jej starania zakończył odłamek krzesła wbity przez clowna w nogę. Ryknęła z bólu.
– A jednak masz słabe strony... – zaśmiał się by potem dostrzec jak Elena wyciąga odłamek z nogi i wstaje jak gdyby nigdy nic. By następnie wbić drewno w oko Pennywise'a.
Krzyk clowna na pewno słyszeli wszyscy a odgłosy nadjeżdżającej policji jeszcze bardziej go rozproszyły niż ból. Elena wykonała perfekcyjny atak na lewą stronę twarzy, po czym wykonując krzywego fikołka kopnęła clowna aż ten poleciał na ziemię. Spojrzała na jego twarz, kiedy jęcząc jak małe dziecko się podniósł. Drewno wbiło się głęboko w oko, które teraz zaczynało wypływać. Natomiast na lewej części twarzy nie brakowało jedynie włosów.

Ale ucha i skóry.

Do Eleny dopiero teraz dotarło, w jakim szale była, żeby bez zająknięcia pozbawić antagonistę twarzy, dosłownie i w przenośni.
– Radzę ci mnie bardziej nie wkurzać- kiedy to powiedziała policja wkroczyła na teren domostwa. Ale ich krzyki nie zdały się na nic. Choć zmasakrowany clown pochwycił dziewczynę.
– Jeden krok i ją zabije! – ryknął. Zapomniał tylko o jednej rzeczy.

Elena wciąż miała nóż.

Broń przeszyła bok clowna, po czym tamten z rykiem furii znikł niczym przebita bańka mydlana.
– Elena! – Dakota wybiegła z domu i zarzuciła jej się na szyję – Nic ci nie jest? I co ty tak ściskasz?!
– Kawałek jego twarzy – Elena dopiero teraz otworzyła zaciśniętą pięść. Ucho to ona w zasadzie zgniotła, a włosy zrobiły się kłakami.
– Muszę biec – powiedziała widząc zszokowaną twarz Dakoty – Przepraszam!
                              ***
– Mam nadzieję, że nie przeszkadzam – do ciemni wszedł Freddy Krueger i patrzył na twarz swojego mistrza skrytą pod połowiczną maską.
– No coś ty – zaśmiał się tamten – Co się stało?
– Nie jestem jedyną ofiarą mistrzyni Brundlefly – poskarżył się złoczyńca – Teraz okaleczyła Pennywise'a. Ta durna małpa... Ta durna Elena!
– Elena? – zamaskowany wstał – Jak ona... Wygląda?
– Brązowe włosy, gdzieś do tali i zielone oczy – odpowiedział morderca – Czemu pytasz?
– Bo mi nie będzie krzyżować planów jakaś... – Mistrz wyciągnął indeks i znalazł zdjęcia uczniów jedynego liceum w mieście i dotarł do klas maturalnych –To ta?
Freddy spojrzał na wskazane zdjęcie. Wraz z nim była też krótka informacja odnośnie dziewczyny.

Imiona: Elena Marie
Nazwisko: Lancaster
Urodzona: 31.10.1998

– Tak – powiedział Freddy – To ona. Jestem pewien.
– Czyli szkolne popychadło ma mi przestawić plany? – maska opuściła twarz mistrza by zostać zgnieciona w jego dłoni niczym papier – Co to, to nie.
– Mam się nią zająć? – spytał Krueger.
– Nie – rzekł spokojnie jego mistrz włączając mdłe światła – Zostaw to mi.
Freddy skinął głową i zostawił mężczyznę samego. Leniwe światła oświetliły teraz całą twarz mistrza oprawcy z ulicy Wiązów.
A kto, to zapytacie?

Nikt inny jak nauczyciel sztuki z miejscowego liceum- Mark Brown.

Death WishOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz