Nie chcąc dłużej przebywać z Tomem, Harry już od kilku dni przygotowywał się do ucieczki. Szczególnie, że Tom osiągnął już to, co chciał - zdołał zabić jakiegoś mugolskiego wieśniaka, a przy okazji jego wnuka, który akurat się napatoczył, potem duszę mężczyzny zamknął w horkruksie, a z dziecka zrobił kolacje dla swojego nowego przyjaciela, którego zakupił, wraz z innymi rzeczami, u kupca w albańskim pubie - węża o imieniu Nagini. Potter z każdą sekundą czuł rosnące obrzydzenie, a Riddle z każdym zadanym cierpieniem był z siebie coraz bardziej dumny. Zmienił się bardzo, zarówno fizycznie jak i psychicznie. Teraz już zupełnie nie zwracał uwagi na uczucia byłego Gryfona. Jedyne, co go obchodziło, to władza - totalna i absolutna, nie znosząca sprzeciwu.
Harry obudził się w środku nocy. Było chłodno, a łagodne światło księżyca delikatnie prześwitywało przez wejście namiotu. Chłopiec rzucił okiem na łóżko, na którym spał Tom i jak najciszej, aby go nie obudzić, wstał ze swojego posłania i chwycił do rąk uprzednio przygotowany pakunek z najważniejszymi rzeczami - kilkoma monetami ze świata mugoli i czarodziejów, lekkim prowiantem, grubym swetrem i bielizną na przebranie. Nie mógł już dłużej wytrzymać życia z Riddlem. Podszedł do łóżka przyjaciela i westchnął cicho, spoglądając na jego spokojną, śpiącą, przystojną twarz, która teraz wyglądała tak niewinnie. Jaka szkoda, że pod maską ułożonego chłopaka, krył się istny potwór.
Wyciągnął przed siebie dłoń i jak najdelikatniej umiał, dotknął opuszkami palców jego policzka, chcąc w ten sposób się pożegnać. Najwyraźniej jednak sen Toma nie był tak mocny, jak się zdawał, bo w momencie, kiedy Potter muszą jego skórę, oczy Prefekta otworzyły się szeroko, zwracając się w stronę byłego Gryfona.
- Och. - rzucił Harry, bo tylko to przyszło mu do głowy. Nie był pewien, co powinien zrobić teraz, kiedy jego przyjaciel obudził się i pewnie niedługo żądać będzie wyjaśnień.
Riddle zmierzył go wzrokiem, a widząc podróżny plecak zarzucony na ramię, usiadł na łóżku, marszcząc brwi.
- Co robisz Harry? O tej godzinie? Z tym plecakiem? - spytał, a chłopiec cofnął się niepewnie.
- Ja... chciałem się pożegnać. - powiedział, przełykając ślinę - nie mogę dłużej żyć w mroku... z tobą. - dodał, a twarz Toma na sekundę zmąciła złość.
- Co? Odchodzisz? - spytał Riddle, a jego głos, choć spokojny, zdradzał najwyższą nienawiść.
Wybraniec tylko kiwnął głową, znowu odsuwając się kilka kroków w stronę wyjścia.
- Przepraszam, że cię obudziłem. Żegnaj. - rzucił, odgarniając płat namiotu i, posyłając Tomowi ostatnie spojrzenie, wychodząc z niego na polanę pośród lasu, z której tak pięknie widać było gwiazdy.
- Harry, zaczekaj. - dobiegł go ze środka zimny, nie znoszący sprzeciwu głos. Potter zastygł w miejscu, przełykając ślinę. Żałował, że w ogóle podszedł do łóżka Toma. Mógł po prostu wyjść, iść w stronę najbliższego świstoklika i nigdy nie wracać.
Z namiotu wyszedł Ślizgon, który zdążył w przeciągu tego krótkiego czasu ubrać się w w miarę czyste ciuchy, podkreślające kolor jego oczu.
- Nie pozwolę ci odejść, Harry. - odparł spokojnie, poprawiając kołnierz koszuli.
- Musisz. Powiedziałem, że zostanę do stworzenia horkruksa. Stworzyłeś go. Teraz czas na mnie... chcę odejść. - odparł Potter, nerwowo rozglądając się wokół. Gdzieś tu w lesie musiał być świstoklik. Czuł, że jest niedaleko.
Riddle uniósł kąciki ust, co sprawiło, że wyglądał niepokojąco.
- Nie, Harry. Nie odejdziesz ode mnie tak łatwo. - stwierdził, podchodząc do chłopca i kładąc mu dłoń na ramieniu.
Były Gryfon, choć uwielbiał czuć na swojej skórze kojący dotyk Ślizgona, a teraz najchętniej rzuciłby się z nim na łóżko, aby poczuć "to coś", wyrwał mu się, robiąc krok do tyłu. Zobaczył zszokowaną minę Toma, nie spodziewającego się, że będzie w stanie mu się sprzeciwić. Chociaż serce Pottera zabolało, nie pozwolił starszemu dotknąć się ponownie.
- Ustaliliśmy coś. - powiedział tak ostro, że jego głos wydał mu się niezykle zimny i nieznajomy - odchodzę. Ty i tak nikogo nie potrzebujesz. Chcesz władzy tylko dla siebie i nie obchodzi cię życie innych. - wypalił chłopiec jednym tchem, łapiąc oddech i nerwowo spoglądając na Toma, który zmrużył oczy i zacisnął wargi, starając się opanować rodzące się w nim złowieszcze emocje.
- Co masz na myśli? - wycedził.
- Zmieniłeś się. Nie wiem... nie wiem kim jesteś. Tom, którego kochałem był ciepły i wrażliwy a ty... ty jesteś potworem. Zmieniłeś się w jakąś mroczną kreaturę, żądną jedynie władzy. - odparł Potter, sam nie wierząc, że takie słowa wydobywały się z jego ust.
- Nie mów tak! Nie kłam! - wrzasnął nagle Riddle, rozrywając ciszę nocy. Z kilku pobliskich gałęzi drzew odleciały ptaki, zbudzone głośnym dźwiękiem. Mimo to Riddle nie dawał za wygraną.
- Nie kłam, Potter. Nie jestem taki. Wciąż... ja wciąż cię kocham i zabraniam ci mnie opuszczać. Nie możesz odejść. - rzucił bezuczuciowo, spoglądając w oczy chłopca. Ten jednak w dalszym ciągu pozostawał nieugięty, choć jego wnętrze płakało, pragnąc miłości od Ślizgona.
- Nie, Tom. Nie mogę się oszukiwać. To... to nie to, czego oczekuję. Nie chcę życia w mroku... przeraża mnie. Ty mnie przerażasz. Nie wierzę, jak mogłeś się taki stać. I wiesz... zawiodłem się na tobie. - powiedział Harry cicho, jednak wystarczająco głośno, aby być doskonale słyszalnym.
Podniósł wzrok na oświetloną bladym światłem księżyca twarz bruneta, na której zobaczył coś, co zdołało zmrozić krew w jego żyłach.
W ciemnych oczach Riddle'a skrzyły się łzy. Zwyczajne, ludzkie, słabe łzy, wyrażające emocje zbyt wielkie, aby pomieścić je w środku. Harry zamrugał kilkakrotnie, nie wierząc w to, co widział. Tom nigdy przy nim nie płakał, zawsze chciał być silny.
- Tom... ja... - zaczął, ale słowa zawisły mu w gardle. Nie był w stanie powiedzieć nic więcej. Obserwował więc tylko jak twarz Ślizgona zmienia się w pełną głębokiej nienawiści, jak jego usta zwężają się, a brwi marszcząc w przypływie ciemnych myśli. Potter przełknął ślinę. Coś było nie tak. Jeszcze nigdy nie widział chłopaka tak wkurzonego i skrywającego tyle niewypowiedzianych emocji.
- Tom... - Harry ponowiła próbę wypowiedzenia się, ale ponownie nie miał pojęcia, jak zakończyć zdanie.
Riddle wziął głęboki oddech i odwracając głowę, aby ukryć spływające po policzkach łzy, odchrząknął.
- Odejdź, Potter. - powiedział lodowato. Harry otworzył usta, ale równocześnie postanowił skorzystać z okazji i powoli ruszył w stronę świstoklika, którym tym razem była stara puszka po konswerwach. Był otępiały. Prawie nie pamiętał, jak stawiał kroki na trawie, idąc w stronę magicznego teleportu. Wciąż miał przed oczami obraz twarzy Toma stojącego przed nim ze łzami w oczach - nigdy wcześniej nie widział go równie nagiego.
Potter ukląkł przy puszcze i odwrócił się, chcąc rzucić ostatnie spojrzenie na Ślizgona, którego zobaczył stojącego z róźdżką wycelowaną w swoją stronę. Otworzył oczy ze zdziwieniem, nie rozumiejąc, co się dzieje. Pomiędzy nimi panowała niezręczna cisza, która wkrótce została przerwana przez Riddle'a, z którego ust wypłynęły ciche, drżące słowa.
- Avada... Kedavra... - usłyszał Harry, otwierając szeroko oczy. Zanim jddnak promień zielonego, zabójczego światła zdołał go dosięgnąć, on zdołał dotknąć palcami starej puszki i już wirował, przeniesiony przez świstoklik.
CZYTASZ
Droga Do Potęgi || Tomarry
Fiksi PenggemarCZĘŚĆ DRUGA --> DROGA DO KLĘSKI "Zamknął oczy i skupił całą siłę woli na tym, co miało się stać. Wyobrażał sobie swoich rodziców stojących obok niego i spoglądających na niego z uśmiechem. Powoli, niepewnie otworzył oczy i wbił wzrok w taflę, która...