9 | Amortencja

2.3K 186 77
                                        

- Dzisiaj mu to powiem. - powiedział Harry, dodając jeden ze składników do bulgoczącego w kociołku eliksiru.
- Super - szepnął jego przyjaciel, jednak wkrótce zamilkł, bo nauczyciel wszedł do sali.
Potter i Arthur znajdowali się na lekcji profesora Slughorna, który kręcił się przy tablicy, wciąż wypisując na niej nowe informacje.
- Amortencja jest eliksirem niezwykłym. - stwierdził, za pomocą różdżki otwierając ich podręczniki na stronie 104. - nie podowuje prawdziwej miłości, ale jest w stanie wywołać zauroczenie. - kontynuował, chodząc po klasie. - jej zapach każdy odczuwa inaczej... w zależności od tego, co kto lubi. - dokończył i stan przy swoim kociołku, chowając dłonie do kieszeni.
- Ocena za ten eliksir jest bardzo ważna. - powiedział, przebiegać wzrokiem po twarzach uczniów - jeśli nie wykonacie go poprawnie, ciężko będzie wam otrzymać na koniec ocenę pozytywną. - jego surowy, profesorski wzrok spoczął na Harrym i Arthurze,  którzy naprawdę nie umieli ważyć eliksirów. Potter przygryzł usta. Musiał koniecznie się postarać, aby jego Amortencja była idealna. Nie mógł zawalić eliksirów - Tom byłby na niego na pewno bardzo zły. Szczególnie, że sam był ulubieńcem Slughorna.
Ślizgon popatrzył porozumiewawczo na Puchona, który stał nad swoim wywarem, niepewnie go mieszając.
- Co mam teraz zrobić? - spytał z kwasną miną, kiedy zamiast perłowego połysku, którym powinien emanować ten eliksir, w jego garnku znajdowała się niebieskawa substancja. Potter podrapał się w głowę.
- Nie mam pojęcia. - rzucił, jeszcze raz spoglądając na instrukcję w książce. Była naprawdę długa i skomplikowana, a Ślizgon nic z niej nie rozumiał.
-Może dodaj... to? - powiedział w końcu pytająco, wrzucając do kociołka kolegi zielony liść jakiejś rośliny. Niebieska ciecz zabulgotała, zmieniając swój kolor na granatowy.
Arthur westchnął zrezygnowany.
- Fajnie - jęknął - obleję eliksiry! - rzucił z rozpaczą.
- Nieprawda. Na pewno w końcu ci się uda. - rzucił Potter, choć jego wywar także nie wyglądał najlepiej.
Kiedy zadzwonił dzwonek, chłopcy odetchnęli z ulgą i jak najszybciej wyszli z klasy, mając już serdecznie dosyć lekcji eliksirów.
- Arth, tak sobie pomyślałem... - zaczął, kiedy gnali korytarzem do sali znajdującej się po przeciwnej stronie zamku - jeśli Tom... no wiesz. Jeśli nie będzie mnie kochał... mogę podać mu Amortencję. - powiedział nieśmiało, a na twarzy Puchona pojawił się uśmiech.
- To dobry pomysł. - stwierdził - ale najpierw musisz nauczyć się ją warzyć.
Ślizgon westchnął, idąc korytarzem.
Tego dnia lekcje minęły wyjątkowo szybko - może to dlatego, że kiedy tylko mieli chwilę czasu gadali o Riddle'u, lub ponieważ przedmioty były całkiem interesujące- a szczególnie wróżbiarstwo i mugoloznawstwo, na którym obydwoje mogli zabłysnąć.
Mimo wszystko Harry wrócił do pokoju prefekta zmęczony. Do późnego wieczora siedział z Arthurem w bibliotece, ucząc się na następny dzień.
- Nareszcie jesteś. - powiedział Tom, kiedy zobaczył w drzwiach jego postać. Potter uśmiechnął się do niego szeroko.
- Stęskniłem się, Tom. - rzucił. - i... chciałbym Ci coś powiedzieć. - dodał, a jego twarz stała się dużo bardziej poważna. Riddle zamrugał kilkakrotnie oczami, a jego serce zaczęło bić trochę szybciej. Jeśli chodziło o to, o czym marzył... nie, to niemożliwe. Prefekt, starając się nie zdradzać obaw i pytań, które teraz pojawiły się w jego umyśle usiadł na łóżku, prosząc Harryego,aby zajął miejsce obok niego. Młody Ślizgon zrobił to posłusznie.
Spuścił głowę i wziął głęboki oddech, nie wiedząc, jak dobrać odpowiednie słowa.
- O co chodzi? - spytał Tom delikatnie, nie chcąc naciskać. Widział, że były Gryfon jest naprawdę zestresowany. Objął go więc ramieniem, mając nadzieję, że to pomoże.
- Ja... - zaczął Harry, całkowicie czerwony na twarzy - ja... chciałem powiedzieć... że... cię kocham. - wydukał cicho.
Riddle przygryzł wargę, słysząc te słowa. Uczucia w jego wnętrzu dosłownie eksplodowały, a temperatura w pokoju stała się nieznośne wysoka. Przez dobre kilka sekund Ślizgon nie miał pojęcia, jak się zachować. Chciał powiedzieć chłopcu, że on także darzy go uczuciem; że jest dla niego najważniejszy. Z natury jednak trudno było mu wyrażać swoje uczucia, szczególnie, jeśli były tak intymne i tak niezrozumiałe.
- Ja ciebie też. - odparł więc tylko, przytulając się do Pottera, którego ciało całe drżało. Tom, będąc tak blisko młodego nagle zapragnął mieć go jeszcze bliżej; chciał dopełnić rodzące się uczucie i ostatecznie wprowadzić chłopca w dorosły świat.
Odgarnął z czoła Wybrańca kosmyki brązowych włosów i spojrzał mu w oczy,  uśmiechając się.
- Czy chcesz... - zaczął, ale Potter najwyraźniej doskonale wiedział o co chodzi.
- Tak. - rzucił automatycznie. Czuł prawdziwe pragnienie zrobienia tego z Tomem. Pomimo młodego wieku, doskonale rozumiał czym jest miłość; właśnie w taki sposób chciał ją okazać.
Riddle tylko na to czekał. Delikatnie, z tajemniczym uśmiechem, przewrócił Pottera na plecy, kładąc go na miękkich poduszka łóżka i jedynym ruchem dłoni ściągnął z niego koszulkę. Zbliżył blade dłonie do jego dziecięcej twarzy i pogładził go po policzku. Harry, chcąc pomóc Tomowi, rozpiął rozporek spodni, następnie rzucając je gdzieś na podłogę. Był prawie zupełnie nagi, a mimo to nie czuł żadnego wstydu czy lęku. Riddle chwycił go za ramiona, i kilkoma zwinnymi ruchami palców przejechał po jego ramionach, klatce piersiowej i brzuchu.
Harry uśmiechnął się tylko. Zadrżał, chcąc więcej. Ślizgon zrozumiał jego iluzję i już wkrótce zarówno jeden jak i drugi byli całkowicie nadzy, skąpani jedynie w delikatnym świetle księżyca.
Tom chwycił młodego za ramiona, jakby doskonale wiedział co robić i stanął nad nim okrakiem. Ponieważ chłopiec nie wyraził sprzeciwu, różdżka Toma szybko znalazła się w ciele Pottera. Chłopiec wydał z siebie stłumiony krzyk. Jego klatka piersiowa i głową uniosła się w górę, odchylając się trochę do tyłu. Początkowo ból, który czuł przy tej czynności zamienił się w przyjemne uczucie, rozchodzące się po całym jego ciele. Doskonale zaspokajało jego potrzeby. Potter jęknął kilkakrotnie, kiedy Riddle poruszał biodrami w górę i w dół, starając się zapewnić młodemu jak największą rozrywkę. Harry zamknął oczy,  zapominając o Bożym świecie, aby oddać się w pełni przyjemności wynikającego z tak bliskiego dotyku.
Po chili Prefekt odsunął się trochę,  a ciało byłego Gryfona opadło na poduszki. Chłopiec dyszał i jęczał z nadmiaru endorfin, ale Ślizgon bynajmniej nie zamierzał przestać. Znowu do akcji wkroczyły jego długie palce, które zaczęły macać ciało chłopca, gładząc jego ramiona i klatkę piersiową. Tom zbliżył się do twarzy Pottera i pocałował go w usta, sprawiając, że uczucia chłopca ponownie zawirowały. Jego usta delikatnie szarpały niewinne wargi młodego, po czym przeniosły się na policzki, obojczyki i dłonie, aby ostatecznie wgłębić się w skórę na jego brzuchu. Harry znowu jęknął, odczuwając tą przyjemność bardziej niż jakąkolwiek inną. Dyszał, nie mogąc złapać oddechu, podniecony całą tą sytuacją. Tom, widząc szczęście w jego oczach, uśmiechnął się i przytrzymując go za ramiona, znowu wykonał manewr różdżką. Potter krzyknął, nie mogąc obejść się przyjemności. Hormony, które w nim buzowały, ponownie znalazły ujście i chłopiec otworzył usta w szerokim uśmiechu. Tom przytrzymywał go mocno za dłonie tak, że nie mógł się ruszyć, ale mu to nie przeszkadzało. Kręcił głową na wszystkie strony i z zamkniętymi oczami dyszał i wzdychał, poruszając rytmicznie biodrami. Nie chciał przerywać. Chciał wiecznie odczuwać to podniecenie, płynące z kontaktu z drugim człowiekiem.

Droga Do Potęgi || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz