Harry zrozumiał iluzję profesora transmutacji i wypiwszy szybko całe kremowe piwo, podziękował za gościnę i ruszył w kierunku pokoju życzeń. Korytarze Hogwartu wyglądały zupełnie inaczej, niż podczas roku szkolnego - obrazy, które mijał spoglądały na niego raczej sceptycznie, raz na czas wymieniając między sobą chamskie uwagi, a puste i ciche wnętrza sprawiały, że Harry wciąż odwracał się do tyłu mając wrażenie, że ktoś za nim jest.
W końcu jednak bez problemów udało mu się dotrzeć do upragnionego pokoju. Nacisnął klamkę i wszedł do znajomego pomieszczenia, całkowicie pustego, jeśli nie liczyć stojącego na środku dużego lustra w ozdobnej ramie. Chłopiec wziął głęboki oddech, zbliżając się do zwierciadła- obawiał się jednak podejść na tyle blisko, aby zobaczyć swoje pragnienia. Doskonale wiedział, czego pragnął.
Zanim odważył się wykonać kolejny krok, zastanowił się przez chwilę, przypominając sobie wszystko, co działo się podczas jego pobytu w tym czasie. Poznał Toma, którego ambicja sprawiła, że chciał być najlepszy. Zabijał niewinne zwierzęta, aby przypodobać się Riddle'owi. Zakochał się. Przespał się z nim, co było naprawdę doskonałym dopełnieniem związku. Wyjechał z nim na wakacje do Albanii. Tworzył z nim horkruksy. Widział, jak zmieniał się w... zło. Opuścił go.
Potter westchnał zamykając na chwilę oczy i pozwalając obrazom w myślach zniknąć.
Z jednej strony wszystko, czego chciał to ciągłe przebywanie z Tomem, kochanie się z nim i życie jak normalna rodzina... z drugiej strony wiedział jednak, że to niemożliwe. Ślizgon już nigdy nie będzie na tyle czuły, aby móc stworzyć zdrowy, kochający się związek. Przez wygórowaną ambicję i mrok, który w nim panował, stracił na zawsze to coś, co sprawiało, że można było mówić o nim jako o człowieku. Postradał człowieczeństwo, a to największa strata, jakiej może doświadczyć osoba.
Choć Potter rozumiał, że droga Toma była trudna i ciernista, a jego dzieciństwo i młodość wcale nie były usłane różami, wiedział, że to nie musiało się tak skończyć. Mogliby... razem mogliby zmienić bieg historii - w dobry, prawy sposób, zmieniając świat na istotnie lepszy, niż gdyby chcieli zrobić to poprzez terror i nienawiść. Harry potrząsnął głową, nie chcąc więcej o tym myśleć i zbliżył się do lustra, widząc wyraźnie swoje odbicie.
Po chwili tuż koło niego pojawił się Riddle, uśmiechając się i kładąc mu dłoń na ramieniu.
Wyglądał jeszcze piękniej, niż Potter to sobie zapamiętał. Jego ciemno brązowe włosy były lekko rozczochrane, a pełne usta uśmiechały się tajemniczo, doskonale komponując się z głębokimi, ciemnymi oczami. Przypominał Greckiego boga wyrzeźbionego w skale, aby już na zawsze pozostać pośród świata żywych. Potter wziął głęboki oddech, czując ból po lewej stronie klatki piersiowej. Tak bardzo pragnął cofnąć się do czasu, kiedy to Tom był jego miłością.
Pomimo chęci, aby pozostać we wczesnych latach XX wieku, Harry zdawał sobie sprawę, że musi odejść. Powinien znaleźć się w swoich czasach i rozpocząć normalne życie, jako uczeń w najlepszej szkole Magii i Czarodziejstwa. Nie mógł ciągle myśleć o przeszłości.
Otrząsnął się i skupiwszy się na lustrze, zaczął wyobrażać sobie, jak widzi w nim swoje czasy, stopniowo materializujące się przed nim. Widział Hagrida, który odbiera go z domu wujostwa aby zabrać go do Hogwartu, widzi Hogwarts Express, który mknie przez zielone pola, transportując uczniów do najszczęśliwszego miejsca na świecie.
Kiedy na powrót otworzył oczy, zobaczył w zwierciadle to, czego tak bardzo pragnął - Jego czasy. Delikatnie dotknął tafli lustra i zaraz poczuł, jak jego nogi odrywają się od posadzki, a on sam zaczyna wirować. Pokój życzeń stopniowo zmienił się w rozmazane kształty, aby ponownie zamienić się w samego siebie - tylko, Harry miał nadzieję, wiele lat później.
Kiedy chłopak znowu stanął na nogach i rozejzawszy się po pokoju nie zauważył żadnych śladów jakiejkolwiek zmiany. Postanowił jednak wyjść na korytarz, w duchu modląc się, że jest spowrotem w swoich czasach, bez Toma Riddle'a czy innego kochanka w sercu.
Nacisnął klamkę prowadzącą do wyjścia i wkrótce zobaczył znajome mury.
Na korytarzu było stosunkowo cicho. Zauważył tylko jakiegoś trzecioklasistę, który biegł szybko w stronę lochów - pewnie spóźnił się na lekcję eliksirów. Harry nie zdążył dojść do końca korytarza, kiedy poczuł, że ktoś na niego wpada. Gwałtownie odwrócił się w prawo widząc znajomą twarz.
- Gdzie ty byłeś, Harry? Szukałem cię! - rzucił Ron, piegowaty rudzieliec, którego poznał na dworcu Kings Cross. Potter zamrugał oczami - wydawało mu się, że upłynęły całe wieki, odkąd go widział. Okularnik przełknął ślinę, niepewnym głosem pytając chłopaka.
- I-ile mnie nie było? - spodziewał się naprawdę nie normalnej odpowiedzi. Ta, która usłyszał, była jednak niebywale niespodziewana.
- Ominąłeś CAŁĄ lekcję z profesorem Snape'm. Wiesz jak na ciebie gadał? Chyba ci tego nie wybaczy. - odparł, a Harryemu zakręciło się w głowie.
Czy od czasu zniknięcia, w jego czasach upłynęła jedynie głupia godzina? Nie mógł zrozumieć, jak działa cofanie się w czasie - wiedział jednak, że jest to naprawdę dziwne i niemożliwe do ogarnięcia doświadczenie.
- Chodź Harry. Bo spóźnimy się na lekcję z McGonagall. Ona baaardzo tego nie lubi. - rzucił rudzielec, poprawiając zbyt dużą szatę.
- T-tak... już... już idę... - powiedział Potter oszołomiony, ruszając za przyjacielem. Wciąż zastanawiał się, jak ułożyć sobie w głowie to wszystko, co przeżył tak, żeby samemu się w tym nie pogubić.Lekcja z panią profesor minęła tak szybko, że Harry nawet tego nie zauważył - całkowicie się wyłączył, myśląc tylko o Tomie i o tym, co robi... chociaż nie chciał się do tego przyznać, tęsknił za nim i dałby wszystko, aby znowu go zobaczyć. Wspomnienie o życiu ze starszym od siebie uczniem cały czas go nawiedzało, skutecznie utrudniając mu normalne funkcjonowanie - nawet Ron stwierdził, że zachowuje się dziwnie i wciąż jest jakiś "niewyraźny". Gdyby tylko wiedział, jaki chaos panował w jego wnętrzu - chaos, o którym nie mógł nikomu powiedzieć.
CZYTASZ
Droga Do Potęgi || Tomarry
FanfictionCZĘŚĆ DRUGA --> DROGA DO KLĘSKI "Zamknął oczy i skupił całą siłę woli na tym, co miało się stać. Wyobrażał sobie swoich rodziców stojących obok niego i spoglądających na niego z uśmiechem. Powoli, niepewnie otworzył oczy i wbił wzrok w taflę, która...