Ciel Phantomhive

1.3K 116 7
                                    

Zamówienie dla LeviAngel

Tego dnia było zaskakująco słonecznie, w porównaniu do pogody, rozpoczynającej typowy, październikowy dzień. Mimo to, w rezydencji Phantomhive panowała dziwna atmosfera, a wręcz przerażająca, przez co traciła na swoim uroku. Może nie nastąpiły znaczące zmiany w wyglądzie, jednak to jak zachowywała się służba i, co najważniejsze, hrabia, pozostawiało wiele do życzenia.

Ale czy było w tym coś dziwnego? Cóż, przy obecnych okolicznościach, wszystko wydawało się być gorsze i bezbarwne. Całokształt spochmurniał, cała energia wyparowała, już nic się nie liczyło.

Ciel stracił pamięć i nie tylko to.

Wszyscy z rezydencji na tym ucierpieli, a zwłaszcza, że niebieskooki stał się przez to jeszcze bardziej rozdrażniony niż zawsze. Traktował ich jak nic nieznaczące przedmioty, ponieważ najważniejszym było dla niego odzyskanie pamięci, lecz prawie nic nie pomagało. Jego lokaj zaginął, jednak czy powinien żałować? I tak prawie nic o nim nie wiedział. Dodatkowo, okropne uczucie, otępienie, niemożność normalnego funkcjonowania, przez to wszystko wpadał w paranoję.

Miał już dosyć swojego żywota, chociaż nie zamierzał popełniać tak wielkiego błędu, jak samobójstwo. Ciel Phantomhive nie był tchórzem i nie przyniósłby takiej hańby swojemu nazwisku.

Bo tylko to wiedział — kim był.

Czasami miał wrażenie, że słyszy głosy, które przyprawiały go o ból głowy, a później jego humor spadał do najniższego poziomu. To nie tak, że kiedykolwiek był on niesamowicie dobry, ale nie należał do stanu krytycznego. Nie można jednak zapomnieć o pewnej osobie, która sprawiała wrażenie światełka na końcu tunelu, do którego niebieskooki tak bardzo próbował się zbliżyć. Próbował.

— Ciel, jesteś tutaj?

Jego serce zabiło mocniej, a przez chwilę poczuł się naprawdę źle. Młody chłopak miał wrażenie, że zaraz zwróci posiłek, który wcześniej spożył, chociaż i tak nie był on jakoś wyśmienicie wielki. Od czasu wypadku, niesamowicie schudł.

Wypadku? Tak przynajmniej mu wmawiano. Nie znał żadnych szczegółów, dotyczących tego wydarzenia i tak zapewne miało zostać.

Przyciągnął kolana do klatki piersiowej, po czym objął je ramionami. Tak bardzo się bał. Bał się, że nie odzyska pamięci, a ten cholerny ból już zawsze będzie mu towarzyszyć. Może rzeczywiście samobójstwo byłoby najlepszą opcją?

Skarcił się w myślach. Przecież nie mógł tego zrobić, choćby przepadł w otchłani swoich wewnętrznych cierpień.

W momencie, kiedy jego ciało zostało objęte przez wątłe ramiona, na jego poliki wstąpiły rumieńce, a on sam lekko zadrżał. Różnorakie emocje wymieszały się ze sobą, tworząc nieokreślone coś. Nie wiedział, czy był w tamtym momencie smutny, zły, a może szczęśliwy.

Odsunął się gwałtownie. W tamtym momencie chciał spojrzeć na twarz dziewczyny, jednak nie mógł. Dziewczyny, którą kochał, chociaż nie chciał się do tego przyznawać. Dziewczyny, która niejeden raz przez niego cierpiała, a mimo to zostawała przy nim.

— Nie dotykaj mnie! — krzyknął, a następnie zacisnął dłonie na śnieżnobiałej pościeli, jakby próbując dać upust swojej frustracji. — Dlaczego tutaj weszłaś bez pukania?

W jego głosie tkwił żal, a jednocześnie radość, co było naprawdę koszmarnym dźwiękiem.

Ciel był na granicy zwariowania.

Chociaż okna były zasłonięte, aby do sypialni hrabi nie wpadały promienie słoneczne, jakimś cudem resztki światła wylądowały na twarzy ciemnowłosego. Dzięki cienkiej linii, dziewczyna mogła przyjrzeć się jego błękitnemu oku. On też chciałby to zrobić — zobaczyć, jak bardzo jest śliczna. Musiała taka być.

— Mam wyjść? — Przechyliła delikatnie głowę, przez co kosmyki włosów opadły na jej twarz. — Mam cię zostawić w takim stanie, żebyś mógł wreszcie stracić resztki siebie?

Wstrzymał na chwilę oddech.

— Nie zrobię tego, a ty dobrze o tym wiesz, więc zamknij się wreszcie i mnie nie odpychaj.

— Nie odpycham cię! — Z jego ust wydobyło się coś, co miało przypominać śmiech. — To ty mnie przytłaczasz!

Poczuł pieczenie na prawym poliku, dlatego zacisnął usta w cienką linię. Miał wrażenie, że powoli się rozpada.

— Co t...

— Przestań! — wrzasnęła, co było do niej niepodobne. — Ciągle wszystko utrudniasz, chociaż próbuję ci pomóc. Zawsze jestem na twoje zawołanie, daję ci największe wsparcie, na jakie mnie stać... To mało? To mało, że cię kocham i nie rezygnuję z ciebie, chociaż każde twoje słowo jest jak jedna igła, która powoli się we mnie wbija?

Zaczął analizować
każdy wyraz, który wypłynął z jej ust. Przypominało mu to skazanie na męczeńską śmierć, na którą zresztą zasłużył. Sam sobie wykuwał karę, krok po kroku.

A [Imię] go kochała.

Przecież... przecież był złym człowiekiem. Okłamywał ją, sprawiał, że cierpiała i nie kończyło się na tym. Tak naprawdę, była to tylko mała cząsteczka jego podłego zachowania.

— Ja ciebie też.

Tylko tyle zdołał z siebie wykrztusić, a i tak powiedział to cicho oraz niewyraźnie. Nie było go stać na więcej.

— Zmienię się. Obiecuję.

Spróbował chwycić dziewczynę za dłoń, jednak ciemność skutecznie mu to uniemożliwiała, przez co ogarnęła go bezsilność i złość.

— Spokojnie, Ciel... Jestem tutaj — odparła cicho. — Zawsze będę.

Tym razem, jej dotyk i głos sprawił, że niebieskooki całkowicie się uspokoił, a jego ciało ogarnęła harmonia i ład. Nie zależało mu już na tym, że stracił wzrok i niczego nie pamiętał. Spodobał mu się ten stan emocjonalny, więc zawsze chciał w nim tkwić.

One-Shoty || Character x ReaderOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz