Rozdział 31

2.7K 266 105
                                    

- Skąd się tu wziąłeś? – zapytała Hermiona, ale sądząc po jego minie, nie szybko by otrzymała odpowiedź, więc poleciała Malfoyowi wprowadzić go do salonu.

Gdy z trudem udało mu się posadzić go na kanapie, Draco podjął:

- Byliście na afterparty?

Blaise kiwnął głową, po czym wydał z siebie dźwięk, który zwiastował nadchodzącego pawia. Blondyn pobiegł w razie czego po miskę i postawił ją na kolanach Zabiniego.

- Ej, czy ty jesteś Krzysztof Ibisz? – Diabeł zmrużył oczy, szukaj podobieństw. – Ohhh tygrysku, ale ty jesteś ostry.

- Gdzie reszta ekipy? – zapytał Malfoy, ignorując swojego kumpla i zdejmując mu marynarkę.

- A chuj wie gdzie ich posiało. – odparł ledwo składając słowa. – Hermiś, poka sowe.

- O Merlinie. Mogę się dowiedzieć co robisz w moim domu o pierwszej w nocy? – panna Granger zaczynała się martwić o swoich przyjaciół.

Wiedziała, że jeśli nie pójdzie na tą imprezę i ich nie przypilnuje, coś się złego stanie.

- Nie śmiej się, kretynie. – syknęła do Malfoya, który kisnął w najlepsze.

- Zabini, skup się, kumplu. – podjął blondyn.

- Nie wyzywaj mnie kurwa od kumpli. – syknął, podnosząc prawy palec w górę. - Co sądzisz o aktualnej sytuacji ekonomicznej w Sudanie Dolnym?

- Jasna dupa.– odparł załamany Draco. – Pamiętasz coś, cokolwiek?

- Yyy... - zastanowił się moment. – Wyjebali mnie ze samochodu, bo zarzygałem taksówkę.

Hermiona i Malfoy spojrzeli na siebie zdezorientowani. Kiedy dziewczyna miała kontynuować przesłuchanie, zorientowała się, że mulat już smacznie spał z głową w misce. Draco, widząc to, ledwo stłumił śmiech. Wyjął Zabiniego z miski i ułożył go w wygodnej pozycji na kanapie. Po tym jak panna Granger przykryła go kocem, wrócili do sypialni.

- Chyba dość wrażeń na dziś. Idź pierwszy wziąć prysznic, ja pójdę po tobie. – rzekła Gryfonka, siadając na łóżku.

Draco kiwnął głową i zniknął za drzwiami łazienki. Gdy już wrócił, dziewczyna spała.

***

Malfoya i Granger obudził trzask. Zerwali się oboje i pierwszą myślą było to, że ktoś włamał się do domu. Spojrzeli po sobie, szukając wyjaśnień, lecz żadne z nich nie miało pojęcia co się stało. Blondyn podniósł się z łóżka i na palcach wyszedł z pokoju. W drodze do holu, z kuchni dobiegła go wiązanka przekleństw, które bez wątpienia padły z ust Diabła i wszystko okazało się jasne.

- Siema. – przywitał się Draco, wchodząc do pomieszczenia.

Zastał swojego przyjaciela zmiatającego rozsypaną kawę. Wyglądał jakby wszystkie nieszczęścia świata przybrały ludzką postać. Stał w samych majtkach, miał podkrążone oczy i włosy posklejane różnymi dziwnymi substancjami.

- Sory, że was obudziłem. Kurwa, łeb mnie tak jebie i chciałem sobie kawę zrobić. Tak samo się jakoś rozsypało. – rzekł, pocierając kark.

- Stary, nie wyglądasz najlepiej. – powiedział Draco, lekko rozbawiony jego stanem.

- Ja pierdole, nawet mi nie mów. – Blaise zrobił zniesmaczoną minę. – Te chuje mnie upili, a potem jak jechaliśmy taksówką, wyjebali mnie ze samochodu, bo chyba się zrzygałem, a oni musieli za to płacić. – Zabiniemu samemu chciało się śmiać, więc nie mógł o to winić blondyna.

- To nieźle się załatwiłeś.

Ślizgoni dopiero teraz zauważyli opierającą się o framugę Gryfonkę.

- Hermiś, serduszko moje. – podszedł do niej i zamknął w niedźwiedzim uścisku. – Przepraszam, że przerwałem wam grę wstępną tej nocy, moje eminencyjności.

- Blaise. – upomniała go, odsuwając się, na co Zabini tylko zaśmiał się chytrze. – Weź prysznic, bo śmierdzisz zdechłym śledziem, a ja w tym czasie zrobię śniadanie.

- Kurde, faktycznie. – rzekł, wąchając się pod pachami. – Jebie jak chuj.

***

Hermiona postanowiła przyrządzić im na śniadanie swoją specjalność, czyli naleśniki z serem. W czasie gdy obaj Ślizgoni zachwycali się daniem, zadzwonił jej telefon. Widząc na wyswietlaczu imię i nazwisko uzdrowiciela, przeprosiła ich na moment i poszła do sypialni.

- Dzień dobry. – przywitała się.

- Witam, panno Granger. Z tej strony Shawn Mendes, uzdrowiciel.

- Tak, słucham?

- Jeszcze raz przejrzałem pani badania oraz kartotekę i stwierdziłem, że zmienię pani te zastrzyki oraz ich dawkę. Zapisałem pani inne, które będzie mogła sobie pani sama podawać. Trzy razy dziennie. Po kilku tygodniach zobaczymy czy będzie jakaś poprawa. Dobrze?

- Oczywiście. – zgodziła się, nie do końca pewna jak sama będzie je sobie wstrzykiwać.

- Czy byłaby taka możliwość, aby przyjechała pani dzisiaj do kliniki je odebrać? Najlepiej byłoby zacząć leczenie jak najwcześniej.

- Dobrze, będę za godzinę.

- A jak pani się czuje? – zapytał z troską.

- Myślę, że jest lepiej niż wcześniej. - odparła, rzeczywiście tak myśląc.

- W takim razie bardzo mnie to cieszy. Do zobaczenia, panno Granger. - pożegnał się

- Do widzenia.

just fun | dramione ✔Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz