Rozdział 35

81 6 0
                                    

Po napalonym i namiętnym seksie Merry zasnęła na mnie.Dosłownie.Delikatnie szmerałem ją po plecach.

-mmmm...jak  miło-zamruczyła pod nosem.

-kocham cie słoneczko! -powiedziałem to dość delikatnie.

Merry podniosła głowę, a następnie spojrzała na mnie.

-ja ciebie też-przyłożyła swoje wargi do moich. Wypełniłem pocałunek.

-na co moje słoneczko ma ochotę?

-już mówiłam! Chce leżeć z moim księciem cały dzień w łóżku. -spojrzała w moje oczy.

-nie chce marnować czasu... Chce spędzić każda sekundę cudownie..

-nie rozumiem...

-chodźmy gdzieś.. Co ty na to?

-co proponujesz?

-Idziemy na łyżwy?

-ale z kim zostawimy mattego?

-ah no tak! To chodźmy na spacer!

-to już owiele lepszy pomysł  -uśmiechnęła sie szeroko.

Zeszliśmy z łóżka. Ubraliśmy sie ciepło, jak i również dziecko. Zniosłem wózek na dół. Gotowa Merry i Matty również zeszli. Moja ukochana położyła go delikatnie w wózeczku. Wyszliśmy z domu. Jedną ręką objołem Merry w pasie, a drugą pomogłem pchać jej wózek.

-czuje sie szczęśliwa-oznajmiła po dość długiej ciszy.

-ja również -ucałowałem jej czoło.

-ale szczęśliwa, że tworzymy taką cudowną rodzinę..

-oj słoneczko.... -przeciągnąłem słowo-my zawsze bedziemy szczęśliwa rodziną.

-nigdy mnie nie zostawisz?

-taka myśl nawet po mojej główce nie chodziła! Z skąd bierzesz takie głupie pomysły?

-nic.. Po prostu ciesze się, że bede szczęśliwa do końca życia! Nie będę się bać bo wiem ,że zawsze bedziesz przy mnie.

-zawsze tak będzie! -uśmiechnąłem sie.

Merry zrobiła smutną mine.

-co się stało? -zpytałem delikatnie.

-myśle tak sobie... A co stanie sie z Joshem?-spojrzała na mnie z nadzieją.

-nie wiem... Naprawdę -spuściłam głowe w dół.

-on mnie tak kocha.. I dziecko.. Czuje sie winna.

-za co?! -troszke sie zdenerwowałem.

-prosze nie wkurzaj sie! Wiesz jaka jest prawda.

-Merry pisze cie nie wtacaj do przeszłości! Staram sie być ojciem nie mojego dziecka... Uwierz mi jestem zagubiony.

-bedziesz mi wypominać, że to nie twoje dziecko?

-Merry! Błagam cie skończ!! Musisz zaczynać kłótnie?! Wybaczyłem ci, kocham Mattego i ciebie! Przestań!

-przepraszam, że cie uraziłam-przewróciła oczami.

-Kurwa Merry ty jednak jesteś uparta! -krzyknąłem.

-to nie taką mnie pokochałeś? -zdziwiła sie.
-no właśnie w tym jest problem! Zakochałem sie w tobie do szaleństwa! I mimo, że czasem nie potrafie z tobą wytrzymać to kocham cie bez względu na wszystko.

-przepraszam! -wtuliła sie we mnie.

-nie masz za co słoneczko! -oddałem uścisk.

Po chwili spotkaliśmy zdyszanego Leo.

-stary a tobie co? -zpytałem przyjaciela.

-po pierwsze! Koleś drzesz ryja na całą okolicę! Nie traktuj taj Merry! A po drugie widziałem Josha i twoja przyjaciółkę.. Jak sie ona nazywała... -zastanawiał sie.

-Rohel-powiedziała szeptem.

Wymieniliśmy sie spojrzeniami wraz z Leo.

-o co chodzi? -zpytałem.

-ona coś mówiła... Chyba groziła..

-co? I nic z tym nie zrobiłeś?! -krzyknęła.

Zostawiła nas, a następnie zaczęła biec przed siebie. Podałem wózek Leo. Pobiegłem za nią, wciąż krzycząc jej imię, jednak ona nie chciała sie zatrzymać.

Merry

Biegłam co w sił w nogach, szukając miejsca zamieszania. W końcu znalazłam. Pobiegłam do Rohel, a następnie mocno odepchenłam.

-zostaw go szmato! -krzyknęłam.

-uspokuj sie kwiatuszku, bo coś ci sie jeszcze stanie.. -uśmiechnęła sie szeroko.

-co ty chcesz mu zrobić?!

-jeszcze nic-zaśmiała sie szyderczo.

Nie wytrzymałam. Rzuciłam sie na nią z pięściami. Biłam ją jak popadnie. Josh próbował mnie odciągnąć, ale widać było, że bał się. W końcu Charlie przerzucił mnie na plecy.

-puść mnie Charlie!

-Merry uspokój sie!!

-daj mi sie z nią rozprawić!!

-przestań!to nie twój interes!! -ruszył z zdala od nich.

Biłam go po plecach, jednak nie robiło to na nim żadnego wrażenia.
Niósł mnie tak całą droge do domu. Za niami ciągnął wózek Leo. Widać było jaki był przejęty.. Tylko czym? Charlie siw nieźle wkurzył.

Weszliśmy do domu. Charlie rzucił mnie na kanapę.

-dlaczego mnie powstrzymałeś?

-Merry ogarnij sie! Jak ty sie zachowujesz?! Jesteś jak wariatka! A na dodatek jesteś nieodpowiedzialna! Jaka inna matka porzuca swoje dziecko i biegnie do innego?! Porzuciłaś dziecko, a na dodatek mnie! Co ty sobie myslisz?! -krzyczał.

-musiałam coś zrobić!

-nie właśnie nic nie musiałaś! Kochasz go! Jesteś nie w porzadku! -jego oczy zabłyszczały.

-ja??

-tak ty! Jak mogłaś?! -płakał.

-chciałam obronić swojego przyjaciela!

-ale on ma cie w dupie! Zrozum!

-ale to ojciec mojego dziecka!

Charliego zamurowało.

-twojego dziecka? -zacisnął warge i pięść.

Leo odruchowo spojrzał na Charliego. Szybko podszedł do niego.

-chłopie uspokuj się!-próbował go zatrzymać.

Jednak nic go nie powstrzymało. Zbliżył sie do mnie, a nastpnie uderzył w twarz.
Upadłam na ziemie. Złapałam sie z bolący policzek. Łzy leciałam strumieniami.

-nie nawidze cię! -powiedział nabuzowany.

Leo spojrzał na nas przestraszony. Podbiegł do mnie i mocno przytulił.

-zwariowałeś?! -krzyknął na przyjaciela.

-ja nie... -przestraszył sie.

Hejka... Mamy rozdział po dłuższym czasie..
Mam nadzieje, że nie zapomnieliście o mnie?
Dzis lub jutro pojawi sie kolejny rozdział.
Dozobaczonka.

Córka Adele || CH.L & L.D || Cz1 & Cz2Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz