18 | Powrót

1.3K 139 7
                                    

Harry wciąż słyszał w głowie echo zabronionego zaklęcia, które wypowiedział w jego kierunku Tom. Nie mógł uwierzyć, że ta sytuacja naprawdę miała miejsce- Riddle obiecywał przecież, że nigdy nie będzie chciał go skrzywdzić.
Potter znalazł się w Hogsmeade, na kamiennym bruku którym wyłożone były ulicę miasteczka. Świstoklik przeniósł go jak najbliżej Hogwartu, co sprawiło uczniowi ogromną radość - stęsknił się za angielskim powietrzem, za znanymi ulicami i pubami, do których chodził podczas szkolnych wycieczek. To wszystko sprawiało, że znowu w jego sercu pojawiło się uczucie pustki - myślał o Tomie, którego opuścił, oraz o Arturze, którego postać pojawiła się w jego umyśle. To dziwne, że życie tak diametralnie może się zmienić w jednej sekundzie.
Wstał z ziemi i ruszył w stronę zamku, którego widok rozciągał się przed jego oczami. Letnia noc była ciepła, co sprawiło, że spacer w stronę szkoły był czystą przyjemnością - chociaż chłopak nie bardzo wiedział, po co właściwie tam zmierza, miał nadzieję, że w murach Hogwartu znajdzie pomoc, której potrzebuje. Musiał jak najszybciej dostać się do pokoju życzeń i przenieść się z powrotem do XX wieku.
Chociaż na niebie świeciły jasne gwiazdy, a światła Szkoły rozświetlały ciemność, Harry mógł myśleć tylko o Tomie, który zrobił gigantyczną ranę na jeto sercu. Wciąż czuł do niego jakieś przywiązanie i jaką formę miłości, ale trudno było mu pogodzić się ze zdradą. Kiedy w jego umyśle pojawiało się nazwisko Riddle, czuł jednocześnie gorycz i podniecenie, co było jednym z najdziwniejszych uczuć, jakich kiedykolwiek doświadczył.
Droga do Hogwartu zajęła my kilkadziesiąt minut, chociaż były Gryfon zupełnie tego nie odczuł - był całkowicie pochłonięty ostatnimi wydarzeniami i zdziwił się, stanąwszy u bram zamku. Wszystko działo się zbyt szybko.
w końcu spojrzał na wielką, strzelistą bramę, która była drzwiami do innego, lepszego świata. Wziął głęboki oddech i, jak gdyby nigdy nic, zapukał do zamku kilkakrotnie, a stukot odbił się echem. Nie spodziewał się odpowiedzi w wakacje, w dodatku o tak późnej porze, ale, ku jego szczęściu, po chwili usłyszał za drzwiami jakieś hałasy.
Brama otworzyła się ze skrzypnięciem, a Harry zobaczył stojącego w niej woźnego - Apolliona Pringle, który wyglądał jeszcze bardziej przerażająco niż Filch.
-Taaaak? - spytał ochrypłym głosem, uchylając drzwi. Harry przełknął ślinę, nie wiedząc, co powiedzieć. Zupełnie tego nie przemyślał.
-Emm... jestem Harry. Harry Potter. Czy... jest dyrektor? - spytał niepewnie, a woźny westchnął ciężko.
-Nie ma. Jedynym nauczycielem, poza mną, który o tej porze przebywa w Hogwarcie, to profesor transmutacji, Dumblerdore. Nie sądzę jednak, aby chciał się z tobą spotkać. - rzucił Pringle, unosząc górną wargę tak, że było widać jego pożółkłe, krzywe zęby. - czemu właściwie tu jesteś? Sądziłem, że wy, uczniowie, macie teraz wakacje? - dodał chłodno, a Potter wziął głęboki oddech starając się zachować spokój.
-Tak, ja... ja po prostu mam ważną sprawę... do tego... profesora i... koniecznie muszę dostać się do zamku. - wydukał były Gryfon.
-Wybacz, wpuszczę cię dopiero we wrześniu. - stwierdził woźny i już miał zamykać drzwi, kiedy nagle pojawił się za nimi profesor Dumbledore we własnej osobie.
-Apollinie, spokojnie. Pozwól chłopcu wejść. Widzisz, mamy wspólnie kilka rzeczy do omówienia. Harry jest wyjątkowo słaby w transmutacji i przyszedł zaliczyć kilka egzaminów.
-W środku nocy? - spytał sceptycznie woźny, ale Albus zdawał się zupełnie nie zwracać na to uwagi.
- W nocy jest ciekawiej. - rzucił tajemniczo, otwierając drzwi i ruchem dłoni zapraszając zdziwionego Pottera do środka.
- Panie Potter, proszę za mną. Czeka nas ciężka noc pełna transmutacji. - rzucił, a potem zaczął iść w stronę ciemnych schodów. Harry słyszał, jak Pringle wzdycha ciężko, klnąc pod nosem i odchodzi w drugą stronę, wyraźnie niezadowolony.
Przez całą drogę nie odzywali się do siebie - Potter skupił więc swoją uwagę, na przyglądaniu się śpiącym postaciom na obrazach i staraniu się iść jak najciszej umiał, aby ich nie budzić, co wcale nie było łatwe.
Nawet nie zauważył, kiedy znaleźli się przed drewnianymi drzwiami gabinetu profesora.
- Wejdź, Harry. - powiedział Dumbledore, wyciągając dłoń, a następnie wskazując mu krzesło znajdujące się na przeciwko biurka.
Potter przysiadł na nim niepewnie, rozglądając się do okoła. Jeszcze nigdy nie był w gabinecie profesora, szczególnie, kiedy ten uczył transmutacji.
Albus usiadł po drugiej stronie i położył dłonie na biurku, spoglądając surowo na chłopca.
- Harry, co tu robisz w wakacje, o tak późnej porze? - spytał, a były Gryfon tylko zacisnął zęby. Jak miał mu to niby wytłumaczyć że zakochał się w Tomie, starszym koledze ze szkoły, który okazał się zabójcą, chcącym zostać nieśmiertelnym władcą świata, a poprzez zabijanie ludzi rozstrzepiał swoją duszę na kawałki? Jak miał mu opowiedzieć swoją pogmatwaną historię?
- Harry, pytałem cię o coś. - zabrzmiał mu nad uchem cichy głos profesora,  który zdawał się trochę niecierpliwić.  Po chwili jednak zmienił swoje nastawienie - chciałbyś trochę kremowego piwa? - spytał, wstając od stołu - myślę, że dobrze by ci to zrobiło.
Harry kiwnął głową, przełykając ślinę. Od zastanawiania się nad odpowiedzią zaczynała go boleć głowa, a zmęczenie, które czuł, bynajmniej mu nie pomagało. Chłopiec ziewnął, co nie umknęło uwadze nauczyciela.
- Harry, wydajesz się być zmęczony. Jest już dość późno. Może chciałbyś położyć się spać? - spytał, stawiając przed nim na biurku ciepłe, kremowe piwo, na którego widok Harry oblizał wargi, przypominając sobie, jak długo nie miał nic w żołądku.
- Nie. Muszę koniecznie dostać się dzisiaj do... pokoju życzeń. - powiedział z lekkim zawahaniem. Nie był pewien jak profesor zareaguje na wieść o tym, że wie, czym jest ten tajemniczy pokój.
Na twarzy Albusa Dumbledore'a pojawił się uśmiech.
- Ach, Harry. Spodziewałem się, że nie przyszedłeś do Hogwartu w wakacje bez powodu. Oczywiście, że mogę cię tam zaprowadzić, jeśli chcesz. Jednakże... najpierw musisz powiedzieć mi, jakie sprawy tam na ciebie czekają. - na widok zaskoczonej i lekko zmieszanej miny chłopca, profesor potaknął - widzisz, zarówno ja, jak i dyrektor powinniśmy wiedzieć kto co robi w szkole. - rzucił, puszczając do niego oko, a Potter mimowolnie uniósł kącik ust. Dumbledore był naprawdę miły. Były Gryfon miał szczęście, że trafił właśnie na niego.
- Zaprowadzi mnie pan tam?- spytał Harry z nadzieją, a w niebieskich oczach Albusa pojawił się błysk. 
- Niestety nie mogę, to byłoby wbrew zasadom. - odparł, a były Gryfon westchnął smutno. Profesor jednak kontynuował - jednakże, panie Potter, pokój życzeń znajduje się w zachodniej części Hogwartu i, jeśli wyjdzie pan z gabinetu i ruszy prosto przed siebie, wkrótce się pan tam znajdzie.  Nie chcę nic sugerować.

________________
Jeśli podoba Ci się to, co piszę, zostaw lajka na FACEBOOKU :3

https://www.facebook.com/M-Noctis-388471811527215/ 《

Droga Do Potęgi || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz