(16)

100 13 2
                                    

            W domu jest zupełnie cicho i pusto, jakby absolutnie nikt nie przebywał w nim w chwili, gdy wychodzę z kominka w salonie. Rozglądam się dokoła, otrzepując marynarkę z nieprzyjemnego pyłu, który zawsze towarzyszy podróżowaniu siecią Fiuu i po kilku sekundach braku jakichkolwiek zmian, ruszam przed siebie.

Ktoś musi tu przecież być.

Roztaczający się dokoła mrok skutecznie utrudnia mi poruszanie się po kolejnych pomieszczeniach, dlatego macham lekko różdżką i już w kolejnej chwili potężne żyrandole na suficie świecą jasnym blaskiem. Dostrzegam, że większość mebli i sprzętów w domu pokrywa spora warstwa kurzu, jakby nikt tu nie mieszkał już od dawna i nie użytkował niczego. Jakby nikogo nie było.

Tylko ja.

Po cholerę Snape mnie tu przysłał?, zaczynam zastanawiać się, gdy równie opustoszała jak salon i jadalnia, jest kuchnia i korytarze prowadzące do lochów.

— Mamo? — wołam w pewnym momencie, już po chwili żałując wypowiedzianych słów, bo dają złudną nadzieję, że ona tu jest, że w końcu ją zobaczę.

Staję coraz bardziej poirytowany na podeście schodów prowadzących na piętro. Sam nie wiem, dlaczego chcę udać się do swojego pokoju, skoro dwór jest zupełnie opustoszały i na pewno nie zostanę tu ani chwili dłużej. Za dużo znienawidzonych wspomnień, zbyt wiele miejsc, przedmiotów przypominających o nim.

I gdy już mam zamiar wykonać pierwszy krok ku górze, słyszę cichutkie stąpanie po kamiennej posadzce. Potem leniwe pisknięcie.

— Panicz Malfoy! — Odwracam się natychmiast i moim oczom ukazuje się podekscytowana Maxine. Ręce zaciska w piąstki i wyciąga w moją stronę, jakby chciała w ten dziwaczny sposób powitać mnie z powrotem w domu. — Nareszcie!

— Dlaczego tu jestem, Maxine? — rzucam szorstko w jej stronę, a skrzatka obdarza mnie niepewnym uśmiechem i milknie na moment, wbijając wzrok w podłogę. Miętosi w dłoniach krańce postrzępionej szaty, potem unosi chude ręce ku górze i poprawia różową kokardę, która znowu zdobi czubek łysawej głowy.

— Pani Malfoy prosiła...

— Mama tu jest? — przerywam jej natychmiast i zbliżam się do skrzatki w ekspresowym tempie. — Gdzie? Gdzie na mnie czeka?

— Maxine... — jąka się przez chwilę, ale ja nie daję jej wiele czasu do namysłu. Chwytam jej wątłe ciało i unoszę nieco ku górze. Nie mam ani chwili do stracenia.

— Mów! Gdzie ona jest? — Przyszpilam ją nieostrożnie do ściany i wbijam wzrok w wielkie, przerażone skrzacie oczy.

— Pani Malfoy czeka na panicza w swojej sypialni — szepcze, wijąc się nieudolnie, jakby chciała wydostać się z pułapki, ale jednocześnie tkwiła w niej z własnej woli.

Nie słucham już więcej, upuszczam skrzatkę na podłogę i czym prędzej biegnę po schodach na samą górę.

Jest, naprawdę tu jest, powtarzam jak mantrę i zatrzymuję się dopiero pod drzwiami jej sypialni, a serce bije mi jak oszalałe.

Waham się tylko przez moment. Potem naciskam klamkę.

W pokoju jest ciemno i okrutnie duszno. I gdyby nie cichy, równomierny oddech, znów odniósłbym wrażenie, że nikogo w nim nie ma.

Lumos — szepczę.

Lampka na ścianie oświetla delikatnym blaskiem niewielkie pomieszczenie.

NAZNACZENIE | Draco Malfoy FFOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz