Rozdział 16

3.2K 346 164
                                    

Hermiona poczuła ostry ból, przeszywający jej czaszkę. Rozchyliła powieki i musiała kilka razy zamrugać by wyostrzyć wzrok. Rozejrzała się dookoła i rozpoznała, że leży na łóżku w swojej sypialni. Usiłowała sobie przypomnieć wcześniejsze wydarzenia. W głowie odtworzył jej się obraz Ronalda przed domem. Potem ruszył ku niej, a pod Gryfonką ugięły się kolana i najprawdopodobniej straciła przytomność.

Z trudem podniosła się do pozycji siedzącej i nadstawiła uszu. Z salonu dobiegały szepty, dlatego postanowiła wstać. Stanęła na nogach, chwiejąc się i zarzuciła na ramiona szlafrok. Otwierając drzwi, niemal podskoczyła z zaskoczenia. W pomieszczeniu byli Harry, Draco, Blaise, Andrew, Ginny, Jordan i Edward. Wszyscy wyglądali na bardzo zmartwionych. Kiedy zamknęła za sobą drzwi, rozmowy ucichły a spojrzenia obecnych zwróciły się w jej stronę. Nie minęła sekunda, a panna Granger dostała zamknięta w szczelnym uścisku przez Blaise'a.

- Zabini, przyjebie, daj jej oddychać! - powiedział Harris i pociągnął lekko bruneta za koszulkę.

Diabeł odsunął się od Gryfonki, po czym dokładnie zlustrował ją wzrokiem, zaciskając szczękę. Po chwili obok Hermiony pojawił się Edward, który opiekuńczo owinął rękę wokół jej ramion.

- Jak się czujesz?- zapytał, marszcząc brwi.

- Już mi lepiej, ale możecie mi powiedzieć o co to zbiegowisko? I gdzie jest Ron? Merlinie, Malfoy - szepnęła, gdy zobaczyła rozcięcie na jego prawej brwi - Co się wczoraj wydarzyło? - spojrzała z nadzieją na blondyna.

Draco patrzył wszędzie, tylko nie na orzechowowłosą. Kątem oka zobaczyła jak Harry wydmuchuje powietrze z płuc i pociera skronie.

- Czy ktoś mi w końcu, do cholery powie co tu się stało?!- nie wytrzymała, czując pod powiekami łzy, napływające do oczu.

- Kurwa... - mruknął Malfoy - Nie spodziewałem się, że ten rudy gnój jest mnie w stanie uderzyć. Oddałem czterdzieści razy mocniej i wyjebałem gościa na chodnik. Nie pozwolę sobie, żeby ktoś mnie i moją... znajomą lał. Co miałem zrobić?! - podniósł głos.

Hermiona wpatrywała się w niego osłupiała. Nie mogła pojąć jak Ron zdobył się na taki czyn i podniósł na kogoś rękę. To nie był ten sam chłopak, który kończył dwa lata temu Hogwart.

- Uważam, że dobrze zrobiłeś.- odezwał się niespodziewanie Harry - Z Ronem od jakiegoś czasu coś złego się dzieje. Znam go zbyt dobrze, by tego nie zauważyć. Hermiono, nie możesz pozwolić, aby się do ciebie zbliżał ze względu na twój stan zdrowia. I przestań mi wciskać kity, że wszystko w porządku.- dodał prędko Potter.

Panna Granger poczuła, że musi usiąść, bo inaczej znów straci kontrolę nad swoimi nogami. Zajęła miejsce na kanapie, obok Ginny i Jordana. Rudowłosa zaczęła gładzić przyjaciółkę delikatnie po plecach, pragnąc dodać jej otuchy.

- Zaparzę herbatę.- powiedział Harry i ruszył w kierunku kuchni.

Gryfonka cieszyła się, że ma wokół siebie takich ludzi na których może liczyć. Siedziała tak dopóki Potter nie wrócił z gorącą herbatą w ręku. Hermiona przyjęła gorący napój z wdzięcznością. Kiedy już się nieco uspokoiła, popatrzyła na Malfoya i jego rozciętą brew. Bała się myśleć jak teraz wygląda Weasley. Bez namysłu wstała i podeszła do blondyna, przyglądając się bliżej ranie.

- Malfoy, to trzeba opatrzyć.- stwierdziła, łącząc z nim wzrok.

- Oh, kurwa, samo się zagoi.- rzucił lekceważąco.

Hermiona najpierw skrzyżowała ramiona na piersi, a potem pchnęła blondyna na krzesło. Ten skrzywił się nieco, ale już nie wstał, wiedząc co go czeka.

- Mmm, tak. Na nas już czas.- ogłosił Blaise.- Oni tutaj będą się kleić, znaczy opatrywać, znaczy ruchać. Co? - zmieszał się, śmiejąc się chytrze. - Jedziemy!

Edward uśmiechnął się dwuznacznie, po czym uściskał Hermionę na pożegnanie i wyszedł zaraz za Zabinim, Ginny, Jordanem i Harrym, którzy nie chcąc jej męczyć po prostu wymienili się krótkim 'cześć' bądź 'zadzwoń później'. Andrew patrzył jak drzwi za Stylesem się zamykają, po czym podszedł do panny Granger i ostrożnie położył jej dłoń na policzku.

- Wiesz, że możesz na mnie liczyć, tak? Kochanie, nie martw się. Wszystko jakoś się ułoży.- pocałował ją w czubek głowy.- Dobranoc. Widzimy się w sobotę.- rzekł, a następnie wyszedł.

Gryfonka czuła się nieco przytłoczona takimi czułościami z jego strony, ale wiedziała, że gdyby nie oni wszyscy, to pewnie podłamałaby się psychicznie.

Spojrzała na Dracona, który wzrok miał utkwiony w widoku za oknem. Coś w jego urodzie było hipnotyzującego i interesującego. W zamyśleniu podeszła do szafki i wyciągnęła z niej eliksir przeciwbólowy, maść i opatrunek. Kiedy zbliżyła się do blondyna, ten skupił na niej całą swoją uwagę. Rozchylił nogi, by dać jej większy dostęp. Ani jemu, ani jej nie przeszkadzała mała przestrzeń, jaka ich dzieliła.

Hermiona przy nakładaniu maści i opatrywania rany bardzo się starała, by nie zrobić mu niepotrzebnej krzywdy. I tak już czuła się winna za ten incydent przed domem i to, że Malfoy musiał się narażać. Musiała przyznać, że to głupio brzmiało w jej myślach.

- Skończone.- odparła, ziewając i zerkając na zegarek.

- Dzięki, owco.- parsknął Malfoy.

Zignorowała przezwisko, jakie wydobyło się z jego ust, kiedy zobaczyła, że jest już po jedenastej.

- Um, Malfoy? - podjęła.

- Hm?

- No, wiesz, chciałabym ci jakby podziękować...- czuła, że ogarnia ją zakłopotanie.

- Każdy na moim miejscu by tak postąpił. - wzruszył ramionami.

Hermiona uśmiechnęła się do niego i schowała resztę maści do szafki.

- Chcesz się czegoś napić? - zapytała, bo sama miała ochotę na odstresowanie się czymś ciepłym do picia.

Ruszyła w kierunku kuchni, a po krokach za nią wiedziała, że Draco poszedł za nią. Wyciągnęła dwa kubki, po czym odwróciła się, napotykając wzrok Malfoya. Patrzył na Gryfonkę z łobuzerskim uśmiechem, opierając się nonszalancko o framugę drzwi.

- Co? - zapytała w końcu, nie potrafiąc zinterpretować jego spojrzenia.

- Czy ty Granger zdajesz sobie sprawę z tego, że zapytałaś mnie czy chcę coś do picia? - powiedział, unosząc jedną brew.

- No, przecież wiem co mówię. - odparła, przewracając oczami.

- A wiesz, że my właśnie rozmawiamy jak normalni ludzie? - zapytał, zbliżywszy się o krok.

- Kiedyś trzeba dorosnąć, Malfoy.

***
Lubicie jak jestem polsatem? B) Dzisiaj rozdział troszkę dłuższy.
Byłoby mi miło jakbyście napisali jakiś komentarz co sądzicie ogólnie o tym opowiadaniu!

Do następnego, R.

just fun | dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz