13. To wcale nie jest sen, to jest jak wodospad

87 20 26
                                    

~ Alice ~

Oboje z Liamem jesteśmy przemarznięci. Zbyt długo się tu kręcimy, mam wrażenie, że w tym samym miejscu byliśmy już kilka razy. Zupełnie jakbyśmy chodzili w kółko i w kółko.

Przez cały czas napotykamy po drodze tory i wiekowe wagony wypełnione węglem kamiennym, albo jakimiś innymi surowcami. Czytałam w encyklopedii, że góra Blackwood słynie głównie z wysokich zasobów węgla kamiennego. Książki wcale nie kłamią.

Jesteśmy już zmęczeni, najgorsze jest to, że skończyło nam się jedzenie i picie, a także to, że nie możemy znaleźć wyjścia.

- Liam, poczekaj. -  zatrzymuję go - Bez sensu jest tam iść, przez cały czas chodzimy w kółko. Ta kopalnia to błędne koło.

- Musimy znaleźć wyjście. Nie możemy przecież być tu przez cały czas. Nie boli cię głowa od tej latarki? Potrzebuję światła dziennego - mówi przekonany cały czas przesuwając blaskiem telefonu na każdą ścianę jakby chciał ją dokładnie zbadać.

Ma z jednej strony rację. Mam dosyć światła tego telefonu. Ciemność mnie już męczy, a całkiem niedługo bateria się wyczerpie i pozostaniemy bez niczego.

- Też mam dość, ale usiądźmy i odpocznijmy. Chodzimy tą samą drogą już przez dłuższy czas - siadam na kamiennej ziemi, która nawet nie jest taka zimna jak temperatura powietrza.

Mój chłopak siada obok mnie i chwyta mnie za dłoń.

- Ciekawe, ile lat ma ta kopalnia. Wygląda na naprawdę starą. Ktoś tu musiał pracować. Te wózki z węglem to nic innego jak działalność człowieka... - mówi rozglądając się po kopalni. Utknęliśmy w tunelu. Możemy iść w prawo albo w lewo, bądź wrócić do miejsca z którego przyszliśmy.

- Gdybym mogła,  posłużyłabym się dendrochronologią - wzruszam ramionami - wtedy moglibyśmy sprawdzić za pomocą tej nauki i desek ile one mają lat. Może wiek? Wyglądają na starsze od mojej babci. Ludzie, którzy tu pracowali mogli zginąć z powodu braku zapasów. Takie rzeczy często zdarzały się w XX wieku. Ale my nie zginiemy, dobrze orientujemy się w terenie, znajdziemy wyjście choćby nie wiem co by się mogło stać. Będzie w porządku. Najgorsze to poddanie się. Nadzieja zawsze umiera ostatnia.

Uważnie mnie słucha i śledzi wzrokiem. Potakuje.

- Twoja mądrość dodaje niesamowitego uroku i atrakcyjności. Zajmujesz miejsce w moim centrum wszechświata. Dziękuję, że pojawiłaś się w moim życiu. Nie zasmakowałbym nigdy radości ze swojego żywota, gdyby cię w nim nie było  - recytuje i całuje mnie w policzek uśmiechając się szeroko.

- Piękne jest to, co mówisz, Payne, jednak jesteśmy w samym środku kopalni i musimy się zastanowić co robić dalej. Za chwile stracimy źródło światła i już naprawdę będzie źle - przesuwam dłonią po włosach - kocham cię, skarbie - mówię i składam już ostatniego całusa na jego kości policzkowej.

- Przepraszam, masz rację. Również cię kocham, Morgan - ściska mnie mocniej za rękę.

Niall i Ashley wymyślili ideę mówienia do siebie po nazwiskach. Gdy słyszą to inni, myślą, że to raczej wredne i aroganckie, jednak my to odbieramy zupełnie inaczej. To brzmi... oryginalnie.

Po dłuższym czasie wyłączamy latarkę w telefonach i szukamy źródła światła i wody. Stwierdzamy, że może w ten sposób uda nam się wydostać na zewnątrz.

Nie znajdujemy nic, a naszych latarek w telefonach już nie możemy zapalić.

* * *

~ Zayn ~

72 Hours ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz