~ Ashley ~
Po zaśpiewanych piosenkach puszczamy oczywiście Baby Justina Biebera i z Niallem zaczynamy tańczyć i śpiewać jak idioci.
Muzyka gra na całą górę Blackwood, a Mery usiłuje nas przekrzyczeć.
- WYŁĄCZCIE TO PROSZĘ!!! - drze się i w końcu idzie na górę do swojego pokoju. Nienawidzi Biebera.
- No nie, kolejną straciliśmy - śmieję się.
W końcu Harry z Charlie decydują się do nas przyjść. Oboje mają szopy na głowach i czerwone policzki. Od razu widać co robili.
Na początku "podziwiają" nas, podobnie jak Mad siedząca na kanapie. Później zaczynają twerkować, i muszę przyznać, że są w tym naprawdę dobrzy. Prawie jak my, tylko, że Niall jak zwykle robi wszystko na odwrót i w tym momencie turla się po podłodze udając ... chyba fokę.
Mery robi nam zdjęcia głośno się przy tym śmiejąc.
To cyrk, albo zoo. Nie jestem w stanie nazwać tego przedstawienia.
Uspokajamy się jednak i wyłączamy muzykę kiedy słyszymy pukanie do drzwi. Otwieram im drzwi.
- SIEMA PRZYJACIELE!!! - krzyczę całując Liama i Alice w oba ich policzki.
Ich liczba mi się nie zgadza. Liczę ich, wychodzi mi 4, dwa Liamy i dwie Alice.
Odwracam się i wchodzę z powrotem do domku.
- Ludzie, nie możemy znaleźć Sam i Zayna - słyszę za plecami.
* * *
~ Mery ~
- ... kiedy zeszliśmy z wieży, już ich nie było. Szukaliśmy, dzwoniliśmy ale nie odbierają telefonów. Myśleliśmy, że sobie robią żarty - dokańcza Liam.
- Przecież mieliście się nie rozdzielać! - krzyczy zdenerwowany Niall.
- Nieee krzyyycz - wyje Ashley starając się go uspokoić.
- To takie pizdy, że na pewno im się coś stanie! Ja pieprzę, nie wierzę, że to się dzieje - Mad łapie się za głowę i siada na kanapie.
- Ja bym raczej martwiła się o to, że w lesie ktoś jest i ... - zaczyna Ali.
- Zamknij się! - krzyczę z oczami pełnymi łez.
Wszyscy się na mnie patrzą, odwracam się na pięcie i biegnę do swojego pokoju.
Jak ona może? Dlaczego ciągle ktoś to przypomina? Nie wierzę, że nie ma tu Sam i Zayna. Strasznie za nimi tęsknię, szczególnie za Zaynem. Brakuje mi jego zapachu i pocałunków.
Siadam na naszym łóżku i patrzę się za okno. Powoli robi się jasno. Niebo przybiera barwę z granatowego na niebieski. On tam gdzieś jest. W tej ciemności nocy. Te myśli powodują, że z moich oczu lecą kolejne łzy.
Słyszę pukanie do drzwi. Stoją w nich Charlie, Alice i Ashley.
- Przepraszam, Mery, jestem idiotką - przytula mnie Ali.
Tak naprawdę się na nią nie gniewam, po prostu strasznie się o niego martwię i nie mogę znieść tej całej sytuacji.
- Chodź, idziemy ich szukać - mówi Char i podaje mi dłoń.
Podnoszę się z łóżka.
- Jeeezuu. Gdziee oni mogą byyć? - mówi Ash z zamkniętymi oczami przedłużając samogłoski.
- Ona zostanie w domu, okej? - pytam cicho Ali i Char, żeby Ash nie usłyszała.
- Powinna - odpowiada Charlie i schodzimy na dół.
* * *
- Myślicie, że to dobry pomysł, żeby tam iść razem? Wszyscy? - pyta Harry.
- No właśnie? - Mad krzyżuje ręce na piersiach - najlepiej żebyśmy się znowu podzielili... Tylko bez wyliczania.
- Ja idę na pewno - mówi Ash i podnosi rękę w górę.
- Nie, Ashley. Ty nigdzie nie pójdziesz. Nie zalana w trupa - mówi stanowczo Niall.
Kocham na nich patrzeć. Są najsłodszą parą na całym świecie. W oczach Nialla jest Ashley, w oczach Ashley jest tylko Niall. To jest piękne.
- Idziesz ze mną, Ni! Juhu! W końcu idziemy się bić, nie? - pyta brunetka zaciskając pięści.
- Czekaj... Chcesz bić Zayna czy Sam? - pyta Liam marszcząc brwi.
- Jakiego Zayna? - pyta Ash.
Przewracam oczami. Jak można się tak upić?
- Ogarnij się. To jest poważne i z nikim nie będziesz się biła, jasne? - pyta Charlie patrząc na Ash poważnym wzrokiem.
Ash nie reaguje.
- Jezu ona jest kamień. Nie mam siły - Charlie ukrywa twarz w dłoniach i wtula się w tors Harry'ego.
W końcu decydujemy się na to, że pójdziemy tam wszyscy razem.
CZYTASZ
72 Hours ✔
HorrorPomysł opowieści został zainspirowany grą "Until Dawn". Grupka nastolatków podczas ferii zimowych wyjeżdża w góry Blackwood Pines, które są owiane mrożącą krew w żyłach atmosferą. Pobyt zapowiada się przyjemnie i ciekawie, lecz wszystko ulega zmian...