Znalezienie szafki zniknięć w Pokoju Życzeń nie jest trudne, zwłaszcza, jeśli tak jak w moim przypadku — doskonale wiem, czego szukam. Wypatruję wśród nawału najróżniejszych magicznych i niemagicznych przedmiotów tego jednego, którego działanie poznawałem w poprzednie wakacje w sklepie Borgina&Burkesa. Jest. Wysoka szafa stoi w samym rogu pomieszczenia, przykryta ciężkim, zakurzonym materiałem, który ściągam tak szybko, jak tylko pojawiam się obok niej.
Jest identyczna jak ta na ulicy Śmiertelnego Nokturnu. Przez chwilę wpatruję się w ciemne, mahoniowe drzwiczki, zdobione bogato zawiłymi ornamentami, w przyczarniałe od brudu okrągłe klamki i nareszcie nabieram poczucia, że jestem w dobrym miejscu.
Dokładnie tam, gdzie powinienem.
Sięgam ostrożnie do klamki i otwieram szafkę na oścież. Wita mnie zupełna pustka, mroczne wnętrze zdaje się przytłaczać tkwiącą w nim siłą, której natychmiast chcę się poddać. Ale nie, zbyt wiele wiem, by tak zwyczajnie dać się nabrać.
Przymykam drzwiczki i wędruję przez chwilę pomiędzy labiryntem utkanym ze zbioru najróżniejszych rzeczy, który rozlega się dokoła mnie. Szukam czegoś, co pozwoli mi sprawdzić, co przetestuje działanie szafki i powie mi, co tak naprawdę muszę jeszcze zrobić, by wszystko poszło zgodnie z planem.
Śmierciożercy, przejęcie zamku, śmierć Dumbledore'a. Mama. Życie mojej mamy. Życie za życie. Śmierć. To wszystko staje mi przed oczami bez chwili przerwy, wytchnienia.
I on.
W końcu zadowolony.
***
Wchodzę zupełnie wykończony do Wielkiej Sali wypełnionej już po brzegi, wszak śniadanie zaczęło się już dawno i wychodząc spiesznie z Pokoju Życzeń, gdzie spędziłem prawie całą noc, miałem wątpliwości, czy w ogóle zdążę cokolwiek zjeść. Na szczęście mam jeszcze chwilę przed rozpoczęciem zajęć, więc szukam prędko wzrokiem Zabiniego i gdy tylko mi się udaje, opadam na miejsce naprzeciwko niego. Siedzi sam skupiony wyraźnie na wertowanym Proroku Codziennym, co rusz pogryzając trzymaną w dłoni kanapkę.
Gdy zajmuję swoje miejsce, ten podnosi głowę i wita mnie szerokim uśmiechem. Jest mocno podekscytowany.
— Nareszcie — mówi i zamyka gazetę. — Nie było cię całą noc, stary. I poprzednią, i jeszcze kilka wstecz. Wiesz, że nie wtrącam się wtedy, kiedy nie trzeba, ale czy nawet wielki Draco Malfoy nie potrzebuje czasem snu?
Przysuwam przed siebie talerzyk wypełniony pachnącą jajecznicą i nim cokolwiek odpowiem, napełniam wygłodniały żołądek.
— Nie mam na to czasu — odpowiadam w końcu, przełykając stanowczo zbyt szybko każdy kolejny kęs. — Wiesz jak jest.
Przecieram zmęczone oczy, poprawiam nieudolnymi ruchami sterczące zapewne w każdą stronę włosy, próbując sprawić, by mój wygląd nie był aż tak tragiczny, ale mina Zabiniego wskazuje, że na niewiele się to zdaje.
— Aż tak źle? — pytam.
— Nie chcę cię martwić, naprawdę, ale nie jest najlepiej. Miss szkoły w takim stanie nie zostaniesz, ale jeśli podoba ci się taki styl, droga wolna — macha ostentacyjnie ręką i wybucha śmiechem.
Kręcę tylko głową i na nowo pochłaniam wszystko, co znajduje się na moim talerzu, bo śniadanie naprawdę dobiega już końca, co wnioskuję po tym, że spora część uczniów znika już za drzwiami Wielkiej Sali. A do zajęć eliksirów wcale nie pozostało już tak dużo czasu, jak mi się zdawało.
— Co z nimi wszystkimi? — pytam, obserwując przez kilka sekund uczniów każdego z domów. Wszyscy są wyraźnie pobudzeni, dyskutują o czymś zawzięcie, jakby jakaś ogromna sensacja wstrząsnęła całą szkołą i stanowiła teraz temat numer jeden.
CZYTASZ
NAZNACZENIE | Draco Malfoy FF
FanfictionDraco Malfoy przeżył właśnie najgorsze wakacje w życiu, a kolejny - szósty rok nauki w Hogwarcie, wcale nie zapowiada się lepiej. Ma do wykonania zadanie niebywałe, mocno wykraczające ponad jego możliwości i umiejętności, a zwłaszcza przekonania. Ni...