10. Jest nowy dzień , nigdy nie jest za późno by zacząć

78 23 53
                                    

~ Mery ~

Tej nocy nie mogę zasnąć. Schodzę więc na dół czymś ciekawym się zająć. Wiem, że szybko nie zasnę, jest dopiero godzina pierwsza, do godziny w pół do czwartej mogę nawet uczyć się do sprawdzianów, więc to nie ma dla mnie różnicy.

Bawię się w złodzieja skradając się po całym mieszkaniu. Idę w stronę lodówki, nalewam sobie zimnej wody do szklanki i odwracam się. Chcę krzyczeć kiedy widzę kogoś siedzącego na kanapie, ale to tylko Ashley.

- Boże... Ale mnie wystraszyłaś. Dżizas... Tak się nie robi, Ash! - krzyczę na nią, starając się jak najciszej.

- Przepraszam, nie wiedziałam, że tu jesteś. Też nie możesz spać ze względu na Alice? - pyta brunetka.

- Tak. - siadam obok niej - Jest pierwsza godzina, ich jeszcze nie ma. Dobrze, że jest przynajmniej z Liamem. Mam nadzieję, że trzymają się razem. Naprawdę strasznie się o nich martwię, mam nadzieję, że rano wrócą.

- Też mam taką nadzieję. Przypuszczam, że się zgubili. Nie mogli zostać napadnięci przez tego Człowieka x, oboje są za silni. Pobiliby go, tak, żeby już nie żył.

- Racja - kiwam głową - ale to i tak nie zmienia faktu, że się martwię.

- Spokojnie, Mery. Obiecuję, że dotrą do domu. Następnego dnia pójdziemy ich szukać - uśmiecha się i dotyka mojego ramienia w pocieszającym geście.

Uśmiecham się. Przypominam sobie jak nieraz tłumaczyłam jej matematykę o godzinie pierwszej w nocy. Tylko my dwie jesteśmy z całej naszej paczki nocnymi markami. Wszyscy pozostali kochają sen, i tak naprawdę tylko my możemy siedzieć do godziny trzeciej i rozmawiać.

- Nie chce mi się spać - mówi Ash pijąc jakiś napój. Jest ciemny.

- Czy ty pijesz kawę?

- W rzeczy samej. Mądre, no nie? Picie kawy w nocy. Trudno, przynajmniej będę chodzić po ścianach. Nie mam ochoty spać tutaj, serio. Chcę wykorzystać, póki jeszcze jest normalnie.

- Normalnie? - pytam zdziwiona - już nie jest normalnie, Ash, i raczej nie będzie.

- Wcześniej mówiłaś, że...

- Wiem, co mówiłam, ale mieliście racje. Powinnyśmy stąd wyjechać, szczególnie po tym, co przytrafiło się Charlie i Harry'emu w łazience.

Potakuję.

- Wiesz co? Chyba jednak spróbuję zasnąć. Nie wiem, jak to mi się uda, ale przynajmniej spróbuję - mówi - nie lubię nie spać kiedy jest ciemno. Jeszcze ktoś przyjdzie...

- Jezu... Nie musiałaś tego mówić. Teraz ja też muszę iść spać - mówię wkurzona.

Zawsze musi kogoś nastraszyć.

- Przepraszam. Idź przytul się do Zayna. Wejdź mu na plecy, pogładź go po głowie jak pieska, uszczypnij go w pośladek i powiedz żeby się tobą zajął. Z Niallem to działa, uwierz - uśmiecha się i idzie w kierunku schodów.

- Nie będę szczypać swojego chłopaka w tyłek - mówię dosyć głośno.

- Nie mam innego pomysłu, wybacz - mówi i znika w ciemności schodów.

Zostaję sama. Pocieram rękoma ramiona w nadziei, że zrobi mi się cieplej. Czyżby znowu ktoś wyłączył ogrzewanie?

Spoglądam na drzwi. Za małym okienkiem w nich widać śnieg, który cały czas prószy. Wzdrygam się kiedy przypominam sobie klauna stojącego za nimi.

72 Hours ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz