Rozdział 7.

101 8 1
                                    

             *kilka tygodni później*

Sherlock i Clara zaczęli się częściej spotykać przez co nie miał za dużo czasu na pracę. Ustalili z Samem i Deanem że nie będą wspominać nikomu o żadnych demonach z którymi zrozumieniem miał problem nawet Sherlock. Chcąc wynagrodzić Johnowi mało czasu, wyszli do pracy. Podobnie jak Sam. Tylko Dean został w domu. Około południa usłyszał że ktoś wchodzi drzwiami na dole, ale ponieważ kilka osób ma kluczyki nie zdziwił by się gdyby zobaczył tak naprawdę każdego. Do salonu weszła Mary.

Trochę zaskoczona widokiem Deana samego w domu po chwili odrzekła -John wyszedł?

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Trochę zaskoczona widokiem Deana samego w domu po chwili odrzekła
-John wyszedł?.
-Tak- odpowiedział Dean krótko.
-W takim razie ja się będę zbierać- uśmiechnęła się dość sztuczno Mary co zauważył Dean.
-Słuchaj musimy pogadać- chłopak wstał i podszedł do blondynki- dlaczego wtedy skłamałaś? Że znamy się z liceum.- Dean stał i patrzył w jej zielone oczy.
-Jak byś zareagował gdyby twoja żona powiedziała ci że zamiast spędzać kolorowe dzieciństwo ,łapała z matką demony.
-Doskonale wiem co czujesz- Dean odrzekł- Ja zostałem tak wychowany, moje dzieciństwo polegało tylko na jeżdżeniu z ojcem i nauce jak poprawnie zabić wampira- Na początku mnie to kręciło ale od czasu śmierci mamy zaczęło mi brakować normalnego życia.
-Zrozum John to wszystko co mam.-Mary zaczęły łzy napływać do oczu.
-Jeśli nie chcesz mu powiedzieć to nie, ja uszanuje twoja decyzję- Dean próbował pocieszyć dziewczyna-I Sam napewno też- dodał po chwili myśląc o bracie. Mary otarła łzy.
-Ja już się zbieram, muszę jeszcze skoczyć na zakupy. Dziewczyna zostawiła Deana samego pogrążonego we wspomnieniach.

                                  ***

John wracał z pracy kiedy było już ciemno. Zauważył na drugiej ulicy Clare. Przeszedł szybko kieliszek nic nie jechało i już chciał się przywitać ale zauważył że dziewczyna rozmawia przez telefon. Nie chcąc jej przerywać postanowił iść za nią dopóki nie skończy rozmowy.
-Wszystko idzie dobrze.., tak wiem....., przecież się staram!-mówiła z wielkim napięciem- wiem o tym.....ja też.. pa.
Schowała telefon i ruszyła szybszym krokiem. John ruszył za nią.
-Ejj Clara!- krzyknął. Dziewczyna przestraszył się ale na widok chłopaka jakby na siłę zmieniła wyraz twarzy.
-Hej co słychać?- Zapytał, nie chciał dać po sobie poznać że podsłuchiwał.
-Wszystko ok..- dodała a w jej głosie było słychać smutek.
-Idziesz może w kierunku Baker Street?- John spojrzał na Clare.
-Mogę iść- uśmiechnęła się dziewczyna. Po kilku minutach ciszy John miał zamiar poruszyć temat Sherlocka.  Nie wiedział czy to z nim rozmawiała przez telefon i czy to przez niego była taka przybita.
-Gadałaś może z Sherlockiem- zapytał ostrożnie ale na imię Sherlock Clara zareagowała automatycznie i natychmiast się ożywiła a w jej oczach nie było już widać smutku.
-Tak dzwonił dziś do mnie- dziewczyna uśmiechnąła się pod nosem.
-Lubisz go?- John chciał jak najszybciej dowiedzieć się wszystkiego na temat relacji Clara-Sherlock. Dziewczyna pokiwał głową rumieńiąc się przy tym. Szli przez dłuższą chwilę w ciszy.
-Ja....muszę już iść- twarz Clary momentalnie pobladła. John spojrzał w tamtą stronę i zobaczył czarny samochód zatrzymując się pe y chodniku. Clara rzuciła po drodze "pa" i wręcz biegła w stronę samochodu. John patrzył jak samochód z Clara znika z jego oczu.

                              ***

Sherlock!- Sam wyskoczył z pokoju w poszukiwaniu bruneta. Sherlock spojrzał pytająco.
-Namierzyłem z Deanem naszego ojca.- Sam z wielką ekstytacją przekazał wiadomość Sherlockowi.
-Gdzie?- Brunet wstał.
-Dartmoor National Park-odrzekł szybko Sam.
-Przecież to..-zdziwił się brunet.
-Tak wiem, bardzo blisko Salcombe.- przerwał mu Sam.-Nie mamy zbyt wiele czasu.
-Chyba że- uśmiechnął się Sherlock- ma się układy z brytyjskim rządem.
-Zaraz zaraz czy ty masz zamiar prosić brata o pomoc?- John wychylił się z kuchni z miną pełną niedowierzania.
-Nie rób sobie nadzieji- zaśmiał się ironicznie. Po 2 godzinach byli na miejscu. Wszyscy się rozdzielili. Po 25 minutach Sam i Sherlock spotkali się i zaczeli wypatrywać Deana. Zobaczyli go siedzącego na ziemi. Sherlock spojrzał na Sama pytająco ale ten w odpowiedzi wzruszył tylko ramionami. Sam podszedł wolnym krokiem do siedzącego tyłem brata.
-Dean?- Zapytał niepewnie  próbojąc spojrzeć w twarz brata. Dean siedział z głową spuszczona w dół a w rękach trzymał telefon ojca. Przez moment trwała cisza która przerwał Dean.
-Tu go nie ma...Zostało tylko to- dał Samowi do ręki telefon i coś białego. Sam przyjrzał się uważnie i to coś białego co wydawało się tak nie pozornie to tak naprawdę był kieł wampira.

Pozdrawiam wszystkich sherlockians i  SPN !
😛🙆🙊💟👊

W ślad za ojcem~SH SPN Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz