4. Ciemny las nie wróży nic dobrego

135 25 62
                                    

~ Alice ~

- Teraz musimy skręcić w lewo - mówię starając się iść najbliżej Liama. Znam tę drogę na pamięć bo kiedyś z rodzicami i moją siostrą Suzie chodziliśmy tą drogą na polanę, na której jeździliśmy na nartach.

Jest ciemno i zimno, gdyby nie latarka  w telefonie Liama nic byśmy nie widzieli. Czuję niepokój, ale muszę  iść do tego słupa bez względu na wszystko.

- Zimno mi no...  - marudzi Sam - możemy już wracać?

Odwracam się do niej i posyłam jej złowieszcze spojrzenie. Kiedy ona w końcu dorośnie?

- Nie jesteśmy jeszcze w połowie drogi...

Prycha. Och, jak mnie to denerwuje czasami.

- Co myślicie o tamtych śladach? - pyta Liam - Czyje one mogły być?

- Nie mam bladego pojęcia. Wyglądały strasznie, mówię poważnie i to wcale nie my z Mery - mówi Zayn.

- Nie jesteśmy tu sami, zdajecie sobie z tego sprawę? - mój chłopak drapie się po głowie.

- Zajebiście, że musiałeś to powiedzieć akurat teraz, kiedy jesteśmy w środku lasu - marudzi szatynka - Brawo, Payno.

- Daj spokój, Liaś. Może to jakiś mały niedźwiadek? Ten teren jest prywatny, należy tylko do moich rodziców, więc nikogo tu raczej nie ma i nie będzie, a duchy nie istnieją - patrzę w jego piwne oczy. Mój chłopak mógłby być modelem. Ma wszystko, czego mu potrzeba do tej pracy. Jest wysoki, więc nie bez powodu gra w koszykówkę, ma piękne, hipnotyzujące oczy, ciemne włosy, całkiem podobne do moich i zarost, który jest cholernie seksowny.

Zawsze, gdy mu to mówię szeroko się uśmiecha ukazując swoje idealne, błyszczące zęby.

- Liam, zatrzymaj się  - mówię, a on wytrzeszcza oczy nie wiedząc o co chodzi.

Kładę dłonie na jego miękkich policzkach i najmocniej jak potrafię przyciskam usta do jego ust.

Zayn i Sam się na nas patrzą, wzdychają i idą dalej wydeptaną ścieżką, która  prowadzi przez zabójczo ciemny las.

Chcę się od niego oderwać, ale on przyciąga mnie do siebie łapiąc za pośladki i przesuwając językiem po moich ustach. Przez moje ciało przechodzi przyjemny dreszcz i nie jestem pewna czy dobrze robimy całując się w środku tego makabrycznego lasu.

Nagły, przerażający krzyk Sam przerywa nam pocałunek.

Kurde, a był taki fantastyczny.

Spoglądamy w stronę naszych przyjaciół. Obydwoje są przerażeni, a Sam zakrywa dłonią usta patrząc na nas wzrokiem pełnym szoku. Ona mnie przeraża.

Podbiegamy do nich.

- O kuźwa... Ta... Ta... Tam ktoś ... był - wskazuje ręką na choinki, które kiwają się w prawo i w lewo. Albo tam ktoś był , albo to wiatr powoduje, że w ten sposób się ruszają.

- Może ci się wydawało... - Liam odwraca głowę.

- Nie stary, tam naprawdę ktoś  przebiegł - mówi Zayn trzęsącym się z głosem - był ubrany na czarno, miał wielkie mięśnie i timberlandy.

Moje serce zaczyna bić szybciej.

We czwórkę wymieniamy spojrzenia.

- Powiedzmy pozostałym, iż wiemy, że na 100% ktoś tu jest - radzi Liam i wyjmuje telefon z kieszeni kurtki.

- Masz zasięg i internet?! - krzyczy Sam i zagląda to telefonu Liama.

- Tak, swój mam.

- Daj mi skorzystać.

72 Hours ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz