Rozdział 9

379 39 11
                                    

Biegła jak najszybciej długim korytarzem. Za nią podążało trzech magów. Ona razem z Happym i Erzą biegli w poszukiwaniu Natsu. Magowie za nimi rzucali zaklęciami. Na końcu korytarza były drzwi. Gdy do nich dotarli okazało się, że są zamknięte. Erza je wyważyła i szybko wbiegli do środka. Odrazu stanęli jak wryci. W środku była maszyna, do której był przypięty Natsu. Maszyna do wysysania energii smoczych zabójców. Lucy chciała go uratować, więc zaczęła biec w stronę tego ustrojstwa ale w tym momencie do sali wbiegli trzej magowie. Zaczęli ich atakować. W chwili kiedy ona już dobiegła do chłopaka i chciała go dotchnąć została trafiona. Zaklęcie pszeszyło jej brzuch na wylot. Ostatnie co zobaczyła to:

7 lipca
Ratujcie mojego syna

W tym momencie obudziła się zlana zimnym potem. Obok niej stała szkarłatnowłosa a nad nią unosił się niebieski kotek. Obydwoje mieli zmartwione miny.

Dziewczyna usiadła na łóżku. Gnili w tym pokoju już bardzo długo. Nie wiedzieli już czy jest dzień czy noc. Rany Erzy się zagoiły i doszła do zdrowia. Nikt do nich nie przychodził jeśli nie liczyć kogoś kto trzy razy dziennie przynosił im to samo. Miska gulaszu. Za każdym razem dostawali tylko jedną porcję, więc Lucy jadła rano, Happy po południu a Erza wieczorem. Przynajmniej tak im się wydawało. Białe ściany tego pomieszczenia przyprawiały ją o obłęd. Zresztą nie tylko ją. Kotu oraz Titanii także dawało to się we znaki. Mieli też jedno łóżko, w którym spali na zmianę więc zawsze kiedy ktoś niedługo potem dostawał posiłek.

- Nic ci nie jest Lucy? - spytała zaniepokojona Erza.

- Nie spokojnie. To tylko znowu ten sam sen.

- Martwimy się o ciebie.

- Wiem i bardzo wam za to dziękuję ale naprawdę nie musicie się o mnie martwić. - blondynka starała się jakoś uspokoić dziewczynę. Pozwoliła sobie nawet na blady uśmiech.

- Musimy się dowiedzieć czegoś w związku z tym snem. - postanowiła Scarlett.

Pozostali się z nią zgodzili i w tym momencie usłyszeli zgrzyt zamka.

*

- Jest nasz pociąg Yoachi. - dopiero słowa Graya wybudziły z intensywnych rozmyśleń dziewczynę. Cieszyła się , że zdobyła zaufanie chłopaka, ale nadal nie wiedziała co na to Rada Magiczna, czy też członkowie Fairy Tail. Czasu do rozmyśleń nie miała wiele. Era - miasto, w którym obradowała Rada znajdowało się na nieszczęście tylko godzinę drogi od aktualnego położenia tej dwójki.

Było tylko parę zajętych miejsc, więc usiedli najbliżej wyjścia, każda minuta była ważna.

- Jaka jest ta gildia? - wprawdzie Gray obawiał się tego, co może usłyszeć. Byli tam jego przyjaciele, a on nie wiedział co ich tam czeka i do czego mogą się posunąć tamtejsi magowie.

- To okrutni ludzie...nie obchodzi ich czy jesteś magiem, kimś ważnym czy tylko zwykłym człowiekiem. Nie mają litości, niektórzy bywają sadystyczni i szaleni, ale słyszałam, że mistrz jest ostoją spokoju. Nie miałam możliwości go spotkać. - z każdym zdaniem dziewczyna ściszała głos, nie dlatego by nikt z siedzących nie usłyszał...bardziej chodziło o współczucie magowi Fairy Tail. Było jej wstyd - ale sama nie wiedziała dlaczego - mówić o tym, że jego przyjaciele mogą być martwi. To było dla niej ciężkie, a dla chłopaka jeszcze gorsze. Zagryzł nerwowo dolną wargę i spuścił wzrok. Czuł złość i smutek naraz.

*

Kobieta szukała czegokolwiek, by zatamować krwotok. Na szczęście nie był tak duży jak myślała. Pierwszą rzeczą, która wpadła jej w ręce było prześcieradło niewygodnego łóżka. Wcześniej zupełnie białe, teraz już całkowicie ociekało krwią.

Matka Natsu to niska kobieta z różowymi włosami związanymi w luźnego koka. Na jej twarzy można było już dostrzec parę zmarszczek, ale to jakby dodawało kobiecie uroku. Zawsze była miłą i wesołą osobą, ale to drugie przeminęło wraz z powstaniem tej gildii. Mimo bycia żoną mistrza nie była szanowana.

"Gdybym tu nie weszła Natsu nie musiałby tyle cierpieć. Okropna ze mnie matka"

Jak każda matka czuła odpowiedzialność za swoje dziecko i chciała dla niego jak najlepiej. Chciała wyjaśnić Natsu całą sytuację i powiedzieć mu jak bardzo go kocha, ale nie byłu ku temu odpowiedniej okazji. Jedyne czego teraz pragnęła to żeby jej ukochany syn mógł z tąd uciec i żyć tak jak wcześniej. Szczęśliwie, ale nieświadomie.

Pare razy myślała o samobójstwie, ale okazało się to niemożliwe. Zeref ożywił ją i jej męża, ale oni sami nie mogli odebrać sobie życia. Mógł to zrobić tylko on, ale jaki syn mógłby zabić swoich rodziców.

___________________________________________

Witajcie! Przepraszam, że rozdział pojawił się dopiero teraz ale nadal jest piątek! Więc się nie spoźniłam! Wiem, że głupia wymówka... Po prostu zapomniałam wstawić. Ale to wszystko przez tego sylwestra! A teraz - proszę o uwagę - w nowy rok o północy (raczej nie bo będę u koleżanki) pojawi się nowe opowiadanie! Sama jeszcze nie wiem o czym ono będzie... Jutro coś wymyśle. Mam niby jedno zaczęte ale to jest na moje złe humorki. A więc wypatrujcie go już 1 stycznia na moim profilu! (To brzmi jak jakaś głupia reklama na polsacie.) Więc do następnego!

Death's Head Causus || fairy tailOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz