W pociągu gwar jest jeszcze większy niż na peronie, a chociaż pociąg rusza już z głośnym świstem, korytarz niezmiennie wypełniony jest tabunem uczniów. Czuję jak napierają z każdej strony, przeciskają się nieostrożnie i wrzeszczą bezsensownie, odbierając mi dostęp świeżego powietrza. Przełykam mocniej ślinę, tłumiąc wszelkie obelgi, jakie mają ochotę wydobyć się z moich ust i rozproszyć to żałosne towarzystwo. Przekonuję samego siebie, że nie jest to warte zachodu, i tak po prostu przeciskam się powoli, czekając aż wszyscy znikną w swoich przedziałach i przestaną plątać się pod nogami.
Kilka minut nędznej przepychanki utwierdza mnie jednak w pierwotnym przekonaniu, że są to życzenia złudne — niemożliwe do spełnienia. Prę więc nieco mocniej, nieco bardziej aktywnie, wykorzystując przewagę fizyczną, jaką posiadam nad młodszymi rocznikami. Niektórzy z nich rzucają mi podejrzliwe spojrzenia i schodzą z drogi, inni ignorują i nie zaprzestają hałaśliwej aktywności, czym jestem mocno zmęczony.
W pewnym momencie zdaje mi się, że w oddali miga twarz Blaisa Zabiniego, wytężam więc wzrok i nie zważając na oburzone głosy dokoła, odpycham stojących mi na drodze nieostrożnymi ruchami. Nie zależy mi na tym, czy wylądują na ziemi, w innym przedziale, czy spadną na inne osoby — chcę po prostu się stąd wydostać. Czuję jak otaczający tłok zaczyna mnie przerastać, zaciskam mocno wargi i staram się nie zwracać na nikogo uwagi. Do cholery, gdzie jesteś Zabini?, myślę i coraz bardziej poirytowany szukam go wzrokiem. Zdaje mi się, że tracę możność oddychania, wychylam więc głowę jak najwyżej, nadzwyczaj wyprostowany przepycham się przez grupkę zdezorientowanych pierwszorocznych. Gdy moja osoba i wymuszający wzrok nie działają na nich odpowiednio, nie mam oporów — odpycham ich mocnym ruchem ręki, byle znaleźć się jak najdalej od nich, byle zaczerpnąć tchu.
— Ejjj, kim ty myślisz, że... — słyszę w pewnym momencie rozgoryczony jęk i chcąc nie chcąc, zniżam wzrok, który pada na zaczerwienioną twarz jedenastolatka. Milknie natychmiast, obdarza mnie przerażonym spojrzeniem, a jego usta zaczynają leciutko drgać. Wiem, że najchętniej zniknąłby sprzed mojego oblicza, lecz na jego nieszczęście — jest to niemożliwe.
— Dla twojej wiadomości, smarku — cedzę przez zaciśnięte zęby, zbliżając się powoli do przestraszonego ucznia. Mój wzrok pada na szalik, który zawiesił na ramionach — czerwono—złote barwy Gryffindoru. — Jestem twoim Prefektem, więc jeśli masz jeszcze coś do dodania... — chwytam gwałtownie za kołnierz jego koszulki i przytwierdzam go plecami do szyby przedziału. Ignoruję wszelkie spojrzenia dokoła i dodaję beznamiętnie: — nie krępuj się.
Kręci zamaszyście głową i próbuje wyślizgnąć się z mojego uścisku, na co jednak nie pozwalam.
— Jeśli w ciągu trzech sekund ty i cała grupa twoich żałosnych kolegów nie znajdzie się na drugim krańcu tego pociągu... — zawieszam na chwilę głos, spijając tak ekscytujące uczucie przerażenia z jego wytrzeszczonych oczu. Skinam prawie niezauważalnie głową w kierunku kieszeni mojej marynarki, z której wystaje zaledwie koniec różdżki. — Możecie wcale nie dotrzeć dziś do Hogwartu. Masz na to moje słowo, słyszysz?
Świdruję go wzrokiem na wylot, po czym zwalniam uścisk. Chłopak chwieje się na nogach, ale czym prędzej znika razem z grupką towarzyszących mu Gryfonów. Korytarz w mgnieniu oka pustoszeje.
Nareszcie.
Odwracam się naprędce, by jak najszybciej znaleźć przedział, w którym Zabini i Goyle na pewno trzymają miejsce dla mnie, jednak zamiast w pustą przestrzeń, trafiam na osobę, która stała tuż za mną.
Zupełnie zaskoczony lustruję wzrokiem drobną postać czarownicy znajdującej się zaledwie kilka centymetrów ode mnie. Pociągła, szczupła twarz jest skierowana prosto na mnie, otoczona brązowym kordonem prostych jak struna brązowych włosów. Lekkie wypieki na policzkach świadczą o niemałej złości, co tylko potwierdzają zaciśnięte usta i skrzyżowane na piersiach ręce. Próbuję odnaleźć w umyśle jakiekolwiek informacje o stojącej przede mną dziewczynie, przypomnieć sobie, czy już wcześniej ją gdzieś widziałem i dopiero po chwili przed oczyma staje mi obraz czarownicy pochylającej się nad żałosnym skrzatem na peronie. Maxine, myślę. Pomagała Maxine. Nic więcej o niej nie wiem.
CZYTASZ
NAZNACZENIE | Draco Malfoy FF
FanfictionDraco Malfoy przeżył właśnie najgorsze wakacje w życiu, a kolejny - szósty rok nauki w Hogwarcie, wcale nie zapowiada się lepiej. Ma do wykonania zadanie niebywałe, mocno wykraczające ponad jego możliwości i umiejętności, a zwłaszcza przekonania. Ni...