#10 LAT PÓŹNIEJ
- Wojtek! Co ty robisz w tej kuchni! - z salonu wybiegła niska brunetka z 3-letnim dzieckiem na rękach. Ramieniem pchnęła drzwi do kuchni, zatrzymując się w progu, w obawie o bezpieczeństwo małego Igorka. Dziecko w skupieniu konsumowało mandarynkę, nie zwracając najmniejszej uwagi na to, co rozgrywało się w kuchni.
Przestraszony tym nagłym wejściem Wojtek, opuścił na ziemię ogromnego, japońskiego tasaka, po czym zrobił krok w tył. Napotkał jednak na swojej drodze przeszkodę w postaci lodówki, która niebezpiecznie zachwiała się pod jego ciężarem.
- Szczęsny! Powtórzę jeszcze raz: co ty tu robisz?! - maluch zaczął wierzgać nogami, domagając się postawienia na stałym gruncie. Kobieta postawiła synka na podłogę przyozdobioną czarnymi kafelkami, po czym Igorek potuptał do salonu, gdzie toczyła się zażarta dyskusja na temat wyglądu Renato Sachesa, prowadzoną przez Oliwię, Amelię i Krychowiaka.
Violetta ostrożnie weszła do kuchni, zgrabnie omijając kawałki ryby którą Szczęsny próbował pokroić w powietrzu. Podniosła rzucony na kafelki nóż, odkładając go bezpiecznie na marmurowy blat.
- Ja... Ten... Kolację... Chciałem zrobić... No... Sushi... - jąkał się bramkarz, pomagając żonie pozbierać szczątki ryb. Brunetka spojrzała na niego jak na osobę niespełna rozumu, wrzucając poćwiartowane kąski do kosza na śmieci. Po względnym posprzątaniu w kuchni, małżeństwo wróciło do salonu, trafiając w sam środek rozgrywającej się tam kłótni.
- A JA CI MÓWIĘ, ŻE RENATO MA BOSKIE WŁOSY! - krzyczała Oliwia, uderzając raz po raz Amelkę w plecy poduszką.
- A JA DOPOWIEM, ŻE ŚWIETNIE PACHNIE! - przekrzykiwała siostrę Amela, próbując usilnie wtrącić swoje 10 groszy.
- DZIEWCZYNY! CHYBA SOBIE ŻARTY ROBICIE! JEGO WŁOSY SĄ NIEMODNE, A NA DODATEK ON ŚMIERDZI! I NIE LUBI FUTER, TO JUŻ CAŁKIEM KOSZMARNE! - ponad cały gwar pisków i wrzasków, wybił się zrozpaczony głos Krychy, który próbował przekonać bliźniaczki do swojej racji, lecz bardzo marnie mu to szło.
Przez chwilę w salonie panowała kompletna cisza, nawet bawiący się Igor i Kasia zaprzestali układania klocków i z niepokojem obserwowali Oliwię. Brunetka spojrzała na wujka płonącym wzrokiem, po czym rzuciła się na niego, drapiąc go paznokciami po twarzy. Zaskoczony nagłym atakiem Krychowiak nie zdążył odskoczyć do tyłu, i powalony ciężarem ośmiolatki, piszczał ze strachu, kuląc się na podłodze. Nie minęła minuta, gdy Amelia dołączyła do siostry, atakując Grześka zdjętym w pośpiechu trampkiem. Cała trójka rozpoczęła "zapasy", kulając się po drewnianej podłodze.
- Wojtek zrób coś! - wykrzyknęła Kasia, zrywając się na równe nogi. Jednakże, zarówno bramkarz, jak i jego małżonka, preferowali stanie w miejscu, i dławienie się śmiechem, od wypełnienia prośby ciężarnej kobiety.
- Szczęsny do cholery! - ponowiła próbę przywołania do porządku Wojtka, pani Krychowiak. Widząc, że na nic się zdają jej wołania i prośby, brunetka zaczęła rzucać w bramkarza poduszkami i zabawkami małego Igora.
Nikt z obecnych nie zwracał uwagi na tarzającą się po ziemi trójkę walczących, którzy z nieubłaganą szybkością zbliżali się do stojącej w kącie salonu, ogromnej choinki. Hałas towarzyszący upadającemu drzewku Bożonarodzeniowemu i trzask rozbitych ozdób, słychać było na całym osiedlu. Nietypowe dźwięki przyciągnęły również uwagę pozostałych domowników obecnych w pomieszczeniu.
Zdyszane i rozczochrane bliźniaczki wyłoniły się niczym widma, spośród szczątków niegdyś pięknej choinki. W ślad za dziewczynami poszedł Krychowiak, który wygramoliwszy się spod ciężaru drzewka, pośpiesznie uciekł w przeciwnym od sióstr kierunku, przyciskając do klatki piersiowej krwawiąca dłoń.
- Ugryzła mnie! - Grzesiek spojrzał z wyrzutem na kuzynkę, która nie zważając na cały dramatyzm sytuacji, śmiała się w najlepsze.
- Mam to po mamie! - z dumą oznajmiła Oliwia, przytulając się do boku swojej rodzicielki. Violetta pogłaskała córeczkę po głowie, nadal chichocząc pod nosem.
- A co jak dostanę wścieklizny? - oburzył się Krychowiak.
- Chyba DEBILIZNY - Wojtek obdarzył przyjaciela kpiącym spojrzeniem, po czym zaczął podnosić leżącą na ziemi choinkę.
- Hop, hop! Nieszczęśni! Jest tu kto? - rozległo się od strony frontowych drzwi. Po chwili do salonu jak burza wparowali Robert Lewandowski, Łukasz Piszczek, Łukasz Fabiański, Kuba Błaszczykowski, Arek Milik i Adam Nawałka. Za grupką rozwrzeszczanych mężczyzn wlokły się ich zażenowane zachowaniem partnerów, żony.
- Kto zamawiał Świętego Mikołaja?! - wykrzyknął Kuba, którego głowy nie było widać za stretą kolorowych paczuszek. Na widok pobojowiska w salonie, od strony przybyszów dało się usłyszeć pojedyncze okrzyki zaskoczenia oraz... śmiechu. Zdezorientowany Błaszczykowski odstawił prezenty na ziemię, aby móc podziwiać wraz z innymi tę jakże "piękną" scenerię.
Piłkarz rozejrzał się po zgromadzonych. Wszyscy oprócz Violi i Wojtka zachowali poważny wyraz twarzy. Tylko ta dwójka histerycznie chichotała.
- Dobrali się jak w korcu maku... Nieszczęśni... - wymamrotał Kuba, zerkając z politowaniem na młode małżeństwo. Kto by pomyślał, że ta dwójka, z pozoru różnych osób, będzie sobie tak bliska...
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Bum, bum, bum! Oto i długo oczekiwany przez Was bonus! Może i nie powala długością, ale... Mam nadzieję, że Wam się spodobał! Z tym oto akcentem oficjalnie kończę już tę historię... Jestem Wam ogromnie wdzięczna za każdy komentarz, każdą gwiazdkę i wyświetlenie. Jest to dla mnie ogromna motywacja do dalszego pisania, więc już na dniach proszę oczekiwać następnego opowiadania, już nie o tematyce piłkarskiej. Dziękuję Wam z całego serca za to, że byliście i nadal jesteście moimi towarzyszami w przygodzie z pisaniem! Do następnego razu, już w innej opowieści! Kocham mocno:
Mika ;)
CZYTASZ
Gówniara | Wojtek Szczęsny ✔
FanfictionNigdy nie baw się uczuciami innych, bo przyjdzie czas, że ktoś zabawi się Twoimi uczuciami, i nie będzie Ci już do śmiechu...