Pół godziny do świtu
~ Liam ~
- Za pół godziny przybędzie tu pogotowie ratunkowe i policja. Musimy się iść spakować - mówię chwytając Alice za rękę i prowadząc ją do naszego pokoju.
Zayn, Charlie i Niall potakują. Char pogodziła się chyba z tym, że Harry prawdopodobnie się nie odnajdzie. Kochałem go jak brata. Mocno za nim tęsknię.
Alice siada na łóżku.
- Cholera, jak dobrze, że ten koszmar się już skończył... Straciliśmy Mery, Sam i Harry'ego. Jestem tak... wkurwiona, że tu przyjechaliśmy. Nasi rodzice nas zabiją - lamentuje trzymając się za głowę.
Siadam obok niej i obejmuję ją ramieniem.
- Powinni się na siebie wkurzyć, że nas tu puścili, nie na nas. Kto mógł przewidzieć, że grasuje tutaj jakiś morderca?
- Nie wiem. To niemożliwe przez co przeszliśmy. Zupełnie jakbyśmy byli bohaterami jakiegoś chorego horroru...
Jak ludzie nas będą widzieć w szkole? Cholera, pomyślałeś o tym? Co powiedzą na Mery, Sam i Harry'ego? Char nigdy się nie zakocha, a my nigdy nie zapomnimy.- Nie możesz się tak wszystkim przejmować, kochanie. Po jakimś czasie będzie w porządku. Zrobiliśmy wszystko, co mogliśmy żeby ich odnaleźć...
- Nie zrobiliśmy wszystkiego. Nie poszliśmy szukać Harry'ego i dziewczyn. Naraziliśmy tylko nasze życie odbijając Ashley od mordercy - tłumaczy ze zmarszczonymi brwiami. Nienawidzę się z nią kłócić więc przytakuję.
- Niall by się zabił gdyby nie odnalazł Ash. Jezus, nie chciałbym go stracić...
Alice patrzy mi w oczy ale coś przykuwa jej uwagę i odwraca głowę w drugą stronę. Pociąga nosem.
- Liam... Czujesz to? To dym - zauważa przerażona.
- Może Zayn próbował gotować. Wiesz, że nie umie - śmieję się.
- To nie Zayn - prawie krzyczy i podchodzi do drzwi.
Otwiera je.
- O kurna - zakrywa usta dłońmi i pokazuje mi żebym do niej podszedł.
Podchodzę więc i zauważam wielką, szarą chmurę dymu , która powoduje, że nie widać końca korytarza.
Alice stara się przez nią przedrzeć i strasznie kaszle, a później upada na podłogę.
Cholera.- Ali wstawaj, musimy uciekać. Wyskoczymy przez okno, ktoś podpalił nasz dom! - krzyczę.
- Nie, Li. Tam są pozostali. Nie możemy ich zostawić - również krzyczy dusząc się dymem.
- Poradzą sobie. W piwnicy są beczki z benzyną, ten dom niedługo wybuchnie. Alice ruszaj się do cholery, bo zginiemy! - drę się na nią, aż w końcu się mnie słucha i biegnie za mną.
Biegnę do okna i chcę je otworzyć ale nie mogę.
- Kurwa mać - klnę - odsuń się - mówię do Alice i kopię w okno z całej siły.
Odłamki szkła lecą na zewnątrz i zaczynamy schodzić bo ścianie.Bogu dzięki, że deski są dopasowane tak, że można się po nich wspinać.
Gdy jesteśmy już na ziemi patrzymy się na nasz dom, który cały staje w ogniu.
Pomarańczowe płomienie liżą ściany naszego domku, który płonie w oka mgnieniu.
Alice płacze, z moich oczu także lecą łzy.
Nie mogę pogodzić się z tym, że tam zostali nasi przyjaciele. Zayn, Niall, Charlie, Ashley.
Próbuję, a przynajmniej staram się z tym pogodzić. Nie potrafię. Wiem, że już takich przyjaciół nie znajdę nigdzie indziej.
Kochałem ich. Wyczuwam ból w klatce piersiowej.
Muszę wziąć się w garść.
Ocieram łzy i pociągam nosem. Patrzę z nienawiścią na domek myśląc o psychopacie. Co za zjeb. Jak to możliwe, że podpalił dom skoro Louis go złapał?
CZYTASZ
72 Hours ✔
HorrorPomysł opowieści został zainspirowany grą "Until Dawn". Grupka nastolatków podczas ferii zimowych wyjeżdża w góry Blackwood Pines, które są owiane mrożącą krew w żyłach atmosferą. Pobyt zapowiada się przyjemnie i ciekawie, lecz wszystko ulega zmian...