22. Tęsknię za czasami w których naprawdę się kochaliśmy

77 17 24
                                    

10 godzin do świtu

~ Niall ~

Spoglądam na Ashley, która z grymasem bólu na twarzy siada na łóżku. Przesuwa dłonią po swoich włosach i wzdycha.

- Chyba pójdę wziąć kąpiel - mówi i idzie do łazienki. 
Podążam jej śladami.  Chodzę za nią jak pies, ale po prostu muszę ją mieć przy sobie.

- Pomogę ci - stwierdzam kiedy jesteśmy już w łazience. 

Brunetka zaczyna zdejmować z  siebie moje bluzy, które jej pożyczyłem. Widzę, że sprawia jej to koszmarny ból,  szczególnie wtedy kiedy rękawy ubrań ocierają się o jej poranione ramiona.
Podchodzę do niej i zdejmuję jej bluzę przez głowę. Zostaje w samym staniku i wytrzeszczam oczy gdy widzę jej ciało i  to nie z powodu dużego biustu.
Na jej brzuchu widnieją niebieskie siniaki ogromnej wielkości. Jej ramiona i obojczyki są strasznie pocięte, rany są czerwone od zaschniętej krwi.
Widok Ash mi się rozmazuje, bo do oczu napływają mi łzy , a ręce zaczynają się trząść .

- Nie patrz tak na mnie - mówi z zawodem Ashley smutno się na mnie patrząc.

- Przepraszam - mówię cicho i ją do siebie przytulam - nie mogę pogodzić się z tym, jak zostałaś skrzywdzona.  To mnie boli, rozumiesz ?

Jeszcze raz patrzę w jej ciemne oczy i nalewam wody do wanny.

Pomagam pozbyć się jej ostatnich elementów garderoby. Staram się nie patrzeć na jej nagie ciało. Nie chcę żeby zauważyła, że moje oczy płoną pożądaniem. Cholera, nie mogę tak na nią patrzeć. Moja miłość do niej nie polega na jej ciele, tylko na niej całej. 

- Przyniosę ci ubrania - mówię i wychodzę z łazienki by udać się do sypialni.

Wygrzebuję z szafy jej bieliznę, moją bluzę i dresy. Biorę swoje ubrania , ponieważ ona ciepłych nie posiada, poza tym kocham jak chodzi w moich ciuchach. Słodki jezu, wygląda w nich tak uroczo i niewinnie.

Wracam do łazienki i kładę stosik ubrań na koszu na brudną bieliznę. 

Siadam obok wanny i zaczynam się w nią wpatrywać.

- Kuźwa, ale mnie wszystko boli... - jęczy odchylając głowę do tyłu ukazując swoje obojczyki, które są moją słabością. 

Źle robię, że jestem w tej łazience razem z nią. Ashley doprowadza mnie do szaleństwa.

- Mogę zobaczyć twoje czoło ? - pytam.

Kiwa głową i się do mnie przysuwa. Nie mogę jej pocałować. Nie zrobię tego, bo robiła to z kimś z innym.

Cholera, skup się.

Delikatnie dotykam rany. Nie jest głęboka. To jest czterocentymetrowe przecięcie skóry. Zastanawiam się, jakie narzędzie rozcięło jej czoło na taką długość.

Wstaję i zaczynam szukać wody utlenionej. Znajduję ją w szafce w której kilka godzin temu znalazłem żyletki.

Powracam na miejsce w którym wcześniej siedziałem i przyciskam butelkę żeby wycisnąć kilka kropel. Marszczę brwi żeby nic nie schrzanić. Rana zaczyna się pienić a Ash syczy z bólu.

- Prawie skończyłem, wytrzymaj jeszcze  trochę - mówię i sięgam bo wacik higieniczny.

Przemywam ranę i oczyszczam ją. Doprowadzam ją do dobrego stanu, takiego, że widać już tylko czerwone przecięcie, bez zaschniętej krwi i ziemi.

- Już jest w porządku - mówię i zakładam jej włosy za ucho. Spoglądam na jej kolczyki na płatku ucha i chrząstce. Podobają mi się. Między innymi one są oznaką jej odwagi i siły.

72 Hours ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz