Bellatrix i Tom usiedli na kamiennej podłodze, w małym pokoju znajdującym się na samym końcu komnaty Tajemnic. Chłopak jednym machnieciem różdżki zapalił pochodnie na ścianach.
Dziewczyna usiadła obok niego, chcąc go dotknąć, ale Riddle skutecznie jej to utrudniał.
- Bella, proszę. Opanuj się. Nie mamy czasu na twoje... zapędy. - powiedział chłodno, a Ślizgonka się zarumieniła. Spuściła głowę i nic nie mówiąc wyciągnęła z torby dziennik Salazara Slytherina, wręczając go Tomowi do rąk.
- Proszę. - rzuciła ostro, unosząc podbródek, co było oznaką jej zdenerwowania. Tom westchnął I zaczął przewraca strony notatnika, szukając tego, czego uprzednio nie rozumiał- rozdziału o horkruksach. Zdążył zapytać się profesora Slughorna o ten temat, a on udzielił mu całkiem sporo informacji. Riddle wolał jednak wpierw przestudiować sobie jeszcze autentyczną instrukcję Założyciela, aby na pewno się w niczym nie pomylić. Był perfekcjonistą.
- Salazar pisze, że aby stworzyć horkruksa... czyli rozdzielić swoją duszę, aby być nieśmiertelnym... musze zabić. - powiedział, nie podnosząc wzroku znad czarnych liter. Bellatrix poprawiła swoje włosy.
- To... trudne. - szepnęła, a jej mina zdezydowanie spoważniała. Dziewczyna często myślała o śmierci różnych ludzi, snując fantazje o sposobach zgonu. Nigdy jednak nie odważyła się podnieść na kogoś różni i wypowiedzieć tych dwóch słów, powodujących zielone światło... Wzdrygnęła się na samą myśl o okrucieństwie.
- zrobisz to? - spytała, niepewnie spoglądając w oczy chłopaka, którego twarz znacznie zbladła, a dłonie zaczęły drżeć.
- Tak. Jeśli naprawdę nie będzie innej opcji, jestem w stanie zabić, aby zmienić świat. - powiedział bez emocji, przełykając głośno ślinę.♢
- Arthur, mógłbym ci coś powiedzieć? - spytał Harry pewnego dnia, kiedy wraz ze swoim przyjacielem siedzieli w bibliotece. Puchon potaknął, odgarniając z czoła jasne kosmyki włosów.
- Pewnie, że możesz. - odparł, spoglądając na Ślizgona znad książek i paczek mugolskich czekoladek, które teraz przed nimi leżały.
Potter westchnął, chowając twarz w dłoniach. Długo zbierał się, aby znaleźć odpowiednie słowa i pozwolić im wydostać się z jego dziecięcych ust.
- Ja... chyba się zakochałem. - powiedział w końcu cicho, a na jego twarzy pojawił się różowy rumieniec.
Arthur zamrugał oczami, a kiedy po chwili dotarł do niego sens tych słów, uśmiechnął się szeroko, podchodząc do Pottera i przytulając go mocno.
- Tak się cieszę! Kim ona jest? - spytał, spoglądając w jego oczy.
Harry przygryzł wargi. Stał ze spuszczoną głową, obserwując czubku swoich butów.
- No właśnie... to nie "ona". - rzucił cicho, czując się, jak gulą w jego gardle powiększa się do nienaturalnych rozmiarów. Było mu tak gorąco, że musiał poluźnić kołnierz szaty. Puchon patrzył się na niego ze zdziwieniem, z początku nie wiedząc jak zareagować.
Potter gejem? To było dla niego naprawdę nierzeczywiste. Nigdy nie znał żadnego geja i nie rozumiał, jak jego przyjaciel się teraz czuję. Po chwili jednak, kiedy niezręczna cisza trwała już zbyt długo, posłał mu miły uśmiech.
- Dobrze. Cieszę się twoim szczęściem. Ale... kim ON jest? - spytał, akcentuje wyraźnie zaimek osobowy. Harry przestąpił z nogi na nogę.
- To Tom. Tom Riddle. - powiedział, czując, jak jego serce zaczyna bić z prędkością miliarda uderzeń na sekundę. Było mu słabo i niedobrze, a gorąc, który czuł, nie chciał ustąpić.
- Mówiłeś mu o tym? - zapytał niepewnie Arthur, sięgając po mugolską czekoladkę i podając Harryemu, aby trochę się rozluźnił. Ślizgon ugryzł kawałek batona, zaprzeczając.
- Nie powiem mu tego. Jestem zbyt młody. - stwierdził, a w jego oczach pojawiły się łzy. Arthur, wystraszony takim obrotem spraw, znowu niepewnie przytulił Pottera, mając nadzieję, że to pomoże.
- Musisz mu to powiedzieć. Wiesz.. to ważne, żeby Tom rozumiał na czym stoi. Nawet jeśli powie że... to tylko jednostronne uczucie, powinieneś być z nim szczery, jeśli kochasz go naprawdę.
Harry podniósł wzrok, ocierając łzy z policzków. Nie spodziewał się, że Puchon powie coś tak mądrego. Potter zastanowił się chwilę nad jego słowami, następnie potakując głową. Wiedział, że musi tak postąpić, ale strach przez wyznaniem prawdziwych uczuć paraliżował go tak strasznie, że nie był w stanie o tym myśleć. Wziął kilka głębokich wdechów, ponownie siadając na krześle, aby nie zasłabnąć. Czuł się okropnie.♢
- Harry, rozbierz się. - powiedział Tom tajemniczo, uśmiechając się do chłopaka. Młody Ślizgon zrobił to bez słowa, a jego dłonie drżały z podniecenia. Prawie nagi położył się na łóżku, koło Riddle'a, podziwiając jego fantastyczne ciało i oczy, spoglądające na niego niego z pożądaniem.
Tom, nie czekając dłużej, położył dłonie na jego ramionach, nachylając się nad nim. Jego dłonie były zimne, ale sprawiały, że chłopiec był szczęśliwy.
- Czas zacząć zabawę. - powiedział Prefekt, z szerokim uśmiechem i dziką iskrą w ciemnych oczach.
- Harry, wstawaj. - do świadomości chłopca wdarł się znajomy głos, wybudzający go ze snu. Były Gryfon przewrócił się na bok, ospale próbując zrozumieć co się dzieje. W końcu otworzył oczy, widząc wokół siebie znajomy pokój prefekta Slytherinu.
- Wstawaj, nie można tyle spać. - powiedział surowo, ale jednocześnie uśmiechnął się do chłopca.
- Ale... - zaczął Potter. Dopiero po chwili w jego głowie zaswitala myśl, że to, co czuł, to tylko ulotny sen. Nigdy nie będzie miał szans u Toma.
Westchnął i wstał z łóżka, przecierając zaspane oczy.
- Co się stało? - zapytał nieprzytomnie.
- Zaraz zaczynają się lekcje. - rzucił Tom niechętnie.
Ślizgon spojrzał w lustro, wiszące na pobliskiej ścianie.
Widział młodego, smutnego i samotnego człowieka, czekającego na odrobinę uczucia. Miał wielką ambicję, która zaślepiała jego świat, ale nie był zły. Po prostu choć raz chciał poczuć się wystarczająco dobrym.
Westchnął i przeczesał palcami ciemne włosy, a potem poprawił krawat. Rzucił sobie ostatnie spojrzenie. Był zawiedziony tym, co zobaczył.
CZYTASZ
Droga Do Potęgi || Tomarry
FanfictionCZĘŚĆ DRUGA --> DROGA DO KLĘSKI "Zamknął oczy i skupił całą siłę woli na tym, co miało się stać. Wyobrażał sobie swoich rodziców stojących obok niego i spoglądających na niego z uśmiechem. Powoli, niepewnie otworzył oczy i wbił wzrok w taflę, która...