Rozdział 3

228 10 1
                                    

Po ostatnich zdarzeniach nad rzeką i na balkonie, nie za bardzo miałam okazję widzieć tego dupka. Może to dziwne, ale nie wiem nawet jak ma na imię. Śmieszne, ale prawdziwe. Próbowałam podpytać Lauren lecz ona zaczęła sobie nie wiadomo co wyobrażać więc się poddałam. Mijając się na korytarzu nie wiem czy spoglądał na mnie choćby z ciekawości bo odwracałam wzrok. Chyba wziął sobie moją prośbę do serca.

Dzisiejszy dzień będzie najgorszy. Ponieważ dzisiaj wraca wiedźma, znaczy macocha. Wolałabym żeby została tam dokąd jechała dłużej. Na pewno zada mi dzisiaj dużo obowiązków do zrobienia. I jak na zawołanie wychodząc z pokoju musiałam na nią wpaść. Świetnie! Ciekawe czy ten dupek już coś jej nakłamał.

- Jak przygotowania do dzisiejszej kolacji? - Spytała spoglądając na mnie podejrzliwie.

- Myślę że dobrze. Masz jakieś konkretne zadania dla mnie dziś? - zapytałam nie wiedząc czego w ogóle się spodziewać.

- To co zwykle, czyli sprzątnięcie domu. Lecz na wieczór pomożesz Lauren w kuchni. Będziesz podawała do stołu.

- Co? - Zazwyczaj takie wieczory jak ważne kolacje miałam wolne, ponieważ jak to zawsze twierdziła " nie narobię jej wstydu.

- Jest jakiś problem?

- Nie. - Powiedziałam tylko nie kłócąc się z nią bo to nie miałoby sensu.

- To wracaj do obowiązków. Bo tylko do tego się jeszcze nadajesz.

Odeszłam od niej zła i smutna, ale i do tego się przyzwyczaiłam. Zawsze kiedy miała okazje lubiła mnie poniżać. Nie mogłam się temu mimo co sprzeciwić, ponieważ dzięki niej jak na razie mam dach nad głową i co jeść, ale to tylko jeszcze rok i wyniosę się od niej.

W kuchni pachniało już przeróżnymi zapachami. Lar jak zwykle już o tej porze kręciła się po kuchni. Zaczęłam pomagać jej przygotowywać dania na dzisiejszą ucztę wieczorną.

- Pójdę na chwilę do sklepu dokupić kilka rzeczy, w tym czasie mogłabyś wyciągnąć już zastawę na stół?

- Pewnie.

- Wracam za 20 minut. Potem Ci pomogę.

- Idź już bo się wiedźma wkurzy że cie nie ma długo.

Kiedy wyszła dokończyłam obieranie warzyw, umyłam ręce i zabrałam się za wyciąganie zastawy. Pech chciał żeby w tym czasie on wszedł do kuchni.

- Cześć. - powiedział tym swoim głosem.

Przestraszył mnie przez co jeden talerz upadł mi na ziemie i roztrzaskał się. Odłamki talerza leżały wokół mnie, jednego nie zauważyłam i wdepnęłam na niego. Ból przeszył moją stopę, poczułam coś mokrego w skarpetce.

- Cholera! - Krzyknęłam i chwyciłam się za bolącą nogę. Zdjęłam buta i przypatrzyłam się chwilę czerwonej plamie na skarpetce. Nie wyglądało to za ciekawie.

- Poczekaj, pomogę Ci. - Zaczął iść w moją stronę. Nie chciałam żeby mi pomagał, chciałam żeby już sobie poszedł.

- Nie! Zostaw, poradzę sobie. - Zaprotestowałam, ale na niego to nie podziałało. Nie słuchając mnie zaczął zbierać odłamki talerza.

- Właśnie widzę jak sobie radzisz. Powinnaś zmienić pracę.

- -Co? Ja... radziłam sobie dopóki nie wparowałeś tu i mnie nie wystraszyłeś! - Chciałam wziąć od niego szufelkę na której była porcelana, lecz cofnął swoją rękę. - Oddaj, to moja robota.

- Dlaczego jesteś na mnie taka zła? Nie rozmawiasz ze mną normalnie?

- Może dlatego że jesteś zwykłym dupkiem? Oh... Oddaj mi to !

I'II Remember You III N.S.Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz