24 godzin do świtu
~ Zayn ~
- Pamiętacie którędy trzeba iść, żeby się tam dostać? - pytam Charlie i Nialla.
Nie mam pojęcia ile mam na sobie warstw ciuchów, ale nie jest mi ciepło. Mroźny wiatr zdaje się przewiewać mi kurtkę i parę bluz, które mam na sobie. Fajnie, że akurat musieliśmy wyjść z domu w najzimniejszą porę dnia. Tego nie przemyśleliśmy.
- No tak.... Musimy iść kawałek prosto, później skręcić chyba w prawo i przedostać się przez potok. Później pójdzie łatwo - mówi Charlie patrząc na nawigację w swoim telefonie. Wkurza mnie jej optymistyczne nastawienie do życia. Wkurza mnie wszystko co jest optymistyczne, bo nie oszukujmy się, ale tutaj, w Blackwood Pines nic nie jest optymistyczne.
- Cholera...A jak jej tam nie będzie? Jak jest gdzieś indziej? Jak to się okaże kolejną pułapką? Przysięgam, nie przeżyję kolejnej takiej sytuacji... - jęczy blondi.
- Spokojnie, Nialler. Zabijemy tego skurwiela tak czy siak. Zdobędziemy go i zbijemy go na kwaśne jabłko, szybciej niż zrobi to policja - obejmuję go ramieniem. - Poza tym... Dlaczego ten Lewis i ta Jessica tutaj są i praktycznie nic nie robią? Tylko siedzą w tej chatce, zamiast złapać tego psychopatę. Przecież to śmieszne jest - prycham.
- Louis - poprawia mnie Charlie a ja przewracam oczami.
- Nie obchodzą mnie oni. Ashley to moja dziewczyna, Alice i Liam to nasi przyjaciele. Musimy ich odnaleźć, to jest nasze zadanie - mówi Niall bardziej lekceważąco.
Zapada cisza, ale przerywa ją wrzask Char, spowodowany chyba tym, że zobaczyła coś w krzakach.
* * *
~ Liam ~
- O kurde - mówię zmęczonym głosem - słyszałaś to, Alice?
Ktoś wrzasnął. Chyba. Być może mam zwidy z powodu wykończenia. Jesteśmy bez jedzenia i picia kilka godzin, usta Alice są strasznie spierzchnięte, a jej twarz niemal tak biała jak śnieg. Przez skały prześwitują promienie światła dziennego, co trochę poprawia mi humor.
Nadal jesteśmy w kopalni, nie widzieliśmy nieba chyba od dwóch dni. Na szczęście udało nam się znaleźć grotę z której ściany składają się ze skał rozmieszczonych niezbyt ciasno, przez co mamy chociaż trochę dostępu do światła.
Szatynka przez cały czas opiera się na moim ramieniu, albo siedzi wtulona we mnie mając nadzieję, że zrobi jej się odrobinę cieplej. Co jakiś czas przeczesuję jej ciemne włosy sprawdzając czy faktycznie śpi. Ja nie potrafię zmrużyć oka. Nie wiem od ilu godzin nie spałem, chyba dosyć długo, bo dźwięki z otoczenia dopływają do mnie jak przez mglę.
- Alice? - powtarzam ściskając jej dłoń. Jest taka zmęczona. Blada, rozczochrana, ma suche usta i bardzo mocno zamknięte powieki.
- Alice? - mówię tym razem trochę głośniej.
Obudź się proszę, obudź się.
Błagam siebie w myślach. W środku zaczynam cicho płakać nie pozwalając moim łzom by spływały po moich policzkach.
- Co się stało? - pyta zaspanym głosem unosząc głowę z mojego ramienia.
Boże, co za ulga.
- Słyszałaś ten krzyk czy mi się zdawało? - pytam.
- Myślałam, że to mi się śniło. Ale tak, słyszałam. To mógł być ktoś z naszych.
CZYTASZ
72 Hours ✔
HorrorPomysł opowieści został zainspirowany grą "Until Dawn". Grupka nastolatków podczas ferii zimowych wyjeżdża w góry Blackwood Pines, które są owiane mrożącą krew w żyłach atmosferą. Pobyt zapowiada się przyjemnie i ciekawie, lecz wszystko ulega zmian...