#Viola
Stało się. Nadszedł dzień kolejnego meczu na Euro 2016. Meczu z mistrzami świata, reprezentacją Niemiec. Nie tylko piłkarze byli zestresowani. Od samego rana paskudny nastrój miały wszystkie WAG's. Nawet zawsze radosna Kaśka była w podłym humorze. Skłamałabym, mówiąc, że mnie to wszystko mało obchodzi. Starałam się nie pokazywać moich wątpliwości w obecności chłopaków i sztabu, żeby jeszcze bardziej ich nie zdołować. Ktoś musiał być tym rozważnym, i pomimo, że śmiesznie to zabrzmi, tą osobą byłam ja. Nawet Adam był poddenerwowany! Kto by to widział, żeby zawsze spokojny Nawałka, krzyczał od samego rana na tego, kto na niego spojrzał, bądź przeszedł obok niego.
- Uważaj jak łazisz ciamajdo kamerkowa! - wujaszek właśnie wydzierał się na biednego Wiśnie, który chciał nagrać z trenerem krótki wywiad, na temat emocji przedmeczowych. Biedny kamerzysta ulotnił się z "podkulonym ogonem". Podeszłam powoli do selekcjonera Reprezentacji Polski, z zamiarem przeprowadzenia poważniej rozmowy, na temat trzymania na wodzy emocji, i negatywnym włypywie na resztę, która i tak miała paskudny humor.
- Możemy pogadać? - zapytałam mężczyznę, kładąc mu ręke na ramieniu.
- Czego?! Nie widzisz, że jestem zajęty?! Daj mi spokój dziecko, i nie plącz się pod nogami! - krzyczał na mnie, chociaż nic mu nie zrobiłam. Jeszcze. Skrzywiłam się lekko, ale nabrałam powietrza w płuca i...
- SKOŃCZYŁEŚ?! - wydarłam się na cały korytarz, przerywając monolog wujaszka. Ludzie przechodzący obok, przystanęli, podziwiając nas jak eksponaty w muzeum. Siwowłosy mężczyzna obserwował mnie, szeroko otwartymi oczami.
- CZY MOŻESZ PRZESTAĆ SIĘ NA WSZYSTKICH WYDZIERAĆ I JESZCZE BARDZIEJ ICH DOŁOWAĆ?! Z TAKIM TRENEREM MAMY GÓWNIANE SZANSE NA WYGRANĄ Z TYMI PIEPRZONYMI NIEMCAMI!!! WIĘC DO KURWY NĘDZY, POKAŻ PRZYKŁAD PROFESJONALIZMU I OGARNIJ DUPE TYM PIZDOKLESCZOM, BO JAK TAK DALEJ PÓJDZIE, TO BĘDZIĘCIE MIEĆ BÓL DUPY A NIE PUNKTY!!! - wytłumaczyłam Adamowi, potrząsając go za ramiona. Musiało to dość komicznie wyglądać, gdyż byłam sporo niższa od wujka. Najważniejszy dla mnie był skutek mojego zamierzonego wybuchu.
- Tak... Tak zrobię... - wymruczał zszokowany Nawałka, po czym pocałował mnie w czoło, i ruszył tylko w sobie znanym kierunku. Zorientowałam się, że na korytarzu zebrało się dość sporo gapiów.
- Miłego dnia. - wykonałam w miarę zgrabny ukłon, po czym w podskokach ruszyłam korytarzem do mojego pokoju. Usłyszałam za sobą niepewne oklaski. Uśmiechnęłam się do siebie, znikając w drzwiach pokoju z numerem "13".
Do meczu zostało 3 godziny. Powoli zaczęłam się szykować. Postawiłam na jeansowe ogrodniczki, "piłkarskie" skarpety i trampki do kostek. Nie mogłam się jednak zdecydować co do wybioru koszulki. Nie miałam pojęcia, którego z piłkarzy numerek wybrać.
- Violetta ratuj nas! - do mojego pokoju wbiegł Krychowiak, a za nim Lewy i Jędza, na których ramionach opierał się Łukasz Fabiański. Westchnęłam, i odłożyłam ciuchy na bok. Chłopacy posadzili Fabiana na łóżku, a ten zaniósł się histerycznym szlochem.
- Co mu? - podeszłam do chłopaków, nie spuszczając Fabiańskiego z oczu.
- Ania musiała wrócić do Polski, jej mama trafiła do szpitala. A ten tu się załamał. Mówi, że nie zagra, jak nie będzie jej na trybunach. - wytłumaczył mi Robuś, kręcąc zrezygnowany głową.
- A co ja mam zrobić? - ulżyło mi, gdy dowiedziałam się o powodzie takiego stanu bramkarza. Pomimo, że Fabian twierdził, że nie zagra, było to o niebo lepszy, niż gdyby się teraz schlał.
- Masz go przywrócić do używalnego stanu. Widziałem jak rano naskoczyłaś na Nawałkę. Dasz radę. - poklepał mnie po ramieniu Artur, i wraz z resztą, wyszedł z pokoju, zostawiając mnie sam na sam, z facetem w ciąży.
Przeklinając w myślach dzień, w którym mój kochany kuzyn się urodził, podeszłam do łóżka. Łukasz wypłakiwał oczy w moją poduszkę. Bez przekonania usiadłam obok bruneta.
- Łukasz... Co się stało? - pogłaskałam piłkarza po ramieniu, a ten podniósł na mnie zapuchnięte oczy.
- Bo... Ania... Musiała... Wyjechać... A... Ja... Bardzo... Się... Boję... Grać... Jak... Jej... Nie ma... Bo... Ona... Zawsze... Ubiera... Moją... Koszulkę... I... Wtedy... Lepiej... Bronię... - wyjąkał Fabian, i ponownie zaniósł się spazmatycznym szlochem. Przewróciłam oczami, wzdychając pod nosem.
- Łukasz. Spójrz na mnie. - zero odzewu.
- Fabian. Łukasz, proszę. - dalej brak kontaktu.
- FABIAŃSKI DO CHOLERY! - nie chciałam sięgać po "cięższe środki", ale gadanie do bramkarza przypominało walenie grochem o ścianę. Pod wpływem mojego wrzasku, Łukasz podskoczył, usiadł wyprostowany na łóżku, i przetarł załzawione oczy, rzucając mi oburzone spojrzenie.
- Chcesz żebym na zawał zszedł?! - wychrypiał.
- Chcę, żebyś się ogarnął. I przestał moczyć mi poduszkę. Oprócz tego chcę, żebyś zagrał dzisiaj najlepiej jak potrafisz. - wypowiedziałam moję rządania na jednym wdechu. Miałam coraz mniej czasu, a jeszcze nie wybrałam koszulki. Chciałam jak najszybciej załatwić sprawę z Łukaszem, i delikatnie mówiąc, wyprosić go z pokoju.
- A ja chcę umrzeć. - wymamrotał Fabian, ponownie wtulając się w MOJĄ poduszkę. W ostatniej chwili wyrwałam mu ją z rąk. Chwyciłam piłkarza za kołnierz koszuli, i nie wiem jakim cudem, podniosłam z łóżka,
- Fabiański, przestań się opierdalać, bo poznasz bliżej moją pięść. - warknęłam, już nieźle wkurwiona. Byłam dziś zbyt agresywna.
- Wolałbym porozmawiać z asfaltem. - odpyskował Fabian.
- Da się załatwić! - puściłam koszulę piłkarza, i popchnęłam go do wyjścia. Przygarbiony Łukasz powłóczył nogami do drzwi.
- A, Viola. Ubierzesz moją koszulkę? - odwrócił się przy drzwiach, puszczając mi oczko. Westchnęłam zrezygnowana, ale pokiwałam głową na tak. Uradowany Fabian wyszedł z pokoju, a ja ponownie westchnęłam. Za często dzisiaj wzdycham.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
Hejo! :)
Wiem, wiem. Długo mnie tu nie było... :(
Wiecie jak to jest: szkoła, dom, problemy....
Postaram się dodawać rozdziały w weekend, ale w tygodniu, jak będę miała więcej czasu, też się coś powinno pojawić :)
Dziękuję, że tu ze mną jesteście <3
Pozdrawiam :***
CZYTASZ
Gówniara | Wojtek Szczęsny ✔
FanfictionNigdy nie baw się uczuciami innych, bo przyjdzie czas, że ktoś zabawi się Twoimi uczuciami, i nie będzie Ci już do śmiechu...