1 | Ain Eingarp

6.5K 424 60
                                    

Harry cicho przebiegł korytarzem, za wszelką cenę starając się pozostać niezauważonym. Rozglądnął się po skąpanym w mroku zamku, skręcając w kolejną uliczkę, prowadzącą wprost do Pokoju Życzeń.
Chociaż do Szkoły Magii chodził dopiero pierwszy rok, znał już kilka sekretów, dzięki którym ta cała magia podobała mu się jeszcze bardziej.
Uśmiechnął się widząc na jednej z kamiennych ścian duże, tak dobrze mu znane drzwi do Pokoju. Mocno nacisnął klamkę i z ulgą wszedł do środka. Podobnie jak za ostatnim razem, w pomieszczeniu znajdowało się jedynie pozłacane lustro z idealnie gładka taflą. Chłopiec podbiegł do niego i ze skupieniem wpatrywał się w powierzchnię, na której stopniowo zaczęły pojawiać się dobrze znane mu kształty - twarz jego ojca i matki, patrzące na niego z miłością i oddaniem, jakiego nigdy nie doświadczył. Potter posłał im miły uśmiech, a oni odpowiedzieli mu tym samym.
Nigdy nic nie mówili- jego rodzice po prostu stali po jego dwóch stronach, zerkając raz na niego, a raz na siebie. Harry nie rozumiał, dlaczego pojawiają się w zwierciadle, ani nie wiedział kim są, ale widzenie Jamesa i Lily wprawiało go w prawdziwy zachwyt. Stojąc pomiędzy nimi mógł w końcu poczuć, że nie jest samotny.
Gryfon wyciągnął z kieszeni szaty brązowy notatnik, który był jedną z niewielu rzeczy, jakie posiadał na własność i zaczął w nim bazgrać, stopniowo zmieniając niepewne linie w kształty, a krzywe figury w ludzi, którzy - przynajmniej w jego wyobrażeniu - mieli przypominać jego rodziców. Choć chłopak nigdy nie był artystą, zawsze marzył, aby mieć zdjęcie z rodzicami- teraz, kiedy za pomocą lustra mógł ujrzeć ich twarze oraz ich ciepłe oczy, wiedział, że nie może stracić takiej okazji. Kreślił na notatnikowych stronach, na których z każdą minutą pojawiało się coraz więcej linie o różnej grubości i kształcie - Harry stwierdził nawet, że to, co narysował na twarzy swojemu tacie,może pod pewnym względem przypominać okulary.
Znowu uśmiechnął się z tęsknotą do odbicia w lustrze. James i Lily prsytulili się do siebie, najwyraźniej dumni z talentu ich małego synka.
Godziny mijały, a Potter ani myślał powrócić do dormitorium. Widok w lustrze był zbyt uzależniający, zbyt nierzeczywisty, aby mógł od niego tak po prostu odejść.
Kiedy skończył rysować jeden obrazek, zabrał się za następny tym razem przedstawiając rodziców w nieco innej pozie i otoczeniu. Wciąż przyglądał się Jamesowi i Lily jakby pragnął zapamiętać wszystkie szczegóły i nadrobić te jedenaście lat życia, podczas których musiał wychowywać się z okropnymi Dursleyami.

Harry Potter znowu szedł korytarzami, w poszukiwaniu pokoju życzeń. Spędzał tam prawie każdą noc, nie mogąc przestać patrzeć na rodziców. Chłopiec skręcił w znajomą uliczkę i wszedł do pomieszczenia, czując dziwne mrowienie w brzuchu. Uwielbiał to uczucie, które czuł, kiedy twarze Jamesa i Lily pojawiały się w gładkiej tafli. Harry podszedł do lustra, uśmiechając się pod nosem. Przez chwilę czekał, na pojawienie się postaci, ale bezskutecznie- mama i tata się nie pojawiali.
Chłopak przetarł oczy i odsunął się do tyłu, a potem ponownie podszedł do Ain Eingarp. Zamknął oczy i skupił całą siłę woli na tym, co miało się stać. Wyobrażał sobie swoich rodziców stojących obok niego i spoglądających na niego z uśmiechem. Powoli, niepewnie otworzył oczy i wbił wzrok w taflę, która przez chwilę wyglądała, jakby falowała.
Po kilku długich sekundach Gryfon zauważył, że w lustrze zaczęła formować się nie stała postać, która stopniowo się zbliżała. Harry zmrużył oczy - to na pewno nie byli jego rodzice. Mimo to chłopiec nie odszedł, wkrótce zobaczywszy przed sobą odbicie młodego chłopaka z brązowymi włosami i ciemnymi oczami, który posłał Potterowi łobuzerski uśmiech. Wyglądał na trochę starszego od Gryfona, ale miał w sobie coś takiego, co od razu zdobywało zaufanie.
Harry otworzył usta, ale nie mógł nic powiedzieć - chłopak w lustrze miał taką dziwną, arystokratyczną aurę, która onieśmielała Gryfona.
Brunet w tafli skinął głową na przywitanie i przyłożył palec wskazujący do ust. Potter zrozumiał iluzję i tylko potaknął głową, wciąż wpatrzony w przystojną postać.
Brązowooki zaśmiał się bezgłośnie, ponownie podnosząc rękę- tym razem kilkakrotnie pomachał palcami w stronę Gryfona, prosząc go, aby podszedł bliżej.
Harry nie wiedział, co ma zrobić - ta sytuacja wydawała mu się dziwna, bo nigdy nie miał takich interakcji z rodzicami, którzy także pojawiali się w lustrze.
- Kim jesteś? - szepnął, zwracając się bezpośrednio do chłopaka. Ten jednak smutno potrząsnął głową, wskazując na swoje usta. Z jakiegoś powodu nie mógł się odezwać.
Harry zrobił krok w stronę tafli, ale brunet znowu wykonał zachęcający ruch ręką, po czym położył dłoń na szkle.
Gryfon otworzył usta i niepewnie zbliżył dłoń do lustra, co chłopak skomentował uśmiechem.
Harry dotknął gładkiej tafli i nagle wszystko straciło równowagę.
Wydał z siebie zduszony krzyk, czując, że się przewraca. Zamiast jednak napotkać opór podłogi, Gryfon leciał w dół, nie mogąc wyczuć podłoża. Starał się krzyczeć, ale nie potrafił wydobyć z siebie głosu.
Po kilku sekundach, trwających zdecydowanie zbyt wiele, Potter uderzył w kamienną podłogę, komentując to piskiem.
W pewnej chwili zdał sobie sprawę, że ktoś chwyta go za ramiona i podnosi w górę. Harry rozejrzał się wokół przestraszony, czując się dziwnie obco w miejscu, do którego trafił.
- Gdzie jestem? - spytał słabo, orientując się, że z nosa spadły mu okulary i widzi jedynie przesuwające się przed nim plamy.
- Spokojnie, Harry. Jesteś w Hogwarcie. - odparł spokojny, kojący głos, a wkrótce ktoś podał mu do dłoni szkła i Potter odzyskał ostrość widzenia.
Gryfon zobaczył, że jest podtrzymywany przez tego samego chłopaka, którego ujrzał w lustrze.
Brunet uśmiechnął się do niego, wyciągając dłoń w jego stronę.
- Mam na imię Tom Riddle. - powiedział dziarsko. Harry spojrzał w górę- nigdy nie był wysoki, ale w porówanianu do nowego kolegi był naprawdę mały.
- Ja jestem... Harry. Harry Potter. - powiedział chłopiec, poprawiając okulary.
Tom uśmiechnął się i potrząsnął jego ďłonią.
- Wiem. Ale mimo wszystko miło mi cię poznać. - powiedział, ponownie posyłając mu przyjacielski uśmiech.
- Ale... gdzie ja jestem? - Harry rozglądnął się skonfundowany. Niby pokój, w którym się znalazł wyglądał jak Pokój Życzeń, ale czuł się jakoś dziwnie... jakby przeniósł się setki kilometrów od miejsca, w którym był zaledwie kilkanaście minut temu.
- Mówiłem Ci już. Jesteś w Hogwarcie. Tylko... trochę wcześniej. - stwierdził brunet, a Harry zamrugał oczami.
- Trochę wcześniej? Co masz na myśli... Tom?
- Jest rok 1942. - rzekł Riddle tajemniczym głosem.

Droga Do Potęgi || TomarryOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz